Tuesday, March 25, 2014

Miejsce, które trzeba zobaczyć- miasto Nauki i Sztuki w Walencji czyli Walencja nowoczesna!

Przed wyjazdem do Walencji wiedziałam tylko, że znajduję się tam Palau de las Artes y las Ciencias i jest to bez wątpienia jedno z tych miejsc, które koniecznie trzeba zobaczyć- nie tylko ze względu na ciekawą i nietypową architekturę (chociaż muszę się przyznać, że w moim przypadku właśnie to zaważyło na decyzji wyjazdu do Walencji), ale też ze względu na to co możemy zobaczyć w środku.


Palau de las Artes y Ciencias nazywane jest miastem przyszłości i bez wątpienia tak wygląda- zaprojektowane zostało przez jednego z bardziej znanych architektów Hiszpańskich-Santiago Calatrava (który obecnie jest znany z krążącego wokół niego fatum, ale o tym napiszę wam innym razem...). 
W skład miasta przyszłości wchodzą:
-L'Hemisfèric czyli planetarium, można tutaj obejrzeć wiele filmów, w większości dla dzieci- my załapaliśmy się na film o planetach, który na prawdę zrobił na mnie duże wrażenie i trochę zmienił postrzeganie świata;
-L’Oceanogràfic  czyli oceanarium, jedno z największych w Europie, o ile nie największe- obok budynku znajdziemy także delfinarium, gdzie odbywają się pokazy delfinów i wiele innych atrakcji, których nie sposób ominąć;
El Museu de les Ciències Príncipe Felipe  czyli Muzeum Nauki, to chyba jedno z moich ulubionych miejsc w tym ,,mieście''- w środku można zobaczyć interaktywne wystawy naukowe, w których odkrywaniu można się naprawdę zatracić;
El Palau de les Arts Reina Sofía czyli Muszla Koncertowa- w środku odbywają się różnego rodzaju koncerty i przedstawienia, za atrakcje te trzeba dodatkowo zapłacić, a wejście do środka odbywa się w określonych godzinach;
-L’Umbracle- pod tym obiektem, który pełni funkcję wielkiego trejażu ze znajdującym się pod nim ogrodem, znajdują się parkingi zarówno dla autobusów jak i samochodów.
A więc zapraszam was do wirtualnego zwiedzania, bo naprawdę warto!

Thursday, March 13, 2014

Barcelona w jeden dzień- czyli jak najwięcej zobaczyć, kiedy goni nas czas

Wiem, że dla wielu z was Barcelona nie jest celem podróży, raczej staje się punktem docelowym jednodniowej wycieczki, zwłaszcza w sytuacjach, kiedy wybrany przez was hotel znajduję się na malowniczym wybrzeżu Costa Brava (np. Lloret del Mar, Tossa del Mar), czy w mniejszych turystycznych miejscowościach położonych niedaleko Barcelony, takich jak: Santa Susana czy Calella.
Wtedy też wstydem byłoby nie zobaczenie stolicy Katalonii, ale co robić, kiedy goni nas czas, a my  nie mamy za dużo czasu na zobaczenie tego pięknego miasta! Wtedy najlepiej ustalić sobie trasę po centrum, która pozwoli nam na zobaczenie jak największej ilości zabytków w jak najkrótszym czasie. Dzisiaj podzielę się z wami trasą, którą wybieram, wtedy gdy w okolice Barcelony przyjeżdżają bliżsi i dalsi znajomi czy rodzina.

Dzisiaj zapraszam was na jednodniową wycieczkę po Barcelonie! Gotowi? No to zaczynamy!

Wszystkie pociągi prowadzą do Barcelony, a właściwie na Plac Kataloński (Plaza Catalunya)- tam właśnie też zaczniemy naszą wycieczkę. Plac ten powstał w XIX wieku, kiedy zburzono stare mury miasta- powstał w 1888 roku, jednak dopiero w 1902 roku rozpoczęto budowę budynków, które dzisiaj otaczają plac. Obecnie wokół placu znaleźć można: centra handlowe, kawiarnie, hotele   czy instytucje finansowe.

