Sunday, April 30, 2017

10 dowodów na to, że Hiszpanie robią wszystko inaczej

Jeśli zdecydujecie się przeprowadzić i mieszkać w Hiszpanii to na pewno spotkacie się z wieloma rzeczami, które tutaj robi się zupełnie w inny sposób niż w Polsce. Niektóre łatwo zrozumieć i się do nich przyzwyczaić, inne natomiast wciąż przyprawiają o ból głowy. Dzisiaj przygotowałam dla was dziesięć najdziwniejszych zachowań i przyzwyczajeń Hiszpanów- niektóre naprawdę was mocno zaskoczą! Zapraszam!




  1. Sjesta- czas święty


O świętym czasie sjesty pisałam już wiele razy, ale naprawdę nie da się o niej nie wspomnieć wspominając o Hiszpanach... Tak naprawdę to co kiedyś było błogosławieństwem i odpoczynkiem od pięknej pogody dzisiaj dla wielu jest przekleństwem. Dlaczego? Właśnie przez cudowną ,,sjestę’’ Hiszpanie są jednym z narodów, którzy spędzają najwięcej czasu poza domem… No właśnie kiedyś przerwa w ciągu dnia pozwalała na spokojne zjedzenie obiadu, nakarmienie dzieci i nabranie siły do dalszej pracy- dzisiaj mało kto może pozwolić sobie na powrót w czasie przerwy do domu, a to dlatego, że dojazd zajmuje więcej czasu niż przerwa. Wiele Hiszpanów właśnie przez sjestę jest zmuszonych do wyjścia wcześnie rano z domu i powrót późnymi godzinami wieczornymi- oczywiście jeśli firma jest wymagająca i godziny ekstra są wymagane przez szefów to czas spędzony poza domem jest jeszcze dłuższy. Żeby nie było, że jest to tylko mój wymysł- problem ten został dostrzeżony także przez władze, które co już któryś rok z rzędu mówią o konieczności zrezygnowania z przerwy w ciągu dnia. Nie wiem tylko czy to co tak długo funkcjonuje w państwie zostanie zmienione naprawdę czy jest to tylko temat zastępczy dla innych ważniejszych wydarzeń...


  1. Dwa nazwiska


W Hiszpanii każdy przychodzi na świat, a potem umiera- robi to z tymi samymi dwoma nazwiskami, które dziedziczy po rodzicach- pierwsze jest zawsze po tacie i to nazwisko przekazuje swoim dzieciom, a drugie jest po mamie. O ile w Hiszpanii jest to całkiem normalne i wszyscy się już do tego przyzwyczaili o tyle w Polsce stanowi to niemały problem- zwłaszcza jeśli trzeba załatwić sprawy urzędowe. Kiedy wypełnialiśmy papiery w Urzędzie Stanu Cywilnego- urzędniczka nie mogła zrozumieć, że mój wtedy przyszły mąż ma dwa nazwiska i parokrotnie sprawdzała to wraz z jego dowodem (największym problemem był brak miejsca w formularzu, który musiała wypełnić). Posiadanie jednego nazwiska nie jest jakimś dużym problemem, kiedy muszę podać dwa nazwiska w jakimś formularzu po prostu powtarzam dwa razy moją godność.
Jeśli jesteście ciekawi jak na nazwisko będzie miało moje dziecko- to nietrudno się domyślić, że pierwsze będzie po moim mężu (Hiszpańskie), a drugie moje (100% Polskie)- mam nadzieję, że w szkole nauczyciele sobie z tym poradzą!


  1. Ślub- zmiana nazwiska?


W Polsce żadna kobieta zbytnio nie przyzwyczaja się do swojego panieńskiego nazwiska- wszak wiadomo, że tylko kiedy wyjdzie za mąż to zaraz szybciutko je zmieni. Chociaż istnieje możliwość zarówno zostania przy swoim nazwisku jak i noszenia nazwiska dwuczłonowego to jednak większość kobiet dalej podąża tradycyjną ścieżką przyjmując nazwisko męża. W Hiszpanii przyjęcie nazwiska męża jest praktycznie niespotykane- wiąże się to głównie z przekazaniem swojej godności przyszłemu pokoleniu, które w przypadku zmiany nosiłoby dwa takie same nazwiska. O ile dla nas Polaków to żadna różnica czy ktoś ma na nazwisko Moreno Moreno czy Moreno Rubio to dla Hiszpanów noszenie takich samych nazwisk świadczy o tym, że rodzice byli ze sobą spokrewnieni…
Co ciekawe na początku nie byłam zbytnio zadowolona, że nie będę mogła nosić pięknego hiszpańskiego nazwiska, które nadałoby egzotyczności mojemu imieniu- jednak z biegiem czasu uważam, że pozostanie przy swoim nazwisku to najlepsza rzecz, która mogła mi się przytrafić wychodząc za mąż za Hiszpana.
Jest jeszcze jeden niewątpliwy plus takiego stanu rzeczy- niewątpliwa wygoda- po ślubie nie trzeba tak często chodzić po urzędach wymieniając wszystkie dokumenty. Niektóre z moich koleżanek też zdecydowały pozostać się przy swoim nazwisku tym samym zachowując swoją indywidualność!


  1. Imiona dzieci po rodzicach


Będąc dalej w temacie nazwisk, dzieci i rodziców to jedna rzeczy, która jest bardzo typowa dla hiszpańskich rodzin to nadawanie imion dzieciom takim samym jak rodzice. I tak w mojej rodzinie moja teściowa nosi takie same imię jak jej mama, a jej brat nazywa się tak samo jak jej tata. Dla mnie stanowi to nie lada problem zwłaszcza słuchając historii, gdzie ojciec nazywa się tak samo jak dziadek, syn i wnuk- zazwyczaj nigdy nie wiem o kogo chodzi... Obecnie wiele rodzin rezygnuje z tego zwyczaju nadając dzieciom zupełnie inne i nowoczesne imiona- jednak my długo szukając imienia dla naszego dziecka, które miałoby swój odpowiednik zarówno w języku polskim, katalońskim i hiszpańskim zdecydowaliśmy się dać mu na imię Paweł (kat. Pau)- czyli tak jak nazywa się mój mąż.


  1. Długie adresy


Hiszpanie chyba lubią komplikować sobie życie- nie tylko nosząc dwa nazwiska, ale także wymyślając niezwykłe skomplikowane adresy, których napisanie na kartce zajmuje dobre 10 minut. O ile w Polsce w większości przypadków jest bardzo prosto- wystarczy podać nazwę ulicy, domu i mieszkania, o tyle w Hiszpanii niektóre adresy przypominają długą litanię… Przykładowo Ana mieszka na ulicy Sant Heronimo 118 2 1, co oznacza że Anna mieszka na ulicy Hieronima 118, na drugim piętrze, pierwsze drzwi- jeśli dodamy do tego skomplikowaną nazwę miejscowości oraz prowincję to czasem potrafi wyjść tekst tak długi, że na kartce nie zmieszczą się pozdrowienia z wakacji.


