Sunday, September 28, 2014

Wizyta w Anglii czyli o realiach mieszkania w Londynie

Wakacje to dla mnie zawsze trudny czas na znalezienie czasu na nowe posty- zapewne nie tylko dla mnie, ale też dla wielu moich rodaków mieszkających w Hiszpanii, jest to czas nie tylko podróży, ale także przyjazdu bliskich. Wyjazd do Barcelony jest wspaniałym pomysłem na spędzenie wakacji, tym bardziej jeżeli mieszka tutaj ktoś z rodziny-ja też zawsze się ciesze na przyjazd bliskich! Ponieważ rodzinka odwiedza mnie tylko parę razy w roku, to zazwyczaj staram się poświęcić im mój wolny czas i odkryć nowe miejsca w Barcelonie- dzięki temu mam naprawdę wielki zapas zdjęć na przyszłe posty, problemem jest tylko to, że niestety nie mam czasu na ich napisanie...Oczywiście po odjeździe rodzinki też trzeba się pozbierać i zrobić na nowo sprzątanie, pranie i ogólne ogarniane się- tak, aby powrót do szarej codzienności był jak najmniej bolesny.
Moje lato w tym roku było naprawdę szalone, zaczęło się od wyjazdu na niezwykłą Islandię (o której jeszcze mam w zanadrzu wiele wiadomości)- przed wyjazdem też działo się tyle, że właściwie nie wiedziałam czy dane mi będzie tam pojechać. W między czasie zmieniłam pracę, jednakże wcześniej miałam już ustalone zastępstwo w Londynie i miejscówkę na łodzi- nie będę was kłamać, że wahałam się przed podjęciem decyzji o wyjeździe, bo tak nie było ;), zawsze staram się łapać dobre okazję i wyjazd do Londynu zdecydowanie takim był- jedyną niedogodnością było to, że zostałam zmuszona jechać bez męża- na szczęście towarzystwa dotrzymywał mi brat! W pracy co prawda nie miałam dużo roboty, jednakże między wszystkimi letnimi zdarzeniami wpadło mi w ręce świetne zlecenie, na które niestety miałam bardzo mało czasu i w ramach możliwości musiałam się mu poświęcić w 100%, dzisiaj wszytko powoli wraca do normy i mam nadzieje że i ja nadrobię moją normę blogową, w końcu mam wam tyle do powiedzenia!

W Londynie było wspaniale i właśnie dzisiaj chciałam się z wami podzielić moimi wrażeniami z mojego dwutygodniowego życia w tym mieście, mam nadzieje że zaciekawi was chodź trochę ten post i moje małe porównanie życia w Londynie do życia w Barcelonie :)) 
Zapraszam!

Sunday, August 31, 2014

Fiestas de Gracia czyli moje niezwykłe przygody...

Barcelona jest magicznym miejscem- można sie przekonac o tym przyjeżdżajac nawet na parę dni. Nie trudno się zakochać w wąskich uliczkach Barri Gothic czy w modernistycznej architekturze, dzięki której możemy się poczuć jak w bajce. Tutaj nie brakuje atrakcji i mieszkając w tym szalonym mieście naprawdę nie można się nudzić. Jedną z corocznych atrakcji odbywających się w Barcelonie bez wątpienia są Fiestas de Gracias czyli imprezy dzielnicy Gracia.
Od 15 do 21 sierpnia życie w dzielnicy Gracia zaprzestaje normalnie funkcjonować i wszyscy żyją tylko jednym- Imprezami odbywającymi się od rana do wieczora...
Jednym z najważniejszych aspektów tej imprezy jest odbywający się w tych dniach konkurs na najładniej przyozdobioną ulicę- mieszkańcy prześcigają się, wymyślając najróżniejsze tematy, dzięki którym to właśnie ich ulica zostanie zapamiętana na długi czas, a jury dostrzeże w niej potencjał i przyzna pierwszą nagrodę...

Jesteście ciekawi co się działo w tym roku? Zapraszam na posta!

Thursday, July 17, 2014

Co sie dzieje, kiedy wygasnie wulkan- opowiesc o Kerio

Zwiedzajac Zloty Krag na Islandii natchnelismy sie na jedno miejsce, ktore utkwilo mi gleboko w pamieci, a mianowicie na wyglasly wulkan Kerio. Zachwycil mnie on na tyle, ze postanowilam zrobic o nim osobnego posta- mam nadzieje, ze i wam sie spodoba to male, ale jakze urokliwe miejsce!


 Zapraszam!

