Sunday, December 20, 2015

Boże Narodzenie w Hiszpanii, czego się spodziewać

Boże Narodzenie bez śniegu powoli staje się dla nas codziennością, niestety w tym roku także wygląda na to, że nie uraczymy białego puchu. Nie wiem jak wy, ale ja nie wyobrażam sobie świąt bez pięknie przyozdobionej (żywej) choinki, dzielenia się opłatkiem czy wspólnego kolędowania. Postanowiłam jednak sprawdzić bez czego nie wyobrażają sobie Świąt Bożego Narodzenia Hiszpanie- mam nadzieje, że jesteście ciekawi?



Po pierwsze- kolacja w gronie rodzinnym

Hiszpanie wbrew pozorom mają niektóre cechy charakteru bardzo podobne do nas Polaków, jedną z nich jest to, że są narodem bardzo rodzinnym. Wszystkie okazje do świętowania wykorzystywane są do spotkań rodzinnych, to ile osób będzie w nich uczestniczyć zależy już od tego jak ile osób liczy rodzina, a te potrafią być naprawdę liczne.
Spotkanie przy suto zastawionym stole ma miejsce 24 grudnia i zazwyczaj organizuje się je u kogoś w domu (w odróżnieniu do Święta Trzech Króli, gdzie bardzo często na miejsce posiłku wybiera się restaurację). W tą noc wszystkie dzieci dostaną upragnione prezenty, chociaż parę lat temu przynosili je Trzej Królowie- obecnie dzieci prezenty dostają dwa razy, w Wigilijny wieczór (zazwyczaj mniejszy prezent) , a także zgodnie z tradycją 6 stycznia (dorośli zazwyczaj dostaną tylko jeden prezent, to w który dzień zależy od wcześniejszego uzgodnienia). 
Oczywiście spotkanie przy Wigilijnym stole odbywa się przy suto zastawionym stole, obecne muszą być tak uwielbiane przez Hiszpanów owoce morza tj. słone krewetki, małże, morskie ślimaki, a także przepyszne canelones czy sopa de galets (przysmak Katalonii) czyli zupa z mięsem w smaku podobna trochę do naszego rosołu. Najważniejsze są jednak słodycze, które od wielu lat niezmiennie królują przez cały grudzień i styczeń w brzuchach wszystkich Hiszpanów (więcej na ten temat w drugim punkcie). Kolacja kończy się podobnie jak u nas czyli lekkim bólem brzucha związanym z przejedzeniem oraz powtórzeniu całego rytuału (tym razem jednak z innymi członkami rodziny następnego dnia, a w Katalonii także 26 grudnia).



Po drugie- Turrones, polvorones i inne słodkości

W okresie Bożego Narodzenia Hiszpanie uwielbiają umilać sobie chwile słodkimi przysmakami, najpopularniejsze są turony, które potrafią przybrać najróżniejsze formy: od migdałowych orzeszków zatopionych w słodkiej miodowej polewie- o które można połamać sobie zęby, idąc przez miękkom masę migdałową, która przypomina w smaku trochę dobrze znaną nas chałwę, aż do czekoladowych bloków nadziewanymi wszystkim co  tylko jesteśmy w stanie sobie wyobrazić. Dokładnie nie wiadomo co sprawiło, że Turron stał się tak popularny właśnie w okresie świątecznym, jedne z teorii głoszą, że sprawiła to wysoka cena składników tego specjału, przez co produkt ten został zarezerwowany tylko na specjalne okazję.
Polvorons to natomiast lekkie, kruche, miękkie ciasteczka zrobione z mąki, mleka, cukru, masła oraz cynamonu, w smaku przypominają zwykłe ciasteczka, ale ich konsystencja jest bardziej gumowa. Ja niestety muszę przyznać, że nie rozumiem fenomenu tego przysmaku, bo mi w ogóle nie smakuje- ale nawet najwięksi miłośnicy tego specjału nie są w stanie zjeść dużo ciasteczek, bo ten słodki przysmak po prostu zapycha.


Po trzecie- dekoracje świąteczne

Hiszpańskie miasta prześcigają się w cichym konkursie na najpiękniejsze dekoracje świąteczne- mniejsze miasteczka depczą po piętach większym i nie chcą być w tyle przyozdabiając ulice jeszcze bardziej. W Barcelonie świąteczne światła zostają zapalone pod koniec listopada i cudowna atmosfera trwa aż do początku stycznia. Wspaniale udekorowanym ulicom, nie ustępują w niczym duże sklepy i mniejsze sklepiki, które prześcigają się w tym jak przyciągnąć  jak największą ilość klientów.
Jeśli jesteście ciekawi jak wyglądają świąteczne światła w innych miastach Hiszpanii, to koniecznie zajrzyjcie na tą stronkę, którą udało mi się niedawno znaleźć. 