  1. Hiszpan- Hiszpanowi nierówny


Kiedy poznacie wielu Hiszpanów bliżej to szybko przekonacie się, że Hiszpan- Hiszpanowi jest nierówny. Nie tylko dzieli ich akcent, czasem inny język oraz historia regionu z którego pochodzą- ale przede wszystkim charakter. Mieszkając w Barcelonie, gdzie mieszanka kulturowa przypomina zwariowany koktajl nie trudno jest zauważyć różnice pomiędzy poszczególnymi Hiszpanami. Zaczynając od Andaluzyjczyków, których poznamy po niedbałej mowie i dziwnym akcencie- którzy są chyba najbardziej hiszpańscy z całego półwyspu iberyjskiego, a skończywszy na zamkniętych w sobie Katalończykach czy mieszkańcach kraju basków. Jeśli chodzi o charakter to pewnie nie raz usłyszycie, że Andaluzyjczycy są najbardziej leniwi, uwielbiają zabawy (tak właśnie stamtąd pochodzi taniec flamenco czy sławne sewillany) oraz nie trzymają się ich pieniądze. Jeśli chodzi natomiast o Katalończyków to część osób twierdzi, że gdyby nie ich bycie skąpym (inni nazywają to przezornością) to Hiszpania już dawno przestałaby istnieć, są oni też bardziej zamknięci w sobie, a ich tańcem narodowym są spokojne sardany. Czasem wydawać się może, że jednolita Hiszpania istnieje tylko na mapie!




  1. Ciągłe całowanie się


W Hiszpanii wszyscy ciągle rozdają sobie buziaki- nie chodzi tylko rodzinę czy bliższych znajomych, ale także osoby które spotykają pierwszy raz w swoim życiu czy współpracowników. Każde przywitanie się, pożegnanie się musi być oznaczone buziakami- po pięciu latach mieszkania w Hiszpanii przyzwyczaiłam się do tego zwyczaju i nawet trochę go polubiłam. Ale początki były dla mnie naprawdę bardzo ciężkie- cóż większość z nas Polaków raczej nie lubi okazywać swoich emocji, a podanie ręki wydaje się być największym poświęceniem. Kiedy więc pierwszy raz jechałam do Hiszpanii niemałym szokiem było dla mnie to, że będę musiała pocałować rodzinę mojego chłopaka, której przecież nie znam! Jednak po pewnym czasie przezwyciężyłam swój opór i pocałunki na przywitanie stały się czymś zupełnie normalnym- jednak niektórzy są bardziej oporni, mój brat po paru latach przyjeżdżania do Hiszpanii zawsze woli podać rękę!


  1. Ah- te hiszpańskie mamuśki!


Bycie dzieckiem w Hiszpanii musi być bardzo fajne- hiszpańskie mamy są niezwykle pomocne dla swoich pociech: przygotują obiad, poskładają pranie, poodkurzają, a kiedy nastolatki odsypiają imprezę te bez żadnej skargi wypiorą pobrudzone ubrania starając się nie budzić dziecka. Nie ma w tym nic dziwnego, że Hiszpanie są jednym z europejskich narodów który usamodzielnia się najpóźniej- w końcu nie ma nic lepszego niż Hotel MAMA.
Nie wiem skąd wynika nadopiekuńczość hiszpańskich matek i na pewno ma to też wiele dobrych stron- wiele młodych Hiszpanów jest w stanie żyć na bardzo dobrym poziomie, gdyż całe swoje zarobione pieniądze mogą przeznaczyć na ubrania, dalekie wycieczki czy imprezy. Tym samym hiszpańskie mamuśki też są szczęśliwe, bo czują się potrzebne i samotność im nie doskwiera- jednak ja jestem zdania, że prawdziwe i ciekawe życie przychodzi dopiero wtedy, kiedy zaczniemy mieszkać samemu!


  1. Ulica jest drugim domem


Czasem można odnieść wrażenie, że Hiszpanie wcale nie potrzebują spędzać czasu w domu lub mieszkaniu- a bycie w jakimś pomieszczeniu dłużej niż parę godzin jest dla nich prawdziwą katorgą. W sumie nie ma się im co dziwić, w sumie pogoda w Hiszpanii jest prawie zawsze piękna, a mieszkania często mają zły rozkład przez co jest w nich ciemno i zimno. W parkach często organizowane są grille czy imprezy dla najmłodszych, barowe ogródki są zawsze pełne ludzi, którzy uwielbiają spędzać wolny czas właśnie poza domem- jeśli akurat pogoda nie sprzyja zawsze można napić się kawy lub piwa w środku i porozmawiać z barmanem o upływającym życiu. Parki zawsze są pełne ludzi, którzy biegają lub ćwiczą na maszynach przypominających te w siłowni- i chyba tylko w niedzielę i w czasie sjesty ulice są puste, a wszyscy pochowali się w swoich czterech ścianach odpoczywając i zbierając siły na kolejne wyjście...


  1. Im głośniej tym lepiej

Kiedy w Europie już od dawna jest wiadomo, że głośne mówienie wcale nie polepsza komunikacji i nie spowoduje tego, że nasz odbiorca lepiej nas zrozumie- to w Hiszpanii chyba ciągle o tym nie mogą usłyszeć…
Nawet jeśli przyjedziecie do Hiszpanii pierwszy raz to na pewno zwrócicie uwagę na to, że część osób tutaj nie wraca się do siebie normalnym tonem, ale krzyczy! Nie ważne czy osoba, do której się zwracają znajduje się zaraz obok nich czy może znajduje się po drugiej stronie ulicy. Jeśli weźmiemy pod uwagę ile Hiszpanów znajduje się w przeciętnym barze czy na ulicy to można sobie wyobrazić hałas, który tutaj panuje- jedynym pocieszeniem jest to, że do tego ciągłego hałasu można się z czasem przyzwyczaić!




A wy spotkaliście się z czymś co Hiszpanie robią inaczej niż my Polacy? A może jest coś co szczególnie was zaskoczyło w tym wpisie?



Koniecznie dajcie znać w komentarzach!

Sunday, April 23, 2017

Prowadzenie ciąży w Hiszpanii- czy jest tak samo jak w Polsce?

Od pewnego czasu tematy ciążowe są mi bardzo bliskie- szczególnie ciekawe wydaje mi się porównanie tego jak ten szczególny okres wygląda w różnych krajach. Dzisiaj przygotowałam posta o tym jak wygląda prowadzenie ciąży przez lekarzy i opieka zdrowotna w Hiszpanii w końcu co kraj to obyczaj i w każdym kraju są inne metody. Czy są one lepsze czy gorsze? O tym ciężko jest mi zdecydować- ale może wy mi w tym pomożecie?



