Sunday, April 24, 2016

Przepis na kwiecień- Fideuá

Jeśli tęsknicie za Barceloną i tutejszym klimatem, ale w danym momencie nie możecie zafundować sobie pobytu w Hiszpanii to jak to mówi dawne przysłowie (nie przyszła góra do Mahometa, przyszedł Mahomet do góry) trzeba sprawić, aby to Barcelona przyszła do was. Najłatwiejszym sposobem na to, aby mieć choć trochę hiszpańskiego klimatu w Polsce jest przygotowanie posiłku, który sprawi, że na waszych stołach pojawi się chodź trochę śródziemnomorskiego słońca. W moich co miesięcznych wpisach staram się wam przybliżyć hiszpańską kuchnię i sprawić, żebyście mogli je sami przygotować w łatwy i przyjemny sposób.


Fideuá wyglądem przypomina dobrze wam znaną paelle, którą można zobaczyć w każdej hiszpańskiej restauracji, jednak zamiast ryżu dodaje się cieniutki makaron nitki- fideos, skąd też bierze się nazwa tego specjału. 
Powstanie tego dania także wiąże się z ryżowym specjałem czyli paella, podobno wielki kucharz Gabriel Rodriguez Pastor miał już powyżej uszu przygotowania pysznej paelli swojemu mecenasowi, który to tak uwielbiał ryż, że nie zostawiał nic w garnku czym mógłby się posilić jego kucharz. Pomysłowy mężczyzna wpadł na pomysł zastąpienia ryżu- cienkim makaronem, mając nadzieje, że jego mecenasowi danie będzie mniej smakować. Danie posmakowało nie tylko mecenasowi, ale także wszystkim, którzy go spróbowali i do dzisiejszego dnia jest przysmakiem we wszystkich restauracjach. 

Mam nadzieje, że i wy skusicie się na przygotowanie tego specjału i dacie mi znać jak wam wyszło- bo jak się okazuje przygotowanie tego dania nie jest takie trudne jak mogłoby się wydawać.

Składniki/ Ingredientes: 

- 300 gr. makaronu/ pasta Fideos
- 400 gr. świeżych lub mrożonych krewetek/ Gambas
- 500 gr. małż/ Almejas
- 400 gr. Kałamarnicy/ Sepia o calamar


- 4 łyżki sosu pomidorowego/ Tomate frito
- 2 ząbki czosnku/ Ajo
- Oliwa/ Aceite de oliva



Bulion/ Caldo

Bulion rybny to najważniejszy punkt jeśli chodzi o przygotowanie fideua, można przygotować go z kawałków ryb, najłatwiejszym sposobem jest jednak przygotowanie go z głów krewetek i małż, które uprzednio myjemy i po wcześniejszym wrzuceniu ich na wrzący olej zalewamy wodą. Po tym jak bulion będzie już gotowy dodajemy soli do smaku oraz szafran, który nada żółtego koloru.


Para preparar el caldo tenemos que poner en una olla con un poco de aceite las almejas limpias y las cabezas de las gambas todo cubierto con abundante agua para que se cueca a fuego lento.

Smażenie/ Sofrito

W czasie w którym przygotowuje się bulion, krewetki (bez głowy) smażymy wraz z czosnkiem i kawałkami kałamarnicy, które powinny się trochę przyrumienić, aby składniki te szybciej się przyrządziły można dodać trochę wody oraz białego wina. 


Por otro lado vamos preparando el sofrito, que consiste en freír las gambas y la sepia con el ajo troceado. 

Kiedy owoce morza będą już gotowe dodajemy sos pomidorowy- można dodać też naturalne pomidory tak jak w przypadku paelli.

Cuando ya estén mas o menos listas añadimos el tomate frito (también puede ser natural como cuando hacemos paella) y lo mezclamos todo bien. 


Po paru minutach dodajemy makaron fideos tak, aby nasączył się on sosem pomidorowym. Po upływie kilku minut zalewamy makaron bulionem rybnym po uprzednim wyjęciu głów krewetek, które należy wyrzucić. Makaron należy gotować koło 8-9 minut, aż zmięknie.