Tuesday, July 8, 2014

Golden Circle czyli o tym skąd się wzięła nazwa gejzer

Następnego dnia naszej wycieczki po wyspie postanowiliśmy pojechać do Sagrady Familii Islandii czyli Golden Circle- drogi, na której znajdują się trzy najważniejsze punkty turystyczne Islandii, które koniecznie trzeba zobaczyć- nie tylko dlatego, że po prostu nie wypada nie udać się na Golden Circle, ale też dlatego, że te cuda natury naprawdę robią wielkie wrażenie!


Jesteście ciekawi czym nas zachwyciła Islandia tym razem?

Sunday, June 29, 2014

Jak najdalej na północ Islandii- Westfjords

Drugiego dnia naszej podróży postanowiliśmy wybrać się na północ Islandii-w teren nazywany Westfjords, w chyba najmniej uczęszczany turystycznie region, najbardziej wysunięty na północ i zachód wyspy. 
Miała to być wycieczka całodzienna, ale jednocześnie nie będąca zbyt męcząca, w końcu region ten nie wydawał mi się bardzo oddalony od naszego hotelu- jakże się przeliczyłam, chyba był to jeden z najbardziej męczących dni w ciągu naszej eskapady, do hotelu wróciliśmy po 24 wyczerpani, ale w pełni zadowoleni z naszej wycieczki- mimo nie najlepszej trasy, która zmuszała nas do poruszania się prędkością około 50 km na godzinę po niewyasfaltowanej drodze udało nam się zrealizować nasz plan i zjeść chyba w najlepszej restauracji na wyspie, przejechać się jednokierunkowym tunelem oraz zobaczyć masę śniegu, owiec i piękne wodospady...


Zapraszam na więcej!

Tuesday, June 24, 2014

O czym musisz wiedzieć zanim pojedziesz na Islandię czyli Islandia moimi oczami

Wczoraj wróciliśmy z Islandii i wiem, że to był bardzo dobry wybór na spędzenie tegorocznych wakacji- mimo, że pogoda nas nie rozpieszczała to zwiedzaliśmy wszystkie te miejsca, które wpisaliśmy na listę must see oraz wiele innych zakątków, do których trafiliśmy trochę przez przypadek- mam tyle wam do opowiedzenia, że nie wiem nawet w którym miejscu zacząć, ale spróbuje jak to napisała Agnieszka, zacząć wszystko od początku.

Na lotnisko dojeżdżamy o 1.30 w nocy czasu Islandzkiego (3.30 czasu hiszpańskiego), nie jest to dobra godzina na zwiedzanie, ani właściwie na robienie czegokolwiek- hotel mieliśmy zarezerwowany od godziny 14.00, na szczęście okazało się, że stanowisko wypożyczania samochodów było otwarte, przedłużenie o jeden dzień też nie okazało się problemem...
Tak więc około 2.00 znaleźliśmy się w Reykjavík, a tam jak to przestało na piątek w nocy w najlepsze trwała impreza, mimo że był to środek nocy to co widzieliśmy zza okien samochodu przypominało raczej szarość typową dla wczesnego poranka, jak się okazało ciemniej nie zrobiło się już nigdy podczas naszego pobytu. Niestety o tej godzinie towarzyszyło nam tylko zmęczenie i senność,w końcu zdecydowaliśmy się na szybką drzemkę pod hotelem w samochodzie, ale tak naprawdę odpoczęliśmy naprawdę następnego dnia robiąc sobie wycieczkę do Islandzkiej Sagrady Familii czyli Blue Lagoon.


W tym poście nie chciałabym wam jednak zdradzać wszystkich naszych szlaków wycieczkowych, ale raczej skupić się na naszych pierwszych spostrzeżeniach na temat tego dziwnego kraju, jakim jest Islandia, który pokochałam całym sercem i jeśli chcecie pojechać, w jakieś mniej oczywiste miejsce to na pewno jest to kierunek dla was.

Sunday, June 15, 2014

Dlaczego właściwie Islandia (?) czyli jak spełniać podróżnicze marzenia...

Nigdy nie marzyłam o tym, żeby pojechać na Islandię- wcześniej raczej marzyliśmy o wycieczce na Nową Zelandię, ale jest to niestety bardzo daleko i będziemy musieli jeszcze poczekać, bo wymaga to dużego nakładu finansowego i czasowego. Nigdy też nie byliśmy tak daleko w podróży samolotem i muszę przyznać, że trochę mnie to przeraża...
Dlatego właściwie na rozgrzewkę postanowiliśmy pojechać gdzieś bliżej, ale naszym celem było pojechanie do jakiegoś egzotycznego dla nas miejsca (Włochy, Hiszpania, Francja czy Niemcy odpadły-chociaż i tam jest wiele miejsc, które chciałabym jeszcze zobaczyć...). 