PRYWATNIE CZY PAŃSTWOWO

Pierwszym pytaniem jakie pojawia się po tym jak zobaczymy magiczne dwie kreseczki na teście ciążowym to- to jakiego lekarza się wybrać, od tego przecież zależy nie tylko nasz komfort, ale także naszego dziecka!
Rozmawiając z moimi polskimi koleżankami, które były w ciąży w Polsce wyszłam z założenia, że jeżeli kogoś stać to mało kto nawet bierze pod uwagę prowadzenia ciąży przez NFZ. Co ciekawe w Hiszpanii początkowo nawet do głowy mi nie przyszło, żeby chodzić do prywatnego lekarza- większość osób, które znam także zdecydowały się skorzystać z wizyty państwowo (Seguridad Social). Jednak znane są mi też przypadki dziewczyn, które ze względu na ubezpieczenie w pracy zdecydowały się na prywatną służbę zdrowia lub z jakiś względów chciały wykonać dodatkowe badanie USG i jednorazowo wybrały się prywatnie do lekarza. Ja nie żałuje mojej decyzji i myślę, że w Hiszpanii nie warto płacić dodatkowych pieniędzy, bo państwowa służba zdrowia jest na bardzo dobrym poziomie- ale jak wiadomo pewnie znajdą się też osoby, które mają całkiem odmienne zdanie.

JAK WYGLĄDA PROWADZENIE CIĄŻY W HISZPANII?

Początki są zawsze trudne, w końcu każda przyszła mama chciałaby wiedzieć jak najszybciej i na 100% czy na pewno będzie miała dzidziusia (nie mówiąc o jego płci czy kolorze włosów)- jednak w Hiszpanii trzeba się uzbroić w cierpliwość. Najważniejszą rzeczą, którą należy wykonać przed umówieniem się na wizytę do lekarza to potwierdzenie ciąży samemu w domu- wykonując powszechnie dostępny w aptece test ciążowy (obecnie dają one 99,9% pewności). Co ciekawe na pierwszej wizycie spotkamy się z tylko z położną, która poinformuje co można i czego nie można robić w tym specjalnym dla każdej kobiety okresie oraz ustali wizytę z ginekologiem i przyszłe badania krwi. Jak dla mnie było to małe zaskoczenie, w końcu chciałam zobaczyć pęcherzyk ciążowy na własne oczy i upewnić się na 200%, że to właśnie to! Co ciekawe podczas prowadzenia ciąży to właśnie z położną są najczęstsze spotkania, które w zależności od potrzeby odbywają się co 3-4 tygodnie.

PIERWSZY TRYMESTR

Pierwsze ważne badania odbywają się w 10 tygodniu ciąży- wtedy zostaje pobrana krew, gdzie oprócz standardowej morfologii bada się zagrożenie chorobami genetycznymi, które wraz z badaniami USG są w stanie stwierdzić ewentualne odchylenia od normy. Pierwsza wizyta na której zostanie wykonane badanie USG przez lekarza ginekologa odbywa się dopiero w 13 tygodniu ciąży, wtedy też dowiemy się czy wszystko jest w porządku- nie wiem jak jest w Polsce, ale w Hiszpanii doktor najpierw wykonuje swoją pracę, a dopiero potem woła partnera lub męża, aby pokazać mu zarodek i pokazać jak bije malutkie serce.
Muszę przyznać, że pierwsze badanie było dla mnie najbardziej stresujące- w końcu do 13 tygodnia nie wiedziałam nic na temat przyszłego życia, które w sobie noszę (w końcu mogło się okazać, że zamiast jednego pęcherzyka są dwa i będziemy mieć bliźniaki!). Na szczęście badanie wyszło pomyślnie i odbyło się bez niespodzianek, a ja zostałam całkowicie uspokojona przez lekarza, a na następną wizytę znowu przyszło mi czekać...

Rady położnej w pierwszym trymestrze ciąży

Pierwszy trymestr ciąży to niezwykle ważny czas dla rozwoju naszego przyszłego dziecka- oprócz stresu związanego z modelowym rozwojem płodu dochodzi strach o ewentualne poronienie... Jeśli dodamy do tego rady wyczytane w internecie (malowanie paznokci, farbowanie włosów oraz inne ciążowe zabobony), a także rady rodziny i doświadczonych koleżanek to naprawdę można zwariować. Jak się okazuje nie tylko w internecie można wyczytać zupełnie sprzeczne rady, ale nawet niektóre położne w zależności od otrzymanej formacji mogą nam przedstawić zupełnie inny punkt widzenia. Pani, z którą my się spotykaliśmy bardzo lekko podchodziła do sprawy i praktycznie pozwoliła mi na wszystko (no oczywiście oprócz jedzenia surowego mięsa czy sushi)- zaleciła leczenie zębów, nie odradzała latania samolotem czy uprawiania sportów (oczywiście oprócz tych, które mogą zakończyć się upadkiem tj. rower, narty czy rolki). Niektóre z moich hiszpańskich koleżanek mimo tego miały pewne wątpliwości dotyczące np. jedzenia hiszpańskich wędlin (zwłaszcza chodzi o te wielkie nogi), ale nasza położna wytłumaczyła nam, że toksoplazma jest tak rzadkim zjawiskiem, że bez problemu można sobie pozwolić na kanapkę z szynką jamón od czasu do czasu...
Akurat miałam parę spraw do załatwienia w Polsce, dlatego też po konsultacji z lekarzem już bez stresu zdecydowałam się na wylot i przy okazji leczenie zębów. Co ciekawe moja zaufana dentystka w Polsce nie miała problemów z leczeniem moich zębów- natomiast, kiedy w wyjątkowej sytuacji poszłam do hiszpańskiego dentysty ten nie zaleczył mi leczenia stosując tylko czasowe rozwiązania... Nie wiem skąd wynika to różne podejście stomatologów w Polsce i Hiszpanii, ale z drugiej strony sam stosunek do leczenia zębów w obu krajach jest też inny i ja zdecydowanie wolę polskie stanowisko w tej sprawie!

DRUGI TRYMESTR

W drugim trymestrze coraz częściej zaczęliśmy się spotykać z naszą położną, która przy każdej wizycie mnie ważyła i mierzyła ciśnienie- w tym okresie wykonuje się też badania krwi, moczu oraz tak popularne i wywołujące gęsią skórkę badania cukru oraz połówkowe badania USG, gdzie zmierzone zostaną wszystkie narządy wewnętrzne dzidziusia. Drugie badania USG są chyba najbardziej wyczekiwanym przez rodziców, bo wtedy właśnie dowiemy się jaką płeć ma nasze dziecko- no chyba, że nie chcemy tego wiedzieć. My dostawaliśmy codziennie pytania o to czy to chłopczyk czy dziewczynka, dlatego podczas wizyty była to pierwsza rzecz o którą zapytaliśmy!
Jedną z różnic, które zauważyłam w podstawowych badaniach w Polsce i Hiszpanii było badanie cukru- tyle się naczytałam i nasłuchałam o tym jakie to straszne jest to doświadczenie w moim rodzimym kraju, że nie można nic jeść, że trzeba siedzieć trzy godziny w przychodni i w ogóle, że prawie wszyscy są bliscy omdleniu po takiej dawce cukru. W Hiszpanii pierwsze badanie cukru we krwi trwa godzinę- co ciekawe nie ma zalecenia o tym, że trzeba przyjść na nie na czczo właśnie, aby uniknąć ewentualnego złego samopoczucia. Jeśli wyniki będą złe to wtedy wykonuje się trzygodzinne badanie krzywej cukrowej- które wygląda właśnie tak jak w Polsce.
Co ciekawe w Hiszpanii w okresie ciąży wykonuje się także szczepienia- nie wiem jak to jest w Polsce, ale wydaje mi się że raczej nie jest to praktykowane (jeśli się mylę, to poprawcie mnie w komentarzach). W drugim trymestrze obowiązkowa jest szczepionka przeciw grypie (oczywiście jeśli ktoś nie jest wyznawcą szczepień to może odmówić)- ja akurat byłam dosyć mocno przeziębiona więc przyjemność ta mnie ominęła. Co ciekawe był to okres zimowo- świąteczny i w domowym zaciszu w Polsce grypa dopadła mojego brata i tatę, w sumie nie wiem czy przez moje wcześniejsze przeziębienie, ale jakimś cudem uchowałam się od tego wrednego choróbska!