Después añadimos los fideos y dejamos que se tuesten un poco. Mientras tanto quitamos las cabezas de las gambas del caldo y añadimos el resto al sofrito, que lo dejamos en el fuego hasta que se haya absorbidor todo o casi todo el caldo (según gusto).



Ostatecznie można wstawić gotowe danie do piekarnika, tak aby się przysmażyło, najlepiej smakuje z czosnkowym sosem ali-oli, o którym opowiem wam następnym razem!

Finalmente podemos poner la fideuá en el horno para que se gratine un poco y servimos con un poquito de alioli (que os enseñare receta en próxima entrada ;) )


Danie smakowało naprawdę przepysznie i muszę wam zdradzić, że to był mój pierwszy raz, kiedy przygotowywałam Fideuá, mam nadzieję, że i wy się odważycie!

Pozdrawiam,

Justyna i Pablo

Sunday, April 10, 2016

Barcelona- dlaczego czasami mam jej dość?

Jakiś czas temu pisałam wam, dlaczego w Barcelonie można się zakochać- w większości zgadzaliście się z moimi opiniami. Mój dzisiejszy post będzie trochę na opak, trochę półżartem pół serio, no bo jak tu nie kochać Barcelony- jednak, każdy ma swoje gorsze i lepsze dni, w te gorsze Barcelona wydaje się być bardziej mroczna i mniej przyjacielska. Niektóre cechy opisane przeze mnie przedstawiają bardziej cechy charakteru ludzi tu mieszkających, ale w końcu ludzie tworzą miasto i oceniając jakieś miejsce warto także wziąć pod uwagę mieszkańców... 
Wymyślanie powodów, dlaczego ja czasami w ogóle nie lubię Barcelony było o wiele trudniejsze niż wymyślanie powodów dlaczego ją kocham- z niektórymi literkami miałam szczególne problemy, jednak po jakimś czasie i pomocą bliskich mi się udało.


AUTOBUSY

O tym, że nie bardzo przepadam za tym środkiem komunikacji pisałam wam w moim ostatnim wpisie o transporcie w Barcelonie- od tego czasu nic się nie zmieniło i nadal unikam autobusów jak ognia i muszę wam się przyznać, że idzie mi to bardzo dobrze!

BRUD

Niestety niektóre miejsca w pięknej Barcelonie przypominają raczej wysypisko śmieci, plaże pełne są pustych butelek, puszek, a na ulicach walają się plastikowe worki. Niestety krajobraz ten staje się coraz bardziej ,,normalnym'' nie tylko w okresie letnim- niektórzy turyści oraz mieszkańcy Barcelony są niezbyt dobrze wychowani i nie traktują swojej okolicy z należytym szacunkiem, a szkoda, bo wyrzucanie śmieci gdzie popadnie jest bardzo nieeleganckim zachowaniem. 
Nie radzę wam też odwiedzania mniej znanych uliczek Barcelony w niedzielę wcześnie rano, bo jeśli odwiedzicie wąskie uliczki zbyt wcześnie być może niechcący natchniecie się na pozostałości po imprezie dnia poprzedniego i nie będzie to miły widok...

CENY

Niestety Barcelona jest jednym z droższych miast w Hiszpanii, opłaty za mieszkanie, komunikacja miejska czy zwykłe zakupy spożywcze nie należą do najtańszych wydatków. Jeśli jeszcze nie przyzwyczailiście się do Euro to na pewno z bólem serca będziecie wspominać każde zakupy czy wypad na kawę...

DALEKO OD RODZINNEGO DOMU

Do odległości można się przyzwyczaić i chyba nie mam co narzekać, bo 2 i pół godziny samolotem to wcale nie tak daleko, w końcu niektórzy musieli wyemigrować za ocean. 
Jednak są takie momenty, w których te 3000 kilometrów staje się odległością bardzo trudną do pokonania i niemożliwym staje się spotkanie z przyjaciółką z Polski na popołudniową kawę czy zakupy z mamą w piątek wieczorem...