Ja bardzo chciałabym pojechać do Turcji, zwłaszcza po książkach Pamuka, o których tyle wam pisałam- oczywiście nie do tej turystycznej Turcji z wakacji Last Minute, ale do tej prawdziwej i mniej turystycznej. Byłaby to też nasza pierwsza wycieczka poza Europę, ale ze względów politycznych i zamieszek, które w ostatnim czasie tam występowały postanowiliśmy przełożyć naszą wizytę w czasie i pojechać w jakieś inne miejsce.
Moim podróżniczym marzeniem jest też Szkocja i Amsterdam, w której chyba byli wszyscy oprócz mnie- ciągle czekam na bilety w dobrej cenie, które wydają nam się przesadzone. Jednocześnie szukaliśmy jakiegoś miejsca, gdzie trzeba pojechać na parę tygodni, a wydaje mi się, że Amsterdam można zobaczyć w ciągu paru dni, dlatego też ten kierunek podróży został odłożony w czasie...

Przełomem w naszych poszukiwaniach stał się film ,,Sekretne życie Watera Mitty'', który może i nie należy do moich ulubionych, ale poruszył mnie niesamowitymi krajobrazami, które w nim się pojawiają.

http://www.icelandtravel.is/self-drive-tours/detail/item712778/The_Secret_Life_of_Walter_Mitty_in_Iceland/
http://www.icelandtravel.is/self-drive-tours/detail/item712778/The_Secret_Life_of_Walter_Mitty_in_Iceland/
Nie wiem jak was, ale mnie te krajobrazy zauroczyły do takiego stopnia, że weszłam na stronę oferującą tanie bilety lotnicze i zaczęłam obsesyjnie sprawdzać loty- męża nie musiałam długo namawiać sam zauroczył się dziewiczymi krajobrazami.
Nie wiem czy słusznie, ale tak właśnie wyobrażam sobie naszą wymarzoną Nową Zelandię, może z mniejszą ilością śniegu  i trochę cieplejszym klimatem- dlatego właśnie postanowiliśmy pojechać do bliżej położonej Islandii... (czy tak jest w rzeczywistości przekonam się niedługo...)

http://hqscreen.com/wallpapers/l/1366x768/50/ice_nature_winter_snow_iceland_waterfalls_1366x768_49131.jpg
Teraz właśnie jesteśmy na Islandii 4 godziny lotu samolotem z Barcelony- dwie godziny czasu do tyłu i jakieś 15 stopni Celsjusza mniej - porównuje moje marzenia z rzeczywistością. A jak tu jest naprawdę opiszę wam niedługo w postach i sami przekonacie się czy warto...

Pozdrawiam,
Justyna

Wednesday, June 11, 2014

Niedzielna wycieczka do Montserrat

klasztor montserrat
Niecałe 60 kilometrów od Barcelony znajduje się najsławniejszy klasztor w całej Katalonii- rok rocznie do czarnej Madonny pielgrzymuje tysiące turystów, mieszkańców Barcelony i Katalonii. Ja sama do Montserrat (kat.czarna góry) pojechałam już trzeci raz i wiem, że nie ostatni- bo do tego miejsca trzeba pojechać, zwłaszcza jeśli macie jakiś problem- bo Czarna Madonna potrafi działać cuda...
Do Montserrat wybrałyśmy się z moją mamą i teściową korzystając ze wspaniałej pogody w niedzielę dwa tygodnie temu- ale jeżeli macie możliwość wybrania się tam innego dnia niż niedziela, to radziłabym wam z niej skorzystać, gdyż w niedziele do Montserrat przybywają tłumy i komfort zwiedzania i modlitwy znacznie spada, ale i tak było cudownie...

Zapraszam na relację mojej podróży, w której znajdziecie mnóstwo zdjęć i potrzebnych informacji!!!