Kiedy już przyjrzymy się temu wielkiemu placu- pora udać się na ulicę, która nigdy nie śpi, to tutaj znajdziemy sławnych mimów, ulicznych artystów czy sklepiki ze zwierzątkami- chyba nawet jeśli nie byliście w Barcelonie znacie tą ulicę, choćby nawet z opowieści- oczywiście mowa o sławnej La Rambla, którą codziennie przemieszczają się tysiące turystów. Uwaga! Jest to też miejsce idealne dla złodziei!

La Rambla Barcelona

Nie przegapcie najsławniejszego targu w Barcelonie, który istnieje od 1836 roku- czyli targu La Boqueria- tutaj znajdziecie: pyszne soki, najdziwniejsze owoce i warzywa, czekolady i inne pyszności! Warto skusić się na pyszne soczki, które sprawią, że nabierzecie siły do dalszego zwiedzania.

Targ La Boqueria Barcelona

Idąc wzdłuż La Rambla dojdziemy do Barcelońskiego Portu- jeśli macie więcej czasu możecie wybrać się na krótką wycieczkę małym statkiem lub wejść do akwarium, tutaj też można chwilę odpocząć patrząc w dal na morze lub kupić coś w centrum handlowym.

port barcelona

Pora na zmiane kierunku i tymczasowy powrót- tym razem jednak proponuje zapuszczenie się w wąskie uliczki Barri Gothic (dzielnicy gotyckiej). W tej dzielnicy znajduje się też jedna z najpiękniejszych Katedr- Katedra Świętej Eulalii- warto wejść do środka, zwłaszcza po godzinie 17-tej, kiedy wstęp jest bezpłatny!


Znowu znaleźliśmy się na placu Katalonia (wspominałam, że wszystkie drogi prowadzą do tego placu?), teraz pójdźmy dalej prosto znanym Pasażem de Gracia, na którym znajdziemy nie tylko luksusowe sklepy, ale też dwie najważniejsze budowle A. Gaudiego. Pierwsza będzie kolorowa jak ptak Casa Batjó, jeśli jednak dalej podążymy tą ulicą to zobaczymy białą La Pedrerę. Jeśli macie chwilę czasu to właśnie do niej radzę wam wejść, gdyż wstęp jest trochę tańszy-informację o biletach znajdziecie tutaj
casa batjo Barcelona
Jest jeszcze wcześnie, a wy macie ochote na długi spacer?
Koniecznie skręćcie w ulicę Mallorka, która zaprowadzi was do najważniejszego dzieła A. Gaudiego- Sagrady Familii to dla tej budowli rocznie przyjeżdżają tu miliony turystów z całego świata! 


Przegapiliście ostatni pociąg, lub chcecie zakochaliście się w Barcelonie i chcecie spędzić tu noc? W takich sytuacjach nie pozostaje nic innego jak tylko poszukać taniego hotelu- ja w takich sytuacjach, zazwyczaj szukam informacji na trivago.pl

Monday, March 10, 2014

Być kobietą w Hiszpanii czyli post dla was kobitki!!!!

Żeby nie było, że jestem zbytnią feministką- owszem dla mężczyzn jest też ten post, ale to my kobiety obchodziłyśmy swoje święto 2 dni temu i dlatego właśnie nam go dedykuje! (no tak post miał się pojawić w sobotę, ale czasem są rzeczy ważniejsze niż blog ).

Dzisiaj opowiem wam o tym jak to jest być kobietą w Hiszpanii oraz przytoczę wam opowieści o kobietach, które spotkałam na mojej drodze- emigrantkach, mieszkankach Barcelony, które musiały wiele przejść w swoim życiu, aby znaleźć się w tym miejscu, gdzie są teraz- ale nie one jedyne, przecież każda z nas codziennie stacza w swoim życiu bitwę, aby iść na przód i walczyć o swoje.
Dzisiaj napiszę wam o kobietach w Hiszpanii, chociaż nie znaczy to, że w innych miejscach na ziemi, kobiety robią mniej, bo czasem robią nawet więcej- będziecie mogły porównać to jak żyją kobiety tutaj, a jak w waszych krajach z wyboru lub z urodzenia- może w komentarzach podzielicie się ze mną swoimi spostrzeżeniami- a więc zapraszam!!!