EDUKACJA

Kiedy opowiadam moim hiszpańskim znajomym o studiach w Polsce często wspominam im, że to właściwie płacono mi za to żebym zdobywała wyższą edukację (dostając stypendium naukowe)- dla nich jest to zupełnie niezrozumiałe, tutaj każdy semestr musi być opłacony przez rodziców lub ich samych, a na stypendia mają tylko ci, którzy są naprawdę w nieciekawej sytuacji finansowej. Na szczęście ceny nie są, aż tak wysokie jak opłacanie studiów za oceanem, ale i tak dla niektórych ceny te stanowią duże wyrzeczenia...

FLAGI KATALOŃSKIE

Flagi można zobaczyć prawie każdego dnia, czy to w miejscach publicznych czy w domach prywatnych- owszem nie ma nic złego w regionalnym nacjonalizmie, ale nie sądzę, żeby Katalończycy byli tak samo przychylni widząc w czyimś oknie flagę hiszpańską...

GÓRZYSTY TEREN

Owszem górzysty teren może być całkiem przyjemny, ale co wtedy, kiedy musimy każdego dnia wspinać się do naszego domu idąc z przystanku metra- tak jest to fajne ćwiczenie, ale czasami naprawdę można mieć dość. Jak dla mnie górzysty teren to także problem związany z powadzeniem pojazdów- miasto w którym miałam naukę jazdy czyli Wrocław jest dosyć płaskie i muszę się przyznać, że niezbyt dobrze opanowałam ruszanie pod górkę czy zjazd...

HAŁAS

Jeśli byliście kiedyś wśród Hiszpanów to pewnie zgodzicie się ze mną, że naród ten do najcichszych nie należy, czasami krzyki sąsiadów czy ludzi na ulicy mogą doprowadzać nas do białej gorączki. Krzyczące dzieci, które starają się jak najgłośniej zawołać swoich rodziców i co gorsza rodzice odpowiadający im tym samym tonem głosu to norma, jeśli dodacie do tego jeżdżące zewsząd samochody i motory to naprawdę nie jest lekko!

INDUSTRIA

Barcelona to miasto, które zaczęło się rozrastać właśnie dzięki przemysłowi, wielkie fabryki produkujące tekstylia do dzisiaj można odnaleźć w niektórych dzielnicach Barcelony. Niektóre zmienione stanowią przykład jak można świetnie zrehabilitować industrialną architekturę, inne straszą czekając na lepsze dni...
Turyści często zapominają o tym etapie historii skupiając się na kolorowej architekturze Gaudiego, jednakże nie można zapominać o tej epoce, gdyż dzięki niej Barcelona jaką znamy dzisiaj istnieje!

JĘZYKI OBCE

A właściwie ich brak... Zdarzyło się wam kiedyś zgubić w mieście i zapytać tubylców o drogę- bardzo możliwe, że jeśli zapytacie po angielsku to nikt was nie zrozumie. Niestety większość mieszkańców niezależnie od pracy, którą wykonują po angielsku nie mówi, co niektórzy dukają, a tylko nieliczni są w stanie prawidłowo zbudować konwersację...

KORUPCJA

Niestety korupcja i polityka w Hiszpanii to temat rzeka, każdego dnia w wiadomościach słychać nowe afery rządowe, nieoficjalne konta w rajach podatkowych  sławnych ze świata sportu, polityki czy telewizji. Doskonałym przykładem są konta bankowe w Panamie bóstwa FCB czyli Messiego czy Almodovara oraz innych sławnych i mniej sławnych mieszkańców Hiszpanii...

LOTERIE

Loterie w Barcelonie jak i całej Hiszpanii stają się narodowym wydarzeniem, dobrze znanym przykładem jest wielka loteria w okresie świątecznym czyli El Gordo, kiedy bilet kosztujący bagatela 20 Euro kupuje około 77% społeczeństwa. Wiara w wygraną sprawia, że niektórzy mieszkańcy są skłonni kupić nawet 5-8  biletów.
Tu właściwie nie powinnam pisać o Katalończykach, bo ci z natury są skąpi- jednak Barcelona to mieszanka kultur i Hiszpanów pochodzących z różnych regionów tego kraju, a oni nadrabiają statystyki inwestując w loterie.