Wednesday, May 28, 2014

Walencja inaczej czyli Park Naturalny Albufera

Pewnie nie pamiętacie już naszego lutowego wyjazdu do Walencji- no cóż mamy już prawie czerwiec, niestety czas na napisanie tego posta (i chęci) znalazłam dopiero teraz, ale może to i lepiej, bo patrząc teraz na zdjęcia odnajduje wiele pozytywnych emocji w tych na pozór zrównoważonych kompozycjach.
Ale zacznijmy od początku...
W ostatni dzień naszych Wakacji w Walencji  postanowiliśmy oddalić się trochę od miasta i zwiedzić tereny Parku Naturalnego Alberque, czyli naturalną lagunę, którą kiedyś wykorzystywało się głównie dla połowu ryb- obecnie jest to teren wielu restauracji, upraw ryżu oraz siedliska naturalnego wielu gatunków ryb i ptaków.
Mimo, że pogoda nam nie sprzyjała (tak to był jeden z tych dni, w których nie świeciło słońce...) to i tak spędziliśmy miło czas spokojnie podróżując wokół laguny. 
Ja tylko żałowałam, że nie mamy więcej czasu, bo w ukryciu pozostało wiele miejsc, których może nie będzie nam dane prędko zobaczyć...

Zapraszam na więcej zdjęć i informacji!

Monday, May 19, 2014

Ile potrzebujemy pieniędzy na zakupy w Hiszpanii czyli post o cenach!


Pewnie większość z was przed wyjazdem do Hiszpanii zastanawia się ile pieniędzy wziąć ze sobą i czy tzw. życie w Hiszpanii jest drogie- jak się okazuje jest to pojęcie zależne, bo niektórzy zaskoczeni są pieniędzmi, które tu płyną jak woda, inni natomiast zdziwieni są tym, że produkty spożywcze w Hiszpanii cenowo zbliżone są do cen polskich. 
Prawda jest taka, że pieniądze idą jak woda zarówno na zakupach w Polsce, jak i w Hiszpanii- doliczając do tego opłaty za mieszkanie, transport oraz wydatki na drobne przyjemności miesiąc w miesiąc z naszego konta znika niezła sumka- dzisiejszy wpis pokazuje ile na jedzenie i inne przyjemności wydaje przeciętna dwuosobowa ,,hiszpańska'' rodzina. 



ZAKUPY SPOŻYWCZE
W Hiszpanii zakupy spożywcze zrobimy w takich sklepach jak: Carrefour, Condis, Mercadona i udając się tam na zakupy musimy liczyć się z tygodniowym wydatkiem około 30-50 euro, natomiast dobre mięso można kupić w sklepach takich jak: Casa tio czy La Granja, gdzie każda wizyta będzie nas kosztować około 20 euro w zależności od tego czy nasze posiłki składają się z dużej ilości mięsa...
Ceny poszczególnych produktów zbliżone są chyba do polskich cen, i tak dobra kawa rozpuszczalna będzie kosztować nas około 6-7 euro, karton mleka, karton soku owocowego czy bochenek chleba wyniosą nas około 1 euro, bagietka będzie nas kosztować około 45 centów, puszka napoju gazowanego wyniesie nas natomiast około 50 centów, 2 porcje ryby około 5-6 euro, tak naprawdę jak widzicie na rachunku powyżej wszystkie produkty kosztują około 1-2 euro, ale ceny potrafią być naprawdę złudne, bo koniec końców rachunek potrafi wynieść naprawdę niezłą sumkę.
Jeśli macie ochotę na świeże owoce warzywa czy ryby, zawsze możecie wybrać się na targ, gdzie ceny są zbliżone do sklepowych (może tylko odrobinę wyższe), a jakość i wybór czasem są o wiele większe. 

ARTYKUŁY DROGERYJNE

Kiedyś na maila dostałam od mojej czytelniczki zapytanie o ceny szamponów, żeli pod prysznic czy produktów do mycia- tak naprawdę ceny są bardzo zbliżone, bo za szampon czy odżywkę zapłacimy około 3-5 euro, a żele do mycia znajdziemy już od 1 euro...
I mimo, że tak naprawdę jest mi głupio o tym pisać to największą różnice w cenie zauważyłam kupując co miesiąc pewne produkty, które nam kobietą są niezbędne do normalnego funkcjonowania oraz inne produkty higieniczne, i mimo że różnica nie wydaje się być duża to odczujemy ją, gdy nasz budżet jet ograniczony. 
Tak naprawdę to brakuje mi też dobrych kremów do twarzy czy bardziej wyrafinowanych kosmetyków w przystępnej cenie, które w Polsce spotkamy w Superpharm czy Rossmanie, dlatego też jeśli jest coś bez czego nie potraficie żyć to koniecznie przepakujcie do mniejszego opakowania i do walizki, bo tutaj prawdopodobnie tego nie znajdziecie!