Drugi trymestr ciąży to chyba najbardziej spokojny czas w okresie ciąży- brzuch jeszcze nie jest zbyt duży, więc można żyć normalnie ciesząc się każdą chwilą. Z drugiej strony wszystkie podstawowe badania zostały już wykonane więc jeśli wszystko jest w porządku to przychodzi tak długo oczekiwany spokój myśli i ducha. Dodatkowo poród wydaje się być tak odległy w terminie, że nikt jeszcze za bardzo nie zaprząta sobie tym głowy ciesząc się pierwszym kontaktem z dzieckiem- jakim są jego ruchy!

TRZECI TRYMESTR 

O ile drugi trymestr minął mi miło i spokojnie o tyle w trzecim trymestrze zaczęły się schody- coraz większy brzuch powodował ociężałość, dodatkowo wizja porodu na zajęciach w szkole rodzenia powodowała większy strach, ale zacznijmy od początku...
Na jednym ze spotkań z położną dostaliśmy plan porodu, w którym mieliśmy zakreślić nasze preferencje- co ciekawe było to chyba w 27-28 tygodniu ciąży, w którym o porodzie nie myślałam wcale (więcej o planie porodu napisze wam już po naszym rozwiązaniu)! W tym samym okresie zapisaliśmy się do szkoły rodzenia, w której oprócz wiedzy na temat porodu i niemowlaków wykonywane są ćwiczenia, które mają pomóc w porodzie (to się jeszcze okaże)- kurs trwa około 7 tygodni i jest bezpłatny.
Trzeci trymestr to ostateczne przygotowanie do porodu- na każdym kroku można poczuć, że żarty się skończyły i że za chwilę wydarzy się to do czego przygotujemy się od samego początku. Oprócz badania krwi, moczu oraz standardowych badań z położną na których mierzone jest ciśnienie oraz przyrost wagi, wykonywane jest także ostatnie USG (około 33 tygodnia ciąży), w którym stwierdza się głównie ułożenie dziecka. Ostatnie USG było dla mnie największym rozczarowaniem- nie mogłam się doczekać, kiedy znowu zobaczę mojego maluszka- niestety obraz był na tyle surrealistyczny, że nie pomogło to nic mojej wyobraźni.
W ostatnim tygodniu ciąży wykonywane jest także już ostatnie badanie krwi i moczu oraz wykonywana jest szczepionka przeciw krztuścowi- według najnowszych badań wykonanie w tym okresie szczepionki zmniejsza ryzyko zachorowań dzieci w późniejszym okresie. Wszystkie badania, szczepienia i spotkania z położną są bezpłatne co pozwala zaoszczędzić pieniądze na wyprawkę dla dzidziusia- szczególnie, że w Hiszpanii nie ma co liczyć na żadne becikowe czy inną pomoc od państwa.

Wiem, że Ci, którzy chodzili do prywatnego ginekologa w Polsce mają USG co 4 tygodnie- a jakby tego było mało to jest one w 4D. Wiem, że w Hiszpanii koszt takiego badania to około 100-150 euro- ale cena nie jest głównym powodem dlaczego się na nie nie zdecydowałam, chociaż nie ukrywam że nie jest to mały koszt. Uznałam, że jeśli nie będzie potrzeby to zadowolę się podstawowymi badaniami, wyczytałam też na blogu mamaginekolog, że tak naprawdę to gadżet dla rodziców- w końcu jeszcze zdążę się nacieszyć tym jak wygląda moje maleństwo.

DODATKOWE BADANIA I SYTUACJE WYJĄTKOWE

Czasami nie wszystko idzie tak prosto jakbyśmy tego chcieli i bywa, że jest coś co nas znacznie niepokoi nie pozwalając zasnąć. W takich sytuacjach w każdym centrum ginekologicznym istnieje ostry dyżur położnych, do którego można się udać w nagłych przypadkach. Do ich zadania należy sprawdzenie czy dziecku odpowiednio bije serce, sprawdzenie ciśnienia mamie, sprawdzenie moczu paskiem testowym etc., a potem uspokojenie zdenerwowanej mamuśki lub skierowanie jej na ostry dyżur do szpitala.
Jeśli rzeczywiście coś nam dolega to na ostrym dyżurze niezależnie od godziny dostaniemy w pełni fachową opiekę- podstawowe badania, USG dziecka, sprawdzenie przez ginekologa długości szyjki macicy, monitoring płodu czyli obserwacja skurczy i bicia serca maluszka etc. Po tak dokładnych badaniach każda przyszła mama powinna być już uspokojona- ja w wyniku problemów z upierdliwą infekcją byłam zmuszona do dwóch wizyt w szpitalu, ale na szczęście wszystko się wyjaśniło, a ja dzięki wnikliwej obserwacji przestałam się denerwować najmniejszymi szczegółami.

CO BYM ZMIENIŁA W HISZPAŃSKIM SYSTEMIE

Osobiście jestem bardzo zadowolona z opieki zdrowotnej w Hiszpanii, którą otrzymałam będąc w ciąży- co prawda spotkania z położną w pierwszym trymestrze wydawały mi się trochę zbyt powierzchowne i to był akurat okres w którym najbardziej się denerwowałam. Jednak z biegiem czasu wizyty były coraz bardziej szczegółowe co mnie coraz bardziej uspokajało- jednak czułabym się o wiele bezpieczniej gdyby co jakiś czas zamiast położnej zobaczył mnie ginekolog (nawet niekoniecznie z badaniem USG), z drugiej strony może rzeczywiście jeśli nic się nie dzieje to bardziej szczegółowe kontrole nie są potrzebne? Sama nie wiem, pewnie też dużo zależy od położnej, która nas przyjmuje bo każda ma własne przyzwyczajenia, które czasem wynikają z edukacji, którą pobierała...

Jest to jeden z serii postów o ciąży i macierzyństwie w Hiszpanii- tutaj znajdziecie wszystkie informację dotyczące pracującej matki.

Macie wspomnienia dotyczące prowadzenia ciąży?
A może jest coś co was szczególnie zaskoczyło w hiszpańskim systemie?