NARZEKANIE

Polacy znani są z narzekania na każdy temat: pracę, pogodę czy teściową- wydawać by się mogło, że Hiszpanie i Barcelończycy to pogodny i pozytywnie nastawiony do wszystkiego naród. Nic bardziej mylnego, bo kiedy Hiszpanie nakręcą się w narzekaniu na szefa, kolegów w pracy czy nieudaną miłość to ciężko jest im przerwać i naprawdę czasami wydaje mi się, że narzekanie Polaków to przy tym pestka!

ODPOCZYNEK

Odpoczynek w czasie sjesty to czas święty, na ulicach próżno jest szukać dorosłych, a i bawiące się dzieci są raczej rzadkością. Nie inaczej jest w sierpniu, kiedy wszystkie firmy są pozamykane- bo przecież wszyscy są na urlopie. Nie byłoby w tym nic złego- sama twierdze, że rozgraniczenie czasu pracy i odpoczynku jest bardzo ważne, gdyby nie momenty, w których chcemy załatwić coś bardzo ważnego, a wszystko w około jest pozamykane...

PRACA

Barcelona jak i cała Hiszpania po okresie kryzysu nie jest już tym samym szybko rozwijającym się miastem- co prawda wydaje mi się, że ostatnio jest coraz lepiej, jednak mam wielu znajomych, którzy mają problem ze znalezieniem pracy. 
Jeśli już nawet ktoś ma tą pracę, to często daleko jest jej do bycia pracą wymarzoną, zarobki są czasem dużo niższe niż ich kwalifikacje, a szefostwo wykorzystuje jak się da pracowników nie płacąc im za nadgodziny czy zasypując robotą.

ROZPIĘTOŚĆ

Duże miasta mają to do siebie, że potrzeba dużo czasu aby dotrzeć z jednego punktu do drugiego- może Barcelonie nie jest, aż tak rozległa jak np. Londyn, jednakże często pracując na drugim końcu miasta czas spędzony na dojazdach dłuży się niemiłosiernie. Ja w tych momentach naprawdę cieszę się, ze mogę wziąć sobie jakąś książkę do czytania i spokojnie zanurzyć się w lekturze, jednak mam dużo znajomych, którzy wybierają samochód jako środek komunikacji i w korkach spędzają dobre godziny...

SPALINY SAMOCHODOWE

Barcelończycy są bardzo wygodni w swej naturze i dużo mieszkańców tego miasta i okolic wybiera samochód jako środek transportu, wiąże się to z ciągłym ruchem na ulicach oraz korkami. Innym nieprzyjemnym skutkiem nadmiaru samochodów jest zanieczyszczenie powietrza, spaliny i ciągły hałas panujący w mieście...

TŁUMY LUDZI

Barcelona jest jednym z najczęściej wybieranych miast na spędzenie wakacji czy dłuższego weekendu, co roku bije się rekordy turystów, którzy tłumnie nawiedzają to miasto. Jeśli do turystów zwiedzających centrum dodamy ponad milion sześćset tysięcy mieszkańców to może zrobić się tłocznie! O ile na co dzień osoba mieszkająca poza centrum miasta może nie zauważyć nadmiernego tłoku o tyle w momencie wybrania się do restauracji czy imprez masowych na pewno zauważy tłum ludzi czekających w kolejce czy skupiających się na placu czekając np. na pokaz fontann. 

UKŁADY

Historie o tym jak siostra, kuzynka, ciotka czy inna znajoma osoba osoby sprawującej władze dostała najlepszą pracę, kupiła mieszkanie za pół ceny czy została wybrana jako przedstawiciel kraju są codziennością. Słuchając wiadomości można odnieść wrażenie, że w Barcelonie nie można nic osiągnąć bez układów i znajomości- jednakże od tej zasady są odstępstwa, sama jestem tego doskonałym przykładem, bo każdą pracę jaką dostałam miałam tylko dzięki sobie!

WAKACJE

Wakacje to dziwny czas w Barcelonie, z jednej strony tłum ludzi w lipcu, z drugiej zamknięte urzędy i opustoszałe mniejsze sklepiki mieszkańców w sierpniu. 
Jeśli dodamy do tego tłum ludzi na plaży, którzy zaśmiecają użytkowane przez nich tereny, palące słońce oraz ścisk w metrze, to otrzymamy mieszankę wybuchową. Wakacje w Barcelonie to ciężki okres także dla osób, które muszą chodzić do pracy, za oknem piękna pogoda zachęca do rzucenia wszystkiego i oddaniu się beztroskiemu leniuchowaniu, z drugiej strony bezwzględny szef nie rozumie letniego nieróbstwa...