Po czwarte- Trzej Królowie przybywają czyli Cabalgata de Reyes

Co prawda orszak Trzech Króli odbywa się w nocy z 5 na 6 stycznia, ale nie zmienia to faktu, że wiele Hiszpanów nie wyobraża sobie bez niego Świąt Bożego Narodzenia i naprawdę nie ma się czemu dziwić, ten niezwykle efektowny orszak przechodzi ulicami Barcelony nie szczędząc efektom specjalnym. Podczas pochodu, dzieci wręczają pomocnikom króli swoje listy, w których dokładnie opisują co chciałyby dostać 6 stycznia, kolorowa parada sprawia, że nawet dorosłemu ciężko odróżnić co jest prawdą, a co nie. Więcej na ten temat możecie przeczytać w moim wcześniejszym poście na temat Orszaku Trzech Króli



Po piąte- świąteczna kolacja pracowników i kosz prezentów od pracodawcy

Przedświąteczny okres to czas magiczny, nawet jeśli mówimy o naszej znielubionej (a może ukochanej) pracy, dlatego też w okresie przedświątecznym organizowane są kolacje na których miło spędzany jest czas z współpracownikami i szefostwem. Jeśli nasza firma ma oddziały w innych miastach całkiem możliwe, że szefowie innych filii ugoszczą nas swoją osobą- wystawne kolacje organizowane są w znanych i mniej znanych restauracjach, w których ciężko pytać o miejsce w tym okresie. Jedyną sztuczką, jest to że zazwyczaj każdy płaci za siebie- oczywiście ten punkt programu zależy od szefa, bo jeśli jest on hojny to kolacja także będzie sponsorowana przez firmę. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, bo chociaż musimy sami zapłacić za kolację, to czeka nas miła niespodzianka od szefostwa, którą jest świąteczny kosz. Firmy już miesiąc przed świętami przygotowują ofertę na świąteczne podarunki dla pracowników, a to co znajdzie się w takim koszu zależy nie tylko od tego jak bogata jest firma, ile pracujemy w danym miejscu, ale także od dobroci naszego szefa. W koszu znaleźć można świąteczne alkohole, przepyszne turrony, czekolady, a także specyficzne szynki, orzechy i inne specjały, które można po powrocie do domu wyłożyć na świąteczny stół. Ja niestety w tym roku nie dostałam świątecznego kosza (moja szefowa jest Niemką i nie za bardzo uznaje Hiszpańskie tradycję), jednakże w mojej poprzedniej pracy szefostwo spisało się na medal i moim przepysznym koszem podzieliłam się z całą rodziną! Ceny świątecznych koszów nie należą do najtańszych, wahają się od 25, a dochodzą nawet do 500 euro,w zależności jakie produkty zostaną zamieszczone w środku. 

Po szóste- świąteczna loteria

Święta to czas nadziei na lepsze jutro, a więc nikogo nie powinno zdziwić organizacja największej loterii El Gordo właśnie w tym okresie, co roku 22 grudnia wszyscy nerwowo oczekują wyników mając nadzieję, że to właśnie im się poszczęści. Niestety w większości przypadków 23 wszyscy wracają do pracy z podkulonym ogonem, bo i tym razem nagroda przypadła komuś innemu. Los na loterie nie jest tani, bo wynosi bagatela 20 euro, ale pragnienie osiadania łatwych pieniędzy jest na tyle silne, że niektórzy są w stanie kupić nawet parę biletów (lub paręnaście). Popularne jest także dzielenie numeru ze współpracownikami lub kupowanie jego części za 5 euro, którego dystrybutorami są np. właściciele ulubionego baru. Bilet na loterię jest też dobrym pomysłem na prezent dla szefa lub klienta, w końcu czy jest jakiś lepszy prezent niż nadzieja?
Śpiewnie ogłaszane wyniki są punktem programu, obok którego ciężko przejść obojętnie- ale nie tylko odśpiewanie wyników przez małe dzieci jest niezwykle efektowne, także reklamy prezentujące ludzkie uczucia i dzielenie radości co roku robią furorę nie tylko w Hiszpanii. Może ktoś z was miał okazję zobaczyć wzruszającą historię pracowników fabryki manekinów, którzy dzielą się nagrodą z kolegą z nocnej zmiany, jeśli nie to wideo znajduje się poniżej.