Pozdrawiam,

Justa 






Thursday, April 13, 2017

Hiszpańskie tradycje Wielkanocne, które cię zaskoczą TOP 5

Dzisiaj wieczorem w Hiszpanii zaczynamy celebrację Wielkiego Tygodnia- to doskonały powód do przyjrzenia się jeszcze raz hiszpańskim tradycjom, niektóre są zbliżone do Polskich. Inne natomiast zadziwiają przepychem i wydają się być trochę przerysowane. Dzisiaj przygotowałam dla was zestawienie tych zwyczajów, które pomimo tego że mieszkam w Barcelonie już ładnych parę lat dalej mnie zaskakują!
Zapraszam serdecznie na posta!


1. BRAK ŚWIĄTECZNYCH KARTEK

Zazwyczaj w Święta Wielkiej Nocy jedziemy do Polski- zdarza się jednak w życiu parę sytuacji, kiedy podróż samolotem nie jest możliwa (zaawansowana ciążą może być jednym z takim powodów). Wtedy najlepszym sposobem jest przypomnienie o sobie swojej rodzinie i znajomym jest wysłanie im świątecznej kartki- jedni wolą te z symbolami religijnymi inni natomiast wybiorą wiosenne kurczaczki i zajączki. Jednak obojętnie to jaki model kartki zdecydujecie się kupić w Barcelonie to niestety będziecie musieli nieźle się go naszukać, bo jest to produkt praktycznie niedostępny! Nie wiem skąd wynika taka kolej rzeczy- czy z tego, że mało kto kartki wysyła czy może z tego, że nigdy nie było tutaj takiej tradycji... Co ciekawe, kiedy w poszukiwaniu tego drobiazgu poszłam zapytać się w jednym ze sklepów papierniczych, sprzedawca patrzył na mnie jak na kosmitę pytając czy na pewno nie chodzi mi o kartki z okazji dnia matki... No cóż, trzeba będzie znaleźć inny sposób na ten świąteczny drobiazg, zrobić zapasy w Polsce lub zająć się produkcją na zapas...

2. NIEDZIELA PALMOWA

Niedziela palmowa to chyba jeden z najbardziej kolorowych dni w Hiszpanii- kościoły jak nigdy zapełnione są wiernymi, którzy w rękach trzymają zielone lub beżowe palmy zrobione z liści. No właśnie te palmy to coś co zaskoczyło mnie w Hiszpanii- przecież dobrze pamiętam polskie palmy, gdzie każda jedna wydaje się być bardziej kolorowa od drugiej. I kiedy w zeszłym roku dla zestawienia przywiozłam małą hiszpańską palemkę do Polski to niestety trzeba przyznać, że hiszpańska palma wypadła blado dosłownie i w przenośni. Jednak tajemnica hiszpańskich palm tkwi głównie w ich wielkości, niektóre znacznie przewyższają swojego właściciela i to nie tylko wtedy, kiedy jest on dzieckiem! Oprócz palm, które można kupić w sklepie i na straganach, w kościołach można zobaczyć gałązki oliwne, laurowe czy liście naturalnych palm- mi najbardziej podobają się właśnie te ostatnie! Na mszach tradycyjnie odbywa się święcenie palemek, a w godzinach popołudniowych odbywają się także procesje, gdzie między innymi można zobaczyć platformę z Jezusem na osiołku.


3. PROCESJE WIELKANOCNE

Procesję zaczynają się już w Niedzielę Palmową, jednak ta najważniejsza przypada w Wielki Czwartek oraz w Wielki Piątek (Barcelona)- kiedy późnym wieczorem na hiszpańskich ulicach zobaczyć można niezwykle efektowne pochody, które w niektórych regionach stały się prawdziwą atrakcją turystyczną. Co ciekawe w innych regionach Hiszpanii procesje zaczynają się już w Wielką Środę, a czasami nawet odbywają się rano.


Jak to często bywa w Hiszpanii pochody urządzane są z wielkim rozmachem, a ich uczestnicy często przekraczają swoje własne granicę- tak aby oddać hołd tradycji i wierze. Co prawda biczowanie się i publiczne krzyżowanie nie jest tak zadomowione w Barcelonie jak w Ameryce Południowej czy na południu Hiszpanii, ale uczestnicy schowani pod szpiczastymi kapturami niosą wielkie krzyże oraz ciężkie platformy- często pokonując długą drogę nawet na boso. W pochodzie uczestniczą także ubrane w tradycyjne hiszpańskie czarne stroje wdowy, które czasami mają przysłoniętą twarz woalką. Oczywiście w uroczystościach nie może zabraknąć muzyki, gdzie główną rolę odgrywają: bębny, trąby, a czasem nawet większe orkiestry- poniżej filmik z procesji w Maladze, który świetnie obrazuje jak te pochody wyglądają!


4. MONAS DE PASCUA

Parę tygodni przed Wielkanocą wszystkie półki w katalońskich piekarniach i cukierniach zapełniają się kolorowymi kompozycjami zrobionymi z czekolady- to tzw. monas de Pascua. Starodawna tradycja sięga nawet XV wieku, jednak na przestrzeni lat zmieniła się znacznie forma w której obecnie zobaczyć można ten specyficzny rodzaj słodkości. Sama nazwa mona pochodzi od arabskiego słowa munna co oznaczało prezent, natomiast to co dzisiaj przybrało formę czekoladowej rzeźby było okrągłym plackiem (a jeszcze wcześniej chlebem), w którego wnętrzu ukrywały się czekoladowe jajka. Chociaż w niektórych regionach zamiast czekoladowego jajka sprzedawane są jeszcze bułki lub słodkie placki z prawdziwymi jajami- na dodatek w skorupie!


Czekolada na dobre zastąpiła słodkie ciasta dopiero w XX wieku, natomiast pierwsza wystawa tych misternych figurek odbyła się w Barcelonie w 1904 roku- kiedy cały świat zakochał się w tych słodkich posągach, a cukiernicy zyskali miano artystów!


Jedna rzecz, która się nie zmieniła przez lata to okres, w którym spożywa się ten słodki przysmak i co roku przypada na Poniedziałek Wielkanocny!

5. ODEJŚCIE OD TRADYCJI ?

W Hiszpanii wszystko się robi na 200%, albo nie robi się tego wcale- wiele mieszkańców Hiszpanii rezygnuje z celebracji świąt i postanawiają spędzić je po prostu na wypoczynku. Coraz popularniejsze staje się więc wykorzystanie długiego weekendu i wyjazd do jakiegoś miasta w Europie lub też spędzenie tych dni na plaży (tym bardziej, że pogoda zaczyna być już prawie letnia). Ten sam brak zainteresowania świętami widać także chociażby na półkach sklepowych hiszpańskich sieci- brakuje wszechobecnych w Polsce zajączków, kurczaczków oraz kolorowych pisanek (bo te właściwie tutaj nie istnieją). Kiedy parę lat temu chciałam przyozdobić moje mieszkanie na przyjazd rodziny wiosennymi akcentami musiałam poprosić mamę o zakup kolorowych gadżetów- bo chociaż schodziłam wiele sklepów nie znalazłam nic godnego swojej ceny... Nie wiem czy brak świątecznej atmosfery wynika z tego, że Hiszpanie raczej rzadko zapraszają do siebie rodzinę, aby ten dzień spędzić razem czy kiedy już się spotykają to skupiają się tylko na religijnym wymiarze świąt?