ZAKUPY

Niestety często mam ochotę o porównanie nadmiernego konsumpcjonizmu do największej rozrywki XXI wieku, oczywiście w kupowaniu nie ma nic złego- sama lubię czasem wydać dodatkowy grosz na nową parę dżinsów. Jednak w Hiszpanii zakupy to forma spędzenia rodzinnie wolnego czasu, w sklepach często można zobaczyć całe rodziny, które po skończonych zakupach zabiorą się za odwiedzanie parków rozrywki, a potem posileniu się szybkim fast foodem. 
Wycieczka do centrum handlowego zamiast do parku to dla dzieci często codzienność, jeśli macie nieszczęście znaleźć się w jakimś centrum handlowym w weekend to na pewno będziecie mogli zwrócić uwagę na płaczące dzieci tarzające się po podłogach- są to ofiary konsumpcjonistycznego wychowania, właśnie wymuszają na rodzicach kolejną zabawkę...

A wy czego nie lubicie w Barcelonie? A może bezgranicznie jesteście zakochani w  tym mieście? Koniecznie podzielcie się swoją opinią w komentarzach!

Pozdrawiam,

Justa

Sunday, April 3, 2016

Przewodnik emigranta czyli czego się nie nauczyłam mieszkając w Hiszpanii

Czas leci jak szalony i to nie jest żadna nowość, wraz z wiekiem zdajemy sobie sprawę jak szybko mija każdy kolejny miesiąc, jeszcze niedawno były święta Bożego Narodzenia, a już za nami kolejna Wielkanoc. Pewnego wieczoru rozmyślałam właśnie nad kwestią czasu i zdałam sobie sprawę, że w Barcelonie mieszkam już 4 lata (nawet więcej, bo wcześniej przyjeżdżałam na studenckie trzymiesięczne wakacje)- mogłoby się wydawać, że to kupa czasu, biorąc pod uwagę, że przystosowanie do życia w obcym kraju przychodzi po 3 latach...


Jednakże, nawet po 4 latach mieszkania na obczyźnie są pewne aspekty życia codziennego do których ciężko się przystosować i właśnie one będą świadczyły o tym, że jesteśmy obcokrajowcami.
Dzisiaj mam dla was krótką listę, z której dowiecie się z czym musi zmagać się osoba mieszkająca w obcym kraju, niektóre bardziej osobiste, niektóre globalne, ale jestem pewna, że każdy kto mieszka za granicą zmaga się z tymi problemami tak jak i ja prawie codziennie.

Po pierwsze- Akcent i nowe słowa

Mimo, że mówię płynnie po Hiszpańsku i nie mam problemów, aby porozumiewać się w tym języku to tubylcy zawsze mogą wyłapać moją obcą wymowę. Ucząc się języka, wiele szkół kładzie specjalny nacisk na naukę, słówek, odmian, gramatyki, swobodnego porozumiewania się w obcym języku czy pisania wypracowań- tak naprawdę mało jest szkół do nauki języka hiszpańskiego, które zwracałyby uwagę tylko na wymowę. Tak naprawdę nie ma co się dziwić, bo nauczenie się akcentu jest najtrudniejszą i najbardziej żmudną pracą... Co prawda nie jestem specjalistką od nauczania języka, ale wydaje mi się, że nacisk na naukę akcentu powinien być kładziony od pierwszych dni zaznajomienia się z językiem obcym, i tak jak istnieją metody do nauki języka angielskiego skupiające się głównie na akcencie (np. metoda Callana), tak powinny istnieć one też i w innych językach (wiem, że wykonanie tego założenia byłoby o wiele trudniejsze niż w przypadku języka angielskiego). Sprawa akcentu zawsze jest skomplikowana, nie tylko ze względu na metody nauki, ale także na region w którym mieszkamy- osoby z Ameryki południowej mają całkiem inny akcent niż mieszkańcy Hiszpanii, ale nawet w Hiszpanii akcent jest niezwykle zróżnicowany, i tak inna będzie wymowa Andaluzyjczyka od Katalończyka czy osoby mieszkającej w Madrycie...