TRANSPORT

Po kieszeni chyba najbardziej nas uderzy cena transportu, która niestety do najtańszych nie należy- mimo, że komunikacja miejska jest tu na bardzo dobrym poziomie, to ja nie obraziłabym się, gdyby ceny były trochę tańsze- za 10 przejazdów metrem zapłacimy około 11 euro, jednorazowa wycieczka wyniesie nas 2 euro, sprawa ma się jeszcze gorzej jeżeli zamierzamy się wybrać na wycieczkę poza Barcelonę, bo wtedy ceny biletów zaczynają się od 4 euro.

KSIĄŻKI I GAZETY

Chyba najbardziej zdziwiły mnie ceny książek, które tutaj parokrotnie przewyższają cenę książek w Polsce, za najnowszą powieść zapłacimy około 20-25 euro, natomiast cena albumu ze zdjęciami potrafi być o wiele wyższa- zdarzają się też wyjątki, niektóre pozycje można znaleźć za mniejszą kwotę, jednak zazwyczaj są to książki, które na półce znajdują się już jakiś czas. Gazety są natomiast w podobnej do Polskiej cenie, znajdziemy je już od 3-4 euro.
Książki, gazety oraz płyty CD w Hiszpanii można kupić w sklepie Fnac, który przypomina trochę nasz rodzimy Empik, jednak według mnie nawet się do niego nie umywa- mimo że niby wszystko jest, to jednak czegoś brakuje, chyba głównie chodzi o promocje, które w Empiku potrafią być naprawdę niezłe.
Inną popularną księgarnią, której bardziej mi przypadła do gustu jest La casa del libro-znajdziemy tam wszystkie najnowsze jak i te trochę starsze pozycje, a niektóre wnętrza są naprawdę ciekawie zagospodarowane.

Zaspokoiłam waszą ciekawość? A może jest jeszcze coś czego cena nie daje wam spokoju?

Do kosztów codziennego życia, trzeba doliczyć jeszcze koszty wynajmu (o ile wynajmujemy mieszkanie), które wyniosą nas około 400 euro wzwyż, oraz opłatę rachunków za wodę i prąd, które osłabią nasz domowy budżet o kolejne 100-200 euro.

Tym akcentem kończę dzisiejszy post i idę oszczędzać ;)


Monday, May 5, 2014

Zupełnie jak w Andaluzji czyli feria de abril

Pod koniec kwietnia teren Barcelońskiego forum przechodzi całkowitą zmianę i przypomina raczej kolorową  i szaloną stolicę Andaluzji-Sewillę niż tak inną od południa- Barcelonę; na ulicach zobaczyć można zarówno starsze kobiety jak i małe dziewczynki w strojach typowych dla Andaluzji, które tak bardzo kojarzą się wszystkim z flamenco. Skojarzenie to jest zupełnie słuszne, bo i taniec flamenco nie jest obcy w tym okresie w Barcelonie, na ulicach w rytmach muzyki przygotowywana jest paella, ośmiornice, owoce morza oraz smażone jest mięso. Samymi zapachami można się upoić i może tak byłoby najlepiej, bo ceny na stoiskach są niestety bardzo zawyżone, ale z drugiej strony będąc w takim miejscu ciężko jest czegoś nie spróbować.


 Skąd właściwie wzięła się ta tradycja w Barcelonie?
Koniecznie przeczytajcie posta!

Tuesday, April 29, 2014

10 powodów, aby nie kochać Hiszpanii (Barcelony)

Dzisiaj będzie trochę nie typowy post, przecież zawsze mówi się tylko o tym jaka to Hiszpania, Barcelona jest wspaniała- wieczne słońce, zabawa i siesta, o tym że nie zawsze jest różowo pisałam wam nie raz. Dzisiaj napiszę, dlaczego nie kochać Barcelony- post jak zawsze jest pół żartem/pół serio, tak więc nie bierzcie sobie tego do serca, bo powodów, aby pokochać Barcelonę jest o wiele więcej- ale o tym innym razem.


Jesteście ciekawi za co można nie kochać tak pięknego kraju jakim jest Hiszpania? No to zapraszam do przeczytania posta!