A jakie są wasze ulubione tradycję, bez czego nie wyobrażacie sobie świąt?
Koniecznie podzielcie się waszymi opiniami w komentarzach!

Pozdrawiam i życzę wam Spokojnych i Radosnych Świąt Bożego Narodzenia, tak abyście odpoczęli od codzienności i zmartwień, które na co dzień zaprzątają nam głowę!
Feliz Navidad!

Justa


Sunday, December 6, 2015

Życie jak w Madrycie- jak wygląda w dobie kryzysu?

Odkąd byłam małą dziewczynką i o Hiszpanii nie miałam zielonego pojęcia, w moim domu mawiało się o tych, którzy dostatnio żyją mają tzw. ''życie jak w Madrycie'', co prawda wtedy nie za bardzo wiedziałam, gdzie ten Madryt jest, ale jawił mi się jako miejsce idylli: bogactwa, wiecznego odpoczynku oraz imprez na wysokim poziomie. Co prawda nigdy nie dane mi było mieszkać w Madrycie i nie zamierzam, bo jest to jedno z  tych miejsc, które fajnie jest zobaczyć, ale w których raczej nie ma się ochoty mieszkać (może wy jednak macie inne wrażenie, koniecznie podzielcie się w komentarzach), ale postaram się wam trochę przybliżyć to życie jak w Madrycie na przykładzie moich przemyśleń o życiu w Barcelonie, bo to właśnie je znam najlepiej!


Szukając co dokładnie oznacza ten związek frazeologiczny spotkałam się ze stwierdzeniem, że ''życie jak w Madrycie'' to nic innego jak dostatnie, pozbawione trosk życie, które zostało zapisane w ten zabawny sposób, właśnie ze względu na zabawną grę słowną. Ale jak właściwie wygląda to dostatnie życie w okresie kryzysu, kiedy wiele rodzin przeżywa trudności finansowe, związane z masowymi zwolnieniami, zmniejszeniem wynagrodzenia- te czynniki spowodowały, że o zasobne życie coraz trudniej, tym bardziej w Katalonii, bo w końcu mieszkańcy tego regionu znani są ze swojej nadmiernej oszczędności... W dzisiejszym poście napiszę wam jak wygląda dostatnie życie w dobie kryzysu i jakie zmiany spowodowało każdego dnia w codziennej rutynie mieszkańców.


PO PIERWSZE- JEDZENIE NA MIEŚCIE...

Hiszpańskie godziny pracy są naprawdę długie, w większości przypadków w długie godziny poza domem wliczane są przerwy w pracy podczas których pracownicy mogą posilić się ciepłym posiłkiem, ja mam akurat tylko godzinę wolnego, ale dużo hiszpańskich rodzin ma co najmniej wolne dwie godziny. Tak długi czas odpoczynku często jest za krótki na to, aby wrócić do domu i zjeść porządny obiad, dlatego też większość osób przynosi własne posiłki. Jednakże jeszcze parę lat temu na osoby z własnymi pojemnikami z jedzeniem patrzyłoby się co najmniej dziwnie i w złym tonie było nie wyjść ze znajomymi z biura na długi posiłek, a przy okazji pogadać o bieżących sprawach. Wyjście na kawę także nie było niczym dziwnym, oczywiście o ile w danym miejscu pracy był akurat czas na tą prowizoryczną czynność. Aktuat niewiele biur jest w stanie zapewnić swoim pracownikom poranną kawę, zazwyczaj podawana jest z osławionej maszynki nespresso- jeśli firma prosperuje dobrze i macie szczęście pracodawca zapewni wam kapsułki kawy, jeśli jednak nie to będziecie musieli kupić je za własne pieniądze.