Jeśli już mówimy o nauce języka to chyba każdy, kto porozumiewa się w obcym języku wie, że niemożliwe jest nauczenie się wszystkich słów i jeśli stawiamy pierwsze kroki na obczyźnie czy czytamy w obcym języku to uczymy się nowych słówek codziennie. Potem zdarza się to nieco rzadziej, ale zazwyczaj są to sytuacje, które mogą stawiać nas w niezręcznej sytuacji i tak na przykład, kiedy zostanie opowiedziany żart czy śmieszna anegdota, wszyscy w okół się śmieją i tylko my zastanawiamy się o co chodzi czy chcemy opowiedzieć jakąś sytuację i nagle wybucha śmiech, bo źle odmieniliśmy jakieś słowo czy powiedzieliśmy coś co można zrozumieć w dwuznaczny sposób... Do takich sytuacji trzeba się przyzwyczaić i w miarę możliwości je polubić, wiem że może wydawać się to trudne, ale dystans do samego siebie jest niezwykle ważny!

Po drugie- przyjazdy i odjazdy

Wybierając życie w obcym kraju trzeba pamiętać, że musimy zostawić swoje dotychczasowe życie w Polsce, które będzie się toczyć własnym torem dalej tylko bez nas...
W wielu ważnych zdarzeniach nie będziemy mogli uczestniczyć z miliona innych powodów (brak urlopu, brak pieniędzy, wyjazd w inne miejsce) i trzeba liczyć się z tym, że może nas zabraknąć na wielu ważnych uroczystościach (ślub koleżanki, narodziny dziecka przyjaciółki czy rodzinna impreza). Często te momenty mogą być boleśnie odczuwane zarówno przez nas jak i przez naszych bliskich, jednak nie można płakać nad rozlanym mlekiem i mieszkanie na emigracji ma też mnóstwo pozytywnych atutów, jakimi bez wątpienia jest świetna wakacyjna miejscówka. Mieszkając za granicą trzeba się przyzwyczaić do tego, że czasem nasz dom czy mieszkanie zamienia się w hotel dla przyjaciół czy rodziny. Osobiście uwielbiam te momenty oczekiwania na przyjazd moich bliskich i odliczanie godzin do ich przylotu (w międzyczasie oczywiście sprzątanie i gotowanie często do późnych godzin). Wspólne spędzanie czasu, upychanie pysznych prezentów z Polski na półkach w kuchni oraz zwiedzanie kolejny raz Barcelony są niezwykle przyjemne, lekka konsternacja przychodzi raczej po powrocie bliskich do Polski, wtedy cała nasza przestrzeń staje się taka nijaka: nagle jest tak dużo przestrzeni wokół nas i potrzeba paru dni, aby wszystko wróciło do normy.
Inaczej ma się sprawa z przyjazdami do Polski, tu sytuacja się odwraca, bo mimo że bardzo fajnie nam się odpoczywa w swoich czterech kątach, to jednak wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej i naprawdę fajnie się wraca do swojego mieszkania (oczywiście z walizą napchaną polskimi smakołykami i innymi rzeczami).
Życie na emigracji pełne jest takich przyjazdów i odjazdów i wszystkie są naprawdę wspaniałe, bo wzbogacają nasze życie nadając mu kolorów, jednak decydując się na emigrację trzeba liczyć się z tym, że może nas zabraknąć w ważnych momentach, a także będziecie w tyle towarzyskich plotek i wydarzeń.