Jeśli chodzi o kulinarny wymiar świąt to informacje na ten temat możecie znaleźć w jednym z postów z zeszłego roku- przepis na Wielkanocne torrijas.


A wy jak spędzacie Święta Wielkiej Nocy w tym roku?

Ja w tym roku spędzam święta z hiszpańską rodziną, tym razem połączymy polskie tradycje z hiszpańskimi- na delegacje z Polski muszę jeszcze trochę poczekać jednak wiem, że czas ten minie bardzo szybko!

Pozdrawiam, 

Justa


Friday, April 7, 2017

Podsumowanie marca

Staram się wykorzystać czas ciąży jak najlepiej- tym bardziej, że jestem już na zwolnieniu, jednak czas w domu też pędzi też jak szalony! Wolne chwilę wykorzystuje na czytanie książek i oglądanie filmów, w internecie natrafiam także na wiele ciekawych informacji, z którymi chciałabym się z wami podzielić, a ponieważ uwielbiam czytać posty podsumowujące na innych blogach stwierdziłam, że rozpocznę taki cykl i u mnie (mam nadzieję, że wam się spodoba)!


Co u mnie?

Marzec zleciał w tempie ekspresowym- wszystko zaczyna się kręcić w okół mającego przyjść już za chwilę maluszka. Niestety w marcu nie wszystko poszło tak jak sobie to wyobrażaliśmy i ciąża, którą do tej pory przechodziłam naprawdę wspaniale zaczęła się komplikować na tyle, że obowiązkowa była wizyta w szpitalu. Jednak wszystko skończyło się dobrze, a ja wykorzystuje czas jak najaktywniej- w końcu nie wiem czy potem będę miała na cokolwiek siłę i kiedy tak naprawdę mały zdecyduje się przyjść na świat. Nie ma też tego złego co by na dobre nie wyszło, dzięki pobytowi w szpitalu znam już wszystkie położne, które będą mi pomagać przy porodzie- dodatkowo poznając realia w hiszpańskim szpitalu od strony pacjenta jestem w stanie porównać panujące tu warunki z tym co dzieje się w Polsce. W przygotowaniu mam już post na ten temat, a dzisiaj mogę wam tylko powiedzieć, że niestety Polska wypada niezbyt dobrze...


Co mnie poruszyło w marcu

Film

Dogtooth

Jeden z lepszych filmów, które ostatnio mieliśmy okazję oglądać- co prawda film jest z 2009 roku, jednak my dotarliśmy do niego dopiero niedawno. W filmie ukazane zostały dorosłe już dzieci, które kontrolowane są na każdym kroku przez nadopiekuńczych rodziców, którzy nie dopuszczają realnego świata do twierdzy jaką stał się ich dom. Nastolatkowie nie mają styczności z zewnętrznym światem, nie wychodzą z domu, nie oglądają telewizji, nie wiedzą co to telefon, nie mają kontaktu z nikim poza rodzicami... W filmie ukazany został gorzki obraz tego, do czego może doprowadzić szalona chęć dominacji, nakazów i pranie mózgu. Niezwykle ciekawy obraz, który koniecznie trzeba zobaczyć!

El bar

Jeden z moich ulubionych hiszpańskich reżyserów Alex de la Iglesia wraca w najlepszym stylu- czarna komedia, w której ukazane zostały najgorsze cechy ludzkiego charakteru. Wspaniali hiszpańscy aktorzy i znakomita gra autorska są tylko uzupełnieniem tego słodko-gorzkiego obrazu. Jeśli macie okazje udać się do hiszpańskiego kina i lubicie czarne komedie to na pewno ten film was nie rozczaruje!



Serial

Devious Maids

Kiedy byłam w liceum wraz z moimi najlepszymi koleżankami zakochałyśmy się w Desperate housewives oglądając namiętnie każdy odcinek. Koniec serialu nie był łatwy, dlatego też tak bardzo się ucieszyłam, kiedy znalazłam serial o latynoskich pomocach domowych mieszkających na przedmieściach Beverly Hills. Stylistycznie serial ten jest bardzo zbliżony do desperatek i dlatego tak bardzo go polubiłam, aktualnie oglądam już 4 sezon i mam nadzieję, że 5 będzie wkrótce!


Po obejrzeniu sławnego i świetnego serialu Stranger Things, zabraliśmy się za pozostałe seriale z Netflix- na pierwszy ogień poszła Santa Clarita Diet z Drew Barremow. Mimo fajnej aktorki i dobrych opinii sam serial obejrzeliśmy raczej z braku laku- chwilami żarty były nawet zabawne, jednakże nie jest to serial, który trzeba obejrzeć za wszelką cenę!

Książka

Od jakiegoś czasu zachwycam się polskimi autorami mojego pokolenia, czyli tych urodzonych pod koniec lat 80-tych. Na polskim rynku wyszło tyle nowości, że każda wizyta w empiku kończy się zakupem nowych książek do przeczytania. Zaczęłam od Remigiusza Mroza, który stworzył coś w rodzaju kryminału prawnego- zaczęłam ostrożnie z czasem połykając każdą kolejną część i z niecierpliwością czekając na kolejne!
Katarzyna Bonda nazywała mistrzynią polskiego kryminału- na razie przeczytałam jedną książkę tej autorki, ale już mam ochotę na następną. 
Moje zestawienie nie mogłoby się skończyć bez dawki dobrego humoru, który oferują nam książki Olgi Rudnickiej- naprawdę dobra i lekka lektura, dzięki której można się oderwać od otaczającej rzeczywistości.

Linki godne polecenia

Zastanawialiście się kiedyś co po nas zostaje i jaką jest tego wartość? A co jeśli dowiedzielibyście się, że przedmioty, które kolekcjonowaliście całe życie są warte niecałe 800 euro- dużo, mało?
Na Marcat de les Encants w każdy poniedziałek, środę i piątek wczesnym rankiem odbywają się aukcje przedmiotów, które zostają zebrane przez ekipy sprzątające mieszkania czy lokale- zazwyczaj nie będą one już potrzebne pierwotnym właścicielom, bo ci odeszli już z tego świata. To czego nie chcą zabrać bliscy zmarłego zostaje poddane licytacji- oprócz starych mebli, w skupisku znajdują się sztućce, mapy, różańce, a nawet zdjęcia. To czego nie uda się sprzedać lub kupujący uzna za zbędne z miejsca zabierane jest na wysypisko śmieci...
Niby wszyscy zdajemy sobie z tego sprawę, że nasze życie przeminie, ale i tak otaczamy się mnóstwem rzeczy, które tak naprawdę ważne są tylko dla nas... Naprawdę wstrząsający materiał!

https://www.youtube.com/watch?v=L2kbArncz-g

Zastanawialiście się kiedyś skąd wzięła się nazwa danego regionu w Hiszpanii? Dzięki artykułowi w europaress wszystko jest już jasne (artykuł w języku hiszpańskim).

http://www.europapress.es/nacional/noticia-cual-origen-nombres-provincias-espanolas-20170328122351.html 