Być kobietą w Hiszpanii nie jest łatwo (ale tak naprawdę to gdzie jest?), tutaj kobieta ma swój status społeczny, który przez wiele lat starannie budowała- nie będę tego ukrywać, ale wiele domów nadal pojmuje status kobiety, jako tej, która musi perfekcyjnie zająć się domem, przygotować dzieci do szkoły, wyprowadzić psa na spacer, zrobić zakupy, podać obiad mężowi,a przy tym wszystkim być piękna i pachnąca z nieschodzącym uśmiechem z twarzy. Ale nie zawsze tak jest, młodsze pokolenie nie zawsze daje sobie radę, je mrożonki lub coraz częściej obiady na mieście (oczywiście nie jest to też regułą...).
A więc zaczynamy ten krótki przegląd po hiszpańskich kobietach ;)

Po pierwsze ,,Hiszpanka babcia,, (60-...)- Najstarsze pokolenie w moich dzisiejszych opowieściach, babcie nie siedzą w domu- po obiedzie wychodzą na ławeczkę, spotkać się z koleżankami. Rano lub wieczorem umawiają się na churros, a w soboty chodzą na spotkania emerytów, dancingi lub wyjeżdżają na wycieczki. Nie obce są też im wyjścia na siłownie, gdzie chętnie ćwiczą jogę lub rozciągają się na ćwiczeniach rozciągających.
Nie jest też sekretem, że bardziej aktywne są wdowy- czyżby mężczyźni nas ograniczali? ;)

Po drugie ,,Hiszpanka matka,, (50/60 lat)- pewnie większość z was zna motyw przewrażliwionej mamusi (najczęściej na punkcie synusia), która robi wszystko za dziecko, przypadkiem nie dając mu się przemęczać, a tym samym wykazać. Już dawno zapomniała, że 30 lat to nie jest wiek młodzieńczy, każde potencjalne kandydatki na żonę zabija wzrokiem (uwaga! mamusia ma zawsze ostatnie zdanie i potrafi namówić synka do odrzucenia partnerki- wydaję mi się, że decydujący wpływ na to ma kuchnia, która jak wiadomo, dla synka nie ma sobie równych!).
Ja zawsze, kiedy myślę o hiszpańskich mamusiach mam przed oczami scenę, kiedy synek rozmawia (krzyczy) przez telefon prawdopodobnie z narzeczoną, a z daleka mamusia podpowiada mu co ma jej powiedzieć- sytuacja komiczna i prawie z rodem z serialu Mamuśki, jednak całkiem prawdziwa...
Oczywiście w moim przypadku nie ma większych zgrzytów- co prawda moja teściowa wielbi swojego synka, ale pogodziła się z tym, że w jego sercu jest inna kobieta- synuś zawsze może liczyć na domowe obiadki czy na sprzątanie podczas nieobecności żony, ale trzeba uważać, bo nie wiem jak to by było, gdybym jednak nie przypadła jej do gustu :P

Po trzecie ,,Hiszpanka młoda matka,, (30-50 lat)- dom, praca, dzieci, zakupy, spacer, obiad, wyjście na fitness, weekendowe wyjście z dziećmi na rowery- młoda czy też trochę starsza matka nie odpoczywa- czy znajduję w tej gonitwie czas dla siebie? Może wydawać się dziwnym, ale wydawać by się mogło, że właśnie tak!- ,,młoda,, matka ma wszystko zaplanowane niczym najlepszy manager...