Po trzecie- Pogoda

Wydawać by się mogło, że Hiszpania, to taki idealny kraj, temperatury rzadko spadają poniżej 0 stopni Celsjusza, a słońce sprawia że naprawdę chce się  żyć!
Tak, to wszystko jest prawdą, w tym roku temperatury były szczególnie wysokie, w lutym dochodziły nawet do 20 stopni. Jednak są momenty takie, kiedy chciałabym poczuć mróz na policzkach, ubrać grube swetry i rękawiczki i ponarzekać trochę jak to beznadziejnie jest w zimie- oczywiście zdaje sobie sprawę, z tego że zawsze chcemy to czego nie mamy i moje tęsknoty mogą być całkiem nieuzasadnione. Jednak ciężko jest mi się przyzwyczaić do panującej tutaj pogody oraz słońca, bo wydaje mi się to nienaturalne- są momenty, kiedy w listopadzie chodzę w cienkim płaszczyku z okularami przeciwsłonecznymi na nosie i mam wrażenie, że coś jest nie tak- że ktoś powinien zgasić to słońce i dać trochę deszczu. Czasem po prostu chciałabym, aby przez parę dni padało przez przerwy, schować się pod kołdrę i nie wystawiać nosa na zewnątrz- jednak mieszkając w Hiszpanii, nie zdarza się to zbyt często!
Bardzo ciężko przyzwyczaić się także do panujących tutaj temperatur w lecie, kiedy mały spacer z domu do metra kończy się spłynięciem z ciebie całego makijażu, a ty mimo że przed chwilą brałaś prysznic mogłabyś równie dobrze wcale go nie brać, bo twój zapach przypomina raczej ten sprzed prysznica...

Po czwarte- autobusy 

Naprawdę uwielbiam Barcelońską komunikację miejską, o czym wspominałam wam już nieraz w moich postach, jednak sprawa ma się zupełnie inaczej jeśli chodzi o nieszczęsne autobusy...
Niestety muszę przyznać, że od kiedy pamiętam ten środek komunikacji nie należał do moich najulubieńszych, ten niezbyt elegancki pojazd bardzo często nie przyjeżdżał na czas, zawsze stał w korkach i tak naprawdę nigdy nie sprawiał wrażenia, jakby można było mu zaufać w ważnych momentach.
W Barcelonie nie jest inaczej, chociaż może autobusy miejskie są trochę bardziej nowoczesne, to i tak zbytnio nie przekonują mnie, aby właśnie je wybrać jako mój środek transportu. Dodatkowym utrudnieniem jest rozkład jazdy, z którego dowiemy się tylko o której autobus wyjechał z bazy, o ile czasami możemy wywnioskować ile powinien wynieść czas przejazdu staje się to zupełnie bezużyteczną wiedzą zwłaszcza w godzinach szczytu. Jeśli dodamy do tego niezbyt czytelne trasy autobusów, a także przystanki autobusowe, które nie zawsze rozstawione są w logiczny sposób, to okażę się, że korzystanie z autobusu nie należy do tych najprzyjemniejszych form przemieszczania się.
Wiem, że nie wszyscy traktują ten środek komunikacji z taką niechęcią jak ja, jednakże jest to jedna z tych rzeczy do których ja nie mogę się przyzwyczaić mieszkając w Barcelonie...

Po piąte- zakupy

W hiszpańskich supermarketach próżno szukać mąki ziemniaczanej (tą znaleźć można w rosyjskich sklepach spożywczych), kiśli, budyniu czy kaszy jaglanej... O upieczeniu sernika nie ma mowy, także podjadanie pysznych kabanosów staje się problematyczne, bo nie znajdziemy ich na sklepowych półkach...
Jednakże z biegiem czasu nauczyłam sobie radzić z tym drobnym niedoglądnięciem, jakim jest brak niektórych produktów w sklepach spożywczych i menu planuje o wiele wcześniej, kupując kasze jęczmienną i gryczaną w Polsce, przywożąc także zapasy kabanosów, kiśli i budyniu.
I tylko czasem, kiedy kończą mi się zapasy próżno szukam na sklepowych półkach polskich produktów spożywczych- na szczęście jestem w miarę często w Polsce (jak nie ja to ktoś mnie odwiedza) i sytuację, w których moja spiżarnia jest pusta nie zdarzają się często!
Jeśli ciekawi was jakich jeszcze produktów mi brakuje to zapraszam do jednego z moich wcześniejszych wpisów na ten temat- polskie produkty spożywcze, których nie ma w Hiszpanii.

A wy czego nie nauczylibyście się mieszkając za granicą? A może jesteście emigrantami jak ja i jest coś do czego nie możecie się przyzwyczaić?

Koniecznie podzielcie się swoimi spostrzeżeniami w komentarzach, na pewno nie tylko ja przeczytam je z ciekawością.

Pozdrawiam,

Justa