Friday, April 11, 2014

Książka na weekend czyli o emigrantach powracających

Sięgając po książkę Marcina Bruczkowskiego Powrót niedoskonały wiedziałam tylko, że jest to autor bestsellerowej powieści Bezsenność w Tokio (o której szczerze mówiąc nigdy nie słyszałam) i że opowiada o mężczyźnie, który wraca do Polski po pobycie w Japonii- ponieważ uwielbiam wszystkie książki związane z Japonią to bez zastanowienia chwyciłam książkę w moje ręce. Do zakupu tej pozycji przyczyniła się też ciekawa okładka, która skłania do przemyśleń oraz historia autora, którą możemy znaleźć na tylnej stronie okładki.
M.Bruczkowski wyjechał do Japonii (która jest chyba na szczycie moich podróżniczych marzeń) na rok, a został na 10 lat- książka chyba trochę bazuje na życiu autora, ale też na opowieściach innych emigrantów, którzy po latach powracają do ojczystego kraju. Nie wiem czemu, ale sięgając po tą pozycję myślałam, że będzie to coś w rodzaju pamiętnika- wydaje mi się, że nie tylko ja, gdyż autor na końcu książki w poksiążkowiu sam tłumaczy, że nie jest to historia oparta na faktach. Trochę szkoda, bo fajnie byłoby przeczytać prawdziwą historię, o problemach związanych z powrotem do kraju...

Bohater książki-Rafał- po wielu latach spędzonych za granicą postanawia wrócić do zakupionego na emigracji mieszkania w Warszawie- jak się okazuje jego ojczyzna bardzo się zmieniła, podczas wieloletniej nieobecności- zwłaszcza, że wyjazd bohatera do Japonii przypadł na koniec lat 80, kiedy w Polsce rozgrywały się wielkie zmiany. Po powrocie okazuje się, że nic nie jest takim jakim być powinno- zaczynając od ekspedientek w sklepie, które wcale się nie uśmiechają, wszyscy pytają go o dziwny numer PESEL, o którym on nie ma pojęcia i chcą zobaczyć dowód, który bohater zdał wiele lat temu do komendy policji, która już nie istnieje.

Wednesday, April 2, 2014

W paszczy smoka czyli pawilony Guell

Wszyscy z was zapewne znają park Guell zaprojektowany przez A.Gaudiego- pisałam wam również o pałacu Guell (który zresztą zrobił na mnie ogromne wrażenie), jest jednak w Barcelonie jeszcze jedno miejsce, które powstało trochę wcześniej niż te dwa wspomniane przeze mnie obiekty. Ale na które warto zwrócić uwagę, podczas spaceru po dzielnicy Pedralbes- mowa oczywiście o pawilonach Guell, a zwłaszcza niezwykłej bramie, którą zdobi przywarty do niej syczący smok.


Antonii Gaudi zdobywając sławę w 1878 roku podczas wystawy światowej zwrócił uwagę Guell'a, który postanowił zatrudnić go do swojego nowego projektu, którym było przywrócenie dawnej świetności i odpowiedniego otoczenia Pałacowi Królewskiemu, który znajdował się na działce należącej do Guella.
Projekt, który wykonał Gaudi przypomina trochę orientalistyczną architekturę, wejścia do tajemniczego ogrodu pilnuje smok ze szklanymi oczami- rzeźba ta reprezentuje Ladón- smoka pilnującego wejścia do Ogrodu Hesperyd, który został pokonany przez Herkulesa. Pojawienie się smoka w tym miejscu, może być nawiązaniem do poematu napisanego dla markiza Antonio Lopez y Lopez, który był teściem Eusebiego Guell.


Gaudi był też częściowym projektantem ogrodów należących obecnie do Pałacu Królewskiego i projektantem paru detali architektonicznych- które znajdują się wewnątrz parku, ale o tym opowiem wam innym razem...



Brama jest kolejnym wspaniałym przykładem barcelońskiego modernizmu i mimo, że po stworzeniu ulicy Diagonal miejsce to zatraciło swój pierwotny charakter to jednak warto zboczyć trochę z głównej ulicy i zobaczyć jak kiedyś wyglądało wejście do posesji pana Guell- smok, który zdobi wejścia z rozdziawioną paszczą naprawdę zasługuje na uwagę.
Nie jest to jedyne wejście do ówczesnej posesji (istniały cztery), ale dwie z nich nie znajdują się już w swoim starym miejscu, a kolejnej nie udało mi się odnaleźć- może kiedyś, podczas zwiedzania Barcelony uda mi się ją odnaleźć....



W 1969 roku Pawilony uznane Historycznym Pomnikiem Artystycznym.
Obecnie w środku znajduje się ogród botaniczny Uniwersytetu Barcelońskiego, wcześniej te tereny należały do Politechniki Katalońskiej- jednak istnieje możliwość, rekultywacji pól i otworzenie tego miejsca dla większego grona zwiedzających...Ale o tym przekonamy się za jakiś czas....

A wam udało się trafić do paszczy smoka ? Słyszeliście o tym miejscu?