Na zakończenie zapowiedź nowej bajki, gdzie w głównej roli można zobaczyć sympatycznego byczka Ferdynanda, który na przekór wymaganiom bycia walczącym bykiem całkowicie nie może się wczuć w narzuconą mu odgórnie rolę. Bajka została wykonana przez twórców Epoki Lodowcowej, także może być całkiem ciekawie- jednak na jej zobaczenie w kinach trzeba poczekać do grudnia!

https://www.youtube.com/watch?v=jyJgGsZo2wA


Miejsca


W tym miesiącu postanowiliśmy odwiedzić restauracje 4 gats (4 koty) czyli lokal o niezwykle ciekawej historii- lokal został otwarty w 1897 roku w piwnicach jednego z budynków (Casa Marti) zaprojektowanego przez architekta Puig i Cadafalch. To tutaj spotykali się najwięksi intelektualiści i artyści XX wieku- między innymi Pablo Picasso czy Santiago Rusiñol szukający inspiracji do swoich najnowszych dzieł. Lokal powstał na wzór paryskiego Le Chat Noir, gdzie spotykała się francuska bohema i tak jak w pierwowzorze jakim inspirowali się twórcy była to kawiarnia, gdzie odbywały się przedstawienia i kabarety. Z różnych przyczyn lokal został zamknięty w 1903 roku, a jego ponowne otwarcie nastąpiło dopiero w latach 70-tych XX wieku- dzisiaj w restauracji tej stołują się miłośnicy secesji, których zachwyca niezwykła atmosfera, obsługa i jedzenie. 
Menu w ciągu tygodnia kosztuje około 20 euro, ale jeśli ktoś ma ochotę pobyć w tym niezwykłym wnętrzu może zatrzymać się także na kawę. Ja co prawda nie mam nic do zarzucenia jedzeniu- było po prostu poprawne, ale za tą cenę można zjeść naprawdę lepiej! Tak czy inaczej bardzo polecam wam zobaczyć to miejsce, bo wrażenie jest naprawdę niesamowite!


Do następnego,

Justa!

Monday, April 3, 2017

Najbardziej kontrowesyjna dzielnica Barcelony- El Raval

O dzielnicach Barcelony mam zamiar pisać już od jakiegoś czasu- jednak nie jest to łatwe zadanie, zebranie wyczerpujących informacji i zrobienie zdjęć na temat tak dużego obszaru wymaga wiele czasu- którego jak zwykle zawsze mi brakuje- jednak wreszcie się udało! Mój cykl o dzielnicach Barcelony zaczynam jedną z najciekawszych, najdziwniejszych i najbardziej kontrowersyjną czyli okręgiem El Raval. Jesteście ciekawi?


Krótka historia...


Początki dzielnicy El Raval sięgają średniowiecza, kiedy obszar ten znajdował się poza murami miasta- stąd właśnie pochodzi arabska nazwa tej dzielnicy. Początkowo było to miejsce, które pokonywali podróżni z całego półwyspu iberyjskiego, aby dostać się do średniowiecznego miasta Barcelona. Jednakże z biegiem czasu wokół najczęściej uczęszczanych tras zaczęły się formować najważniejsze ulice znane do dzisiejszego dnia tj. Carme, a oprócz pól uprawnych zaczęto budować szpitale i kościoły. Początki dzielnicy, jaka znana jest nam dzisiejszego dnia przypadają w XIV wieku, kiedy żniwa swe zbierała czarna śmierć dziesiątkując mieszkańców Europy. Wtedy król Pere III zdecydował zbudować dodatkowe mury obronne, których celem było stworzenie nowego dystryktu o dużej powierzchni, gdzie znajdować się miały pola i sady, które w przypadku epidemii zapewniłyby niezbędne pożywienie. W XVI wieku nastąpił niezwykle intensywny rozwój tego regionu, wtedy powstało tu wiele zakonów i szpitali- najstarszym z nich jest jest klasztor Sant Pau de Camp.


W XIX wieku konfiskata dóbr kościelnych oraz zakaz budowy nowych fabryk radykalnie zmienił charakter tej dzielnicy- tam gdzie znajdowały się klasztory tj. Sant Joseph powstały targi spożywcze np. La Boqueria. Natomiast wydarzenia takie jak wystawy Światowe w Barcelonie w 1888 roku oraz 1929 roku sprawiły, że do miasta zaczęli napływać ludzie szukający pracy z pozostałych regionów Hiszpanii, a wielu z nich osiedliło się właśnie w El Raval i okolicach.




Niechlubny charakter dzielnicy


Na początku XX wieku w prasie po raz pierwszy wprowadzone zostało określenie Chinatown, które odnosiło się do rasy etnicznej mieszkańców, którzy głównie zamieszkiwali ten obszar. Bliskość portu i Las Ramblas sprzyjało koncentracji domów publicznych, wątpliwej renomy kabaretów i wszelkich działalności związanych z prostytucją. Dodatkowo miejsce to słynęło z ubóstwa społeczeństwa, które je zamieszkiwało- wszystko to przyczyniło się do tego, że podczas reżimu Franco okolica ta została uznana za jedną z najniebezpieczniejszych w mieście.


El Raval obecnie


Pod koniec XX wieku postanowiono poprawić warunki życia mieszkańców i wyprzeć niechlubną nazwę Chinatown coraz częściej używając nazwy El Raval. W latach 1990/2000 w okolicy zostały zlokalizowane liczne usługi turystyczne tj. Muzeum Sztuki Nowoczesnej MACBA czy przywrócony dawny kunszt obiektom takim jak Stocznie Królewskie Les Drassanes czy Pałac Guell.
Obszerne remonty i otworzenie La Rambla del Raval sprawiły, że dzielnica ta zaczęła odzyskiwać dawny charakter, a obok zaniedbanych bloków zaczęto stawiać nowoczesne hotele i otwierać modne bary. Aktualnie dzielnica ta uznawana jest jako jedna z najbardziej zróżnicowanych etnicznie w Barcelonie, w jej regionie mieszka około 50.000 mieszkańców z czego połowa to głównie imigranci spoza Europy. W okręgu tym królują niezwykle ciekawe sklepy, gdzie można kupić ubrania i przedmioty z drugiej ręki- a mieszkanie w tej dzielnicy upodobali sobie głównie artyści, których rozpoznać można już z daleka m.in. dzięki ciekawemu ubiorowi czy fryzurze.
W dzielnicy El Raval znajdują się także najważniejsze teatry tj. Liceu czy jeden z najstarszych Teatre Principal, który działa już od XVIII wieku.


Co zobaczyć w dzielnicy El Raval?


Spacer Las Ramblas to zderzenie kolorów i nie sposób oderwać oczu od budek z kwiatami i pamiątkami, artystów rysujących karykatury, kolorowych przebierańców czy tancerzy- jednak czasem warto spojrzeć na wschodnią stronę ulicy- to tutaj zaczyna się dzielnica El Raval, która zadziwia na każdym kroku!