PO DRUGIE- IMPREZY

Jeśli mówimy o dostatnim życiu to nie możemy zapominać o imprezach do białego rana, po których wracamy z pustym portfelem, ale za to z głową pełną nowych wrażeń (o ile oczywiście je pamiętamy). Kryzys w Hiszpanii nie musi wcale oznaczać tego, że musimy rezygnować z zabawy, w końcu można napić się przed wejściem do klubu- w parku (tak jak to robi młodzież), lub po prostu umówić się u kogoś w mieszkaniu. Znam jednak osoby, które wcale nie potrzebują alkoholu do dobrej zabawy, wtedy starczy im zapłacić 7 euro za wstęp do klubu, po czym bawić się do białego rana bez dodatkowych używek. Tutaj niestety sprawa ma się gorzej z mężczyznami, bo o ile kobieta jest w stanie sobie jakoś poradzić, nawet jeżeli pije (w końcu zawsze znajdzie się jakiś uczynny kolega, który postawi napój), o tyle mężczyzna jest zazwyczaj tym, który stawia wybrankom swojego serca. 
Podejrzewam, że imprezy w Madrycie są na podobnym poziomie jak w Barcelonie czy w moim rodzinnym mieście Wrocławiu, gdzie w zależności od ''prestiżu'' klubu znajdziemy odpowiedni przedział cenowy. 
W dobie kryzysu najlepiej będą sobie radzić ci najbardziej sprytni, mało kto natomiast zrezygnuje z dobrej zabawy (zwłaszcza w tak zabawowym kraju jakim jest Hiszpania), co najwyżej zmieni towarzystwo na to, które umie się dobrze i taniej zabawić!

PO TRZECIE...ZAKUPY

Dostatnie życie to oczywiście także długie godziny spędzone w galeriach i pasażach handlowych na poszukiwaniu najlepiej pasujących elementów na piątkowe wyjście do klubu. I rzeczywiście, jeśli stan zamożności będziemy mierzyć po ilości osób, które znajdują się w sklepach, to pewnie moglibyście mogli pomyśleć, ze znajdujemy się w jednym z najbogatszym kraju w Europie- no tak, bardzo ciężko jest odzwyczaić ludzi do kupowania, nawet jeżeli zaczynamy mniej zarabiać pieniędzy- ale w funkcjonowaniu handlu zmieniło się parę drobnych szczegółów. Na zakupach coraz częściej widać obcokrajowców, którzy przyjechali do Hiszpanii, aby wydać ciężko zarobione pieniądze inwestując w dobra narodowe tj. Zara czy Mango. 
Oczywiście nie oznacza to, że Hiszpanie stanowią mniejszość w sklepach- jednakże szukają oni głownie okazji i przecen, amerykańskie zwyczaje takie jak: Black Friday, Shopping Thursday i wiele innych stały się pretekstem do rodzinnych wyjść i spędzeniem miłego popołudnia w ścisku głodnych zakupoholików szukając dobrych okazji na wydanie pieniędzy nakarmienia swojego zakupowego ego. 
Inną formą sprzedaży w dobie kryzysu jest sprzedaż internetowa, gdzie każdego dnia przez pracowników kreowane są specjalne zniżki tylko dla osób, które zapisały się do zakupowego klubu. Na stronach tego typu oferowane są zniżki na produkty znanych marek, a także tych mniej znanych firm, które chcą się wypromować na fali popularności popularnych stron.  

PO CZWARTE...PREZENTY

Grudzień to czas prezentów i naprawdę dziwią mnie zakupowe wybory moich znajomych, którzy są w stanie kupić swojej drugiej połówce najnowszego iPhone, Playstation, czy drogi aparat wydając na niego wszystkie zaskórniaki, nawet jeżeli potem przez cały następny rok będą narzekać na to, że zarabiają mało pieniędzy. O ile zakup drogich zabawek elektronicznych przez osoby zarabiające trochę poniżej średniej krajowej może wydawać się wam przesadą, to musicie uwierzyć mi że w pewnych kręgach posiadanie drogiego telefonu jest na tyle ważne, że niektórzy są w stanie zadłużyć się w banku, aby zadowolić drugą osobę. 
Ostatnio w pracy rozmawialiśmy o tym ile kto wydaje na prezenty i moje rachunki okazały się śmiesznie małe w porównaniu do moich kolegów, którzy są w stanie wydać 100 czy 200 euro na prezent dla drugiej osoby. I tutaj należałoby zadać sobie pytanie, czy ta chęć dostatku i przynależności do grupy czy klasy społecznej (a może po prostu chęć posiadania) nie powoduje trochę, że życie staje się na pokaz?

PO PIĄTE...SAMODZIELNOŚĆ 

Wydawać by się mogło, że dobrobyt wiąże się także z pewną dozą samodzielności, jednak okazuje się że chęć dostatniego życia na pokaz jest silniejsza niż potrzeba bycia niezależnym. Albowiem tylko mieszkając z rodzicami jesteśmy w stanie zapewnić sobie życie na pewnym poziomie wydając wszystkie pieniądze na drogie zachcianki, prezenty czy ubrania. Hiszpanie są jednym z narodów, który najpóźniej wyprowadza się z domu rodzinnego- jeśli jednak już zdecydujemy się wyprowadzić od rodziców to zazwyczaj będzie to mieszkanie wynajęte i dopiero po długim czasie młoda para może zdecyduje się na kupno w mieszkania. W końcu kupno mieszkania wiąże się z pewnymi wyrzeczeniami, oszczędzaniem i wtedy nie będzie można żyć na poziomie, który sobie wymarzyliśmy...