Tuesday, March 25, 2014

Miejsce, które trzeba zobaczyć- miasto Nauki i Sztuki w Walencji czyli Walencja nowoczesna!

Przed wyjazdem do Walencji wiedziałam tylko, że znajduję się tam Palau de las Artes y las Ciencias i jest to bez wątpienia jedno z tych miejsc, które koniecznie trzeba zobaczyć- nie tylko ze względu na ciekawą i nietypową architekturę (chociaż muszę się przyznać, że w moim przypadku właśnie to zaważyło na decyzji wyjazdu do Walencji), ale też ze względu na to co możemy zobaczyć w środku.


Palau de las Artes y Ciencias nazywane jest miastem przyszłości i bez wątpienia tak wygląda- zaprojektowane zostało przez jednego z bardziej znanych architektów Hiszpańskich-Santiago Calatrava (który obecnie jest znany z krążącego wokół niego fatum, ale o tym napiszę wam innym razem...). 
W skład miasta przyszłości wchodzą:
-L'Hemisfèric czyli planetarium, można tutaj obejrzeć wiele filmów, w większości dla dzieci- my załapaliśmy się na film o planetach, który na prawdę zrobił na mnie duże wrażenie i trochę zmienił postrzeganie świata;
-L’Oceanogràfic  czyli oceanarium, jedno z największych w Europie, o ile nie największe- obok budynku znajdziemy także delfinarium, gdzie odbywają się pokazy delfinów i wiele innych atrakcji, których nie sposób ominąć;
El Museu de les Ciències Príncipe Felipe  czyli Muzeum Nauki, to chyba jedno z moich ulubionych miejsc w tym ,,mieście''- w środku można zobaczyć interaktywne wystawy naukowe, w których odkrywaniu można się naprawdę zatracić;
El Palau de les Arts Reina Sofía czyli Muszla Koncertowa- w środku odbywają się różnego rodzaju koncerty i przedstawienia, za atrakcje te trzeba dodatkowo zapłacić, a wejście do środka odbywa się w określonych godzinach;
-L’Umbracle- pod tym obiektem, który pełni funkcję wielkiego trejażu ze znajdującym się pod nim ogrodem, znajdują się parkingi zarówno dla autobusów jak i samochodów.
A więc zapraszam was do wirtualnego zwiedzania, bo naprawdę warto!

Thursday, March 13, 2014

Barcelona w jeden dzień- czyli jak najwięcej zobaczyć, kiedy goni nas czas

Wiem, że dla wielu z was Barcelona nie jest celem podróży, raczej staje się punktem docelowym jednodniowej wycieczki, zwłaszcza w sytuacjach, kiedy wybrany przez was hotel znajduję się na malowniczym wybrzeżu Costa Brava (np. Lloret del Mar, Tossa del Mar), czy w mniejszych turystycznych miejscowościach położonych niedaleko Barcelony, takich jak: Santa Susana czy Calella.
Wtedy też wstydem byłoby nie zobaczenie stolicy Katalonii, ale co robić, kiedy goni nas czas, a my  nie mamy za dużo czasu na zobaczenie tego pięknego miasta! Wtedy najlepiej ustalić sobie trasę po centrum, która pozwoli nam na zobaczenie jak największej ilości zabytków w jak najkrótszym czasie. Dzisiaj podzielę się z wami trasą, którą wybieram, wtedy gdy w okolice Barcelony przyjeżdżają bliżsi i dalsi znajomi czy rodzina.

Dzisiaj zapraszam was na jednodniową wycieczkę po Barcelonie! Gotowi? No to zaczynamy!

Wszystkie pociągi prowadzą do Barcelony, a właściwie na Plac Kataloński (Plaza Catalunya)- tam właśnie też zaczniemy naszą wycieczkę. Plac ten powstał w XIX wieku, kiedy zburzono stare mury miasta- powstał w 1888 roku, jednak dopiero w 1902 roku rozpoczęto budowę budynków, które dzisiaj otaczają plac. Obecnie wokół placu znaleźć można: centra handlowe, kawiarnie, hotele   czy instytucje finansowe.

Kiedy już przyjrzymy się temu wielkiemu placu- pora udać się na ulicę, która nigdy nie śpi, to tutaj znajdziemy sławnych mimów, ulicznych artystów czy sklepiki ze zwierzątkami- chyba nawet jeśli nie byliście w Barcelonie znacie tą ulicę, choćby nawet z opowieści- oczywiście mowa o sławnej La Rambla, którą codziennie przemieszczają się tysiące turystów. Uwaga! Jest to też miejsce idealne dla złodziei!