Po czwarte ,,Hiszpanka córka,, (24-30 lat)- córeczka mamusi, która wychodzi w nieznane- sama zakłada swoją rodzinę, staję się konkubiną lub żoną- ustala swoje zasady i swoje rządy. Czasem wychodzi jej to lepiej, czasem gorzej- jak to w życiu, ciężko być idealnym. Czasem mieszka jeszcze z rodzicami, szukając szczęścia. Czasem zaczyna nową pracę, czasem zmaga się z rzeczywistością, naprawdę w tym wieku kobiety robią najróżniejsze rzeczy, sama jestem w tym przedziale wiekowym i wydaje mi się, że to jeden z najtrudniejszych okresów w moim życiu...

Po piąte ,,Hiszpanka dorastająca,, (16-24)- nastolatka lub młoda dwudziestka, to chyba najlepszy i najbardziej szalony wiek w życiu dorastającej kobiety. Jakie są młódki w tym wieku? Na pewno bardziej otwarte niż Polki- jeśli spodoba się im jakiś mężczyzna nie będą czekać, aż to on do nich podejdzie, same zagadają i zdobędą serce faceta. Jednak jeśli zainteresuje się nimi obiekt, który nie spełnia ich oczekiwań odprawią kandydata z kwitkiem, nie zawracając sobie kandydatem. Dziewczyny w tym wieku są też bardziej otwarte na kwestie seksualności niż nasze polskie dziewczyny. Oczywiście nie wszystkie dziewczyny są takie i zdarzają się wyjątki od reguły.
Czego my Polki mogłybyśmy się nauczyć od Hiszpanek? Powinnyśmy być bardziej pewne siebie i otwarte- z resztą nie do końca się zgadzam, ale to kwestia indywidualna każdej z nas...

Na mojej drodze spotykam też inne kobiety z ciekawą historią, które nie są Hiszpankami, ale wiele w życiu przeszły i pewnie jeszcze wiele przed nimi- przedstawię wam ich historię, chociaż czasem sama do końca nie rozumiem do końca motywu ich postępowania...

W poszukiwaniu miłości...
S. jest Chinką ma 27 lat i słabo mówi po Hiszpańsku- jest bardzo nerwowa, ciężko ją polubić na początku, ale w końcu zjednuje sobie przyjaciół. Pewnego dnia okazuje się, że ma 4-letnią córkę, którą zostawiła w Chinach z jej rodzicami- tutaj nie mogła jej utrzymać, a może nie miała jej z kim zostawić.
Kiedyś S. między słowami opowiada mi swoją historię- wychowali ją dziadkowie, jej dziadek był bardzo nerwowy, S. musiała wychodzić zawsze godzinę wcześniej na pociąg, który woził ją do szkoły, bo jak nie to dziadek krzyczał- teraz już wiem, dlaczego S. jest taka nerwowa, to po prostu blizna z dzieciństwa. S. znajduje pracę w fabryce, gdzie z tego jak udaje mi się zrozumieć pracuje na recepcji i zdobywa klientów do fabryki. Pewnego dnia do fabryki przyjeżdża Hiszpan J, który zdobywa jej serce- S. zachodzi w ciąże, rodzi śliną córeczkę, a para hiszpańsko- chińska przeprowadza się do Andaluzji do rodziców pana J.
No i wszystko zaczyna się komplikować, S. nie rozumie się z teściową- w końcu nie mówi po Hiszpańsku, a para przestaje ze sobą rozmawiać i współżyć. S. postanawia odejść, wraca do Chin, ale tam nie znajduje swojego szczęścia- mówi rodzinie, że znalazła pracę i mieszkanie w Barcelonie, gdy naprawdę nie ma nic. Z walizką przyjeżdża i zatrzymuje się w chińskim hotelu, po pewnym czasie znajduje pracę- córkę odsyła do Chin.
Jest już tutaj ponad rok, z dala od córeczki, którą zobaczy w lipcu- jest tutaj, bo poszukuje miłości, która w jej życiu ma największą wartość...
Czy nie powinna jej wystarczyć miłość córki? Czy nie zdziwiło jej, że Hiszpan J. miał już dwójkę dzieci z innymi kobietami, którymi się nie zajmował- może liczyła, że to właśnie jej się uda? Czy Chinka S. jest głupiutka czy przebiegła? Tak wiele pytań, których nie zrozumie, może wynika to z innej kultury, a może po prostu z innej sytuacji życiowej czy wartości życiowych...