To tylko niektóre z spostrzeżeń, które zauważyłam, ale może są jakieś tematy, które szczególnie was interesują, jeśli macie pytania dotyczące życia w Hiszpanii z chęcią wam odpowiem w komentarzach lub w następnym poście!
A może byliście w Madrycie i życie wydaje się tam rzeczywiście o wiele piękniejsze?

Pozdrawiam i do następnego,

Justa

Thursday, December 3, 2015

Oryginalny prezent na Święta

Grudzień to wyjątkowy miesiąc, kojarzy mi się z czasem spędzonym w gronie rodzinnym, długimi wieczorami oraz oczywiście Świętami Bożego Narodzenia, już zaczynam odliczać dni do mojego grudniowego wyjazdu do Polski!
Uwielbiam Polskie Święta oraz tradycje świąteczne i jestem pewna, że wy też nie możecie się doczekać, kiedy w spokoju usiądziecie do Wigilijnego stołu i w spokoju posilicie się wieczerzą z najbliższymi.

Jednak jeśli mówimy o świętach, to kojarzą się nam one także z pięknie przyozdobioną choinką oraz wyjątkowymi prezentami (ja już kupiłam prawie wszystkie upominki dla najbliższych, brakuje mi tylko paru drobiazgów). O ile kupno prezentu dla mamy czy brata jest dla mnie łatwym wyborem i zawsze mam tysiąc pomysłów na minutę, o tyle kupienie czegoś mojemu mężowi wydaje się istną katorgą- często mam pomysł ze znalezieniem wyjątkowego prezentu, który zadowoliłby go w pełni, dlatego też niezwykle się ucieszyłam, kiedy w sieci znalazłam niezwykle interesujące naklejki dekoracyjne, które można umieścić na ścianie, samochodzie czy lodówce.
Firma Tensticker ma w swojej ofercie ponad 5300 wzorów naklejek, a jeśli nie spodoba nam się istniejąca oferta to możemy sami stworzyć model, który będzie wyjątkowy i na pewno ucieszy obdarowywaną osobę! 

Te i inne strony znajdziecie na stronie firmy Tenstickers
Mi najbardziej spodobały mi się naklejki, po których można pisać kredą, od razu stwierdziłam że jest to naprawdę świetny pomysł na zapisywanie wszystkich ulotnych informacji, jednocześnie niezwykła forma naklejki sprawia, że nie jest to kolejna nudna prostokątna tablica, którą znacie pewnie z pracy czy szkoły. O ile ja zauroczyłam się w kredowych wzorach, o tyle mojemu mężowi spodobały się śmieszne wzory twarzy, które przykleja się na lodówkę, dlatego też od razu wrzuciłam ten szablon do internetowego koszyka (...o jeden zakupowy problem mniej). 
Jeśli macie małe pociechy to koniecznie zobaczcie ofertę naklejek na ścianę dla dzieci, które są niezwykle kolorowe i zabawne, a pośród szerokiej oferty możecie wybrać kolorowe postacie lego czy tak modne w tym okresie rysunkowe postacie z filmu Star Wars.
Innym ciekawym pomysłem jest zamówienie kolorowych napisów na ścianę, do wyboru jest mnóstwo wzorów z istniejącymi frazami, ale jeśli tylko chcecie możecie zamówić wybrany przez siebie tekst!
Po zamówieniu naklejek bałam się trochę, że będzie je trudno nakleić na ścianę oraz że zaczną się szybko odklejać, jak się okazało nic bardziej mylnego! Naklejki przykleja się naprawdę szybko i łatwo, a w trakcie tej czynności możecie być pewni, że nie ucierpi żadna ściana (oczywiście jeśli będziecie podążać wraz z instrukcjami obsługi). 

W tym roku także postanowiłam przenieść do mojego hiszpańskiego domu tradycję Mikołajek, która w Hiszpanii nie jest praktykowana (w Hiszpanii obchodzi się święto Trzech Króli i właśnie wtedy dzieci dostają małe podarunki). Jeśli nie kupiliście jeszcze prezentu na mikołajki to jeszcze macie czas, naklejki bowiem przychodzą w tempie ekspresowym- ja dostałam je 2 dni po złożeniu zamówienia! 

A wy macie już prezenty na święta?

Pozdrawiam,

Justa