  • La Boqueria

Wstąpienie na ten targ jest punktem obowiązkowym każdej wycieczki- koniecznie spróbujcie świeżo wyciskanych soków. Tutaj zobaczyć można wszelkiego rodzaju owoce i warzywa- nawet te, które rzadko sprzedawane są w sklepach- ja dodatkowo zaopatruje się także w kiełbasy fuet, które są wyjątkowo dobre!






  • Grand Teatre Liceu

To tutaj odbywają się najpiękniejsze koncerty i przedstawienia w całej Barcelonie- teatr ten istnieje od 1847 roku kiedy nastąpiło uroczyste otwarcie budynku, jednak obiekt ten od samego początku nie miał dużego szczęścia. Począwszy od problemów ze sfinansowaniem budowy przez rodzinę Królewską, skończywszy na pożarze i zamachu terrorystycznym w XX wieku, które znacznie osłabiły strukturę budynku i spowodowały czasowe zamkniecie teatru. W 1909 roku dokonano konserwacji wnętrza teatru, które sprawiło że miejsce to cieszyło się dobrą renomą przez bardzo długi okres czasu. Ostatni pożar miał miejsce w 1994 roku i zniszczył on niemal doszczętnie cały gmach- ponowne otwarcie nastąpiło dopiero w 1999 roku. Od tego czasu w obiekcie niezmiennie odbywają się przedstawienia najsławniejszych grup muzycznych z całego świata- ja ciągle nie miałam okazji zobaczenia niezwykłych wnętrz tego miejsca, jednak nie tracę nadziei!


  • Palau Guell

To zdecydowanie jeden z moich ulubionych budynków dzielnicy El Raval- niezbyt uważni turyści mogą go z łatwością przegapić, jednakże prawdziwi fani A. Gaudiego nie ominą tego miejsca. Z zewnątrz wydawać się może niepozorny, jednak po wejściu do środka odkryć można jego prawdziwe piękno- w pierwszą niedziele miesiąca wstęp jest bezpłatny!






  • Las Drassanes czyli Stocznie Królewskie

Stocznie Królewskie naprawdę warto zobaczyć- nawet jeśli nie interesujecie się marynistyką i historią związaną z tym kierunkiem. Mnie zachwyciła architektura tego miejsca i spokój, który można zaznać spędzając czas w ogrodzie- na pewno jest to doskonałe miejsce na chwilowy odpoczynek po długim zwiedzaniu centrum Barcelony.




  • Rambla del Raval

Jeśli lubicie spacerować niekoniecznie wśród tłumu ludzi, który jest na Las Ramblas to Rambla del Raval będzie dla was doskonałym miejscem- spokoju można zaznać na ławkach na których zawsze jest wolne miejsce. Jednak rzeczą, którą koniecznie trzeba zobaczyć to gruby kot (rzeźba F.Botero), która znajduje się od strony południowej- jego widok zawsze poprawia humor!





  • Fontanna Świętej Eulalii

Rzeźba ta uznawana jest za jedną z najstarszych tego typu monumentów w Barcelonie- znajduje się na placu del Pedró, powstała w 1673 roku. Aktualny posąg patronki miasta został wykonany przez F. Mares w 1951 roku, ponieważ oryginalna rzeźba została prawie całkowicie zniszczona w wyniku wojny domowej w 1936 roku. Z dawnego posągu ocalała jedynie głowa świętej, którą aktualnie można zobaczyć w Muzeum Historycznym w Barcelonie.





  • Kościół Świętego Augustyna

W starym mieście są dwa Kościoły Świętego Augustyna- źródła tego podwojenia należy szukać w okresie wojny o sukcesję w XVII wieku, kiedy częściowe zniszczenie starego Kościoła doprowadziło do budowy nowego właśnie w dzielnicy Raval. Ostatecznie kościół został zbudowany w 1728 roku- chociaż to może nie jest właściwie słowo, bo fasada kościoła nie została ukończona do dzisiejszego dnia.


  • Klasztor San Pablo del Campo

Jeden z najlepiej zachowanych obiektów w stylu romańskim w całej Barcelonie- prawdopodobnie budynek został zbudowany w IX wieku. Pierwsze dokumenty dotyczące tego miejsca pochodzą z 997 roku- podczas wielu lat wielokrotnie zmieniała się funkcja budynku, który w krótkim okresie był nawet szkołą militarną i koszarami. W 1936 roku uległ licznym zniszczeniom w ciągu tragicznego tygodnia- od tego czasu został wielokrotnie odnowiony.




  • Biblioteka Sant Pau- Santa Creu


Jeśli chcecie odpocząć od zgiełku miasta to nie ma lepszego miejsca, które położone jest w samym centrum Barcelony. Ja przypadkowo trafiłam tu całkiem niedawno i zachwyciło mnie wszystko- od spokoju w okół po ludzi grających w monstrualne szachy!



  • Muzeum Sztuki Nowoczesnej MACBA

Miejsce to uwielbiane jest przez wszystkich deskorolkarzy, którzy spędzają długie godziny na placu muzeum doprowadzając do perfekcji swoje najnowsze tricki- niedaleko muzeum znajdują się także kawiarnie, w których można odpocząć i napić się aromatycznej kawy.
Muzeum zostało otwarte w 1995 roku, chociaż idea stworzenia takiego miejsca istniała już od 1953 roku- ja uwielbiam przestronne wnętrza budynku, białą fasadę oraz czystość architektoniczną formy. Jednak z przykrością muszę stwierdzić, że nie jest to miejsce z którym każdy może się polubić- w końcu sztuka nowoczesna nie jest łatwa do odbioru (ja sama nie przepadam), a właśnie taki rodzaj twórczości jest wystawiany we wnętrzach muzeum.
MACBA znajduje się na placu dels Angles i zwiedzając El Raval to naprawdę nie sposób ominąć to miejsce.


Co robić w dzielnicy El Raval?


Jest to jedno z tych miejsc, w których nie wiem czy czuje się dobrze czy nie- z jednej strony nowoczesne hotele, z drugiej odrapane budynki, dziwni ludzie i zaniedbane bary... Ale to wszystko zależy od miejsca, w którym się znajdujemy- okolice muzeum MACBA są naprawdę niezwykle przyjazne, a w okół jest tak dużo turystów i ludzi, że nie ma się czego bać. Tam też znajduje się wiele restauracji i barów, które robią całkiem miłe wrażenie. Całkiem inaczej się czułam będąc w okolicach ulicy La Rambla i w węższych uliczkach i nie jestem pewna czy mając do wyboru hotel na pewno wybrałabym ten znajdujący się zaraz przy Rambla (chociaż sam budynek jest jak najbardziej nowoczesny).


Na pewno El Raval nie jest moją ulubioną dzielnicą, ale zdecydowanie jest to miejsce w którym trzeba być- chociażby żeby poznać Barcelonę od tej mniej turystycznej strony!

EDIT: Na samej górze hotelu Barceló (widoczny na zdjęciu powyżej) znajduje się bezpłatny taras z którego się roztacza widok na Barcelonę 360 °!


A wy byliście w dzielnicy El Raval? Słyszeliście coś na temat tego miejsca? Koniecznie dajcie znać w komentarzach!

Justa

Najlepsze w życiu jest za darmo!