Ucieczka...
R. jest cyganką, ale całe życie mieszka w Barcelonie- wychowanie u cyganów jest całkiem inne niż nasze Polaków lub Hiszpanów. Dziewczyna ma niewiele do powiedzenia, nie może się uczyć czy pracować, a w pewnym wieku po prostu musi wyjść za mąż i mimo wszytko być z mężem, nawet jakby nie wiadomo jak złym człowiekiem był- często to facet wybiera sobie dziewczynę, nie przejmując się jej zdaniem.
Taka historia się przytrafiła właśnie R., wszystko byłoby dobrze, ale R. nie chciała swojego dziwnego i pokrętnego losu, po ślubie okazało się, że mąż nie traktował jej dobrze- bił i poniżał. R. jest silną kobietą, postanawia uciec- nie wie, że ucieczka od męża oznacza przeklęcie w rodzinie, która nie chce jej już znać...
Zaczyna życie sama, z dala od rodziny, która wykreśla ją ze swojego życia...
Dzisiaj na nowo odbudowuje stosunki z rodziną, szuka własnej drogi- jest obrotna, więc jestem pewna, że uda jej się wyjść na prostą!

Powtórka z rozrywki...
J. jest muzułmanką, ale jej zachowanie różni się od typowych muzułmanek- nie zakrywa głowy i chyba nie jest bardzo związana z religią. Nie toleruje ojca, zapytana o niego mówi, że jak dla niej on nie istnieje- po chili okazuję się, że owszem istnieje, a co więcej nadal mieszka z jej matką i siostrą. Problem jest taki, że żyją razem, ale tak naprawdę obok siebie, okazuje się, że ojciec nigdy nie zajmował się dziećmi, zawsze był jakby obok, może było coś więcej, ale o tym J.mi nie mówi.
J. żyje ze swoim chłopakiem, trochę starszym od niej- ostatnio narzeka, już od roku żyją obok siebie, nie rozmawiają, nie współżyją. Pytam ją czemu nie odejdzie, ma w planach, nie ma pieniędzy- wymówki, wymówki...
Mówię J: Wiesz, że twoja historia to kalka z historii twojej matki? Czemu nie zmienisz czegoś? dlaczego dążysz do tego, aby być nieszczęśliwą?
Napotykam tylko smutek jej oczu, który mi mówi, że nie potrafi...

Spóźnione, ale szczere- Najlepsze życzenia dla was kobitki!!!

p.s. Wszystkie historie wydarzyły się naprawdę, zostały zmienione imiona moim postaciom!
Hiszpańskie kobiety też są jak najbardziej prawdziwe!!!

Sunday, March 2, 2014

Miasto wiecznego słońca- weekend w Walencji

Szukając informacji na temat Walencji pierwsze co udało mi się przeczytać było to, że w jest to miasto w którym przez większość dni w roku świeci słońce, udało mi się nawet znaleźć informację, że tych dni jest 300- przed wyjazdem mój mąż śmiał się, że znając nasze szczęście natrafimy właśnie na te dni kiedy tego słońca nie ma...
Walencja co prawda przywitała nas słońcem, ale zaskoczyła wiatrem, który wnikał pod kurtki i rozwiewał włosy- mimo wszystko było całkiem przyjemnie, a chwilami nawet gorąco- szkoda tylko, że inne dni były mniej słoneczne, ale o tym opowiem wam innym razem!
Korzystając z wolnego weekendu, po zarezerwowaniu hotelu z samego rana w piątek z niewielkimi walizami wybraliśmy autostradę, która trzy godziny potem zaprowadziła nas prosto do centrum Walencji...
W tym poście opowiem wam co zaskoczyło nas w tym mieście, czy Walencja jest miastem wiecznego słońca oraz jak spędziliśmy pierwszy lutowy weekend 2014 roku, a tym samym jaka była nasza pierwsza podróż w Nowym Roku...

Zapraszam!