La Rambla Barcelona

Nie przegapcie najsławniejszego targu w Barcelonie, który istnieje od 1836 roku- czyli targu La Boqueria- tutaj znajdziecie: pyszne soki, najdziwniejsze owoce i warzywa, czekolady i inne pyszności! Warto skusić się na pyszne soczki, które sprawią, że nabierzecie siły do dalszego zwiedzania.

Targ La Boqueria Barcelona

Idąc wzdłuż La Rambla dojdziemy do Barcelońskiego Portu- jeśli macie więcej czasu możecie wybrać się na krótką wycieczkę małym statkiem lub wejść do akwarium, tutaj też można chwilę odpocząć patrząc w dal na morze lub kupić coś w centrum handlowym.

port barcelona

Pora na zmiane kierunku i tymczasowy powrót- tym razem jednak proponuje zapuszczenie się w wąskie uliczki Barri Gothic (dzielnicy gotyckiej). W tej dzielnicy znajduje się też jedna z najpiękniejszych Katedr- Katedra Świętej Eulalii- warto wejść do środka, zwłaszcza po godzinie 17-tej, kiedy wstęp jest bezpłatny!


Znowu znaleźliśmy się na placu Katalonia (wspominałam, że wszystkie drogi prowadzą do tego placu?), teraz pójdźmy dalej prosto znanym Pasażem de Gracia, na którym znajdziemy nie tylko luksusowe sklepy, ale też dwie najważniejsze budowle A. Gaudiego. Pierwsza będzie kolorowa jak ptak Casa Batjó, jeśli jednak dalej podążymy tą ulicą to zobaczymy białą La Pedrerę. Jeśli macie chwilę czasu to właśnie do niej radzę wam wejść, gdyż wstęp jest trochę tańszy-informację o biletach znajdziecie tutaj
casa batjo Barcelona
Jest jeszcze wcześnie, a wy macie ochote na długi spacer?
Koniecznie skręćcie w ulicę Mallorka, która zaprowadzi was do najważniejszego dzieła A. Gaudiego- Sagrady Familii to dla tej budowli rocznie przyjeżdżają tu miliony turystów z całego świata! 


Przegapiliście ostatni pociąg, lub chcecie zakochaliście się w Barcelonie i chcecie spędzić tu noc? W takich sytuacjach nie pozostaje nic innego jak tylko poszukać taniego hotelu- ja w takich sytuacjach, zazwyczaj szukam informacji na trivago.pl

Monday, March 10, 2014

Być kobietą w Hiszpanii czyli post dla was kobitki!!!!

Żeby nie było, że jestem zbytnią feministką- owszem dla mężczyzn jest też ten post, ale to my kobiety obchodziłyśmy swoje święto 2 dni temu i dlatego właśnie nam go dedykuje! (no tak post miał się pojawić w sobotę, ale czasem są rzeczy ważniejsze niż blog ).

Dzisiaj opowiem wam o tym jak to jest być kobietą w Hiszpanii oraz przytoczę wam opowieści o kobietach, które spotkałam na mojej drodze- emigrantkach, mieszkankach Barcelony, które musiały wiele przejść w swoim życiu, aby znaleźć się w tym miejscu, gdzie są teraz- ale nie one jedyne, przecież każda z nas codziennie stacza w swoim życiu bitwę, aby iść na przód i walczyć o swoje.
Dzisiaj napiszę wam o kobietach w Hiszpanii, chociaż nie znaczy to, że w innych miejscach na ziemi, kobiety robią mniej, bo czasem robią nawet więcej- będziecie mogły porównać to jak żyją kobiety tutaj, a jak w waszych krajach z wyboru lub z urodzenia- może w komentarzach podzielicie się ze mną swoimi spostrzeżeniami- a więc zapraszam!!!

Być kobietą w Hiszpanii nie jest łatwo (ale tak naprawdę to gdzie jest?), tutaj kobieta ma swój status społeczny, który przez wiele lat starannie budowała- nie będę tego ukrywać, ale wiele domów nadal pojmuje status kobiety, jako tej, która musi perfekcyjnie zająć się domem, przygotować dzieci do szkoły, wyprowadzić psa na spacer, zrobić zakupy, podać obiad mężowi,a przy tym wszystkim być piękna i pachnąca z nieschodzącym uśmiechem z twarzy. Ale nie zawsze tak jest, młodsze pokolenie nie zawsze daje sobie radę, je mrożonki lub coraz częściej obiady na mieście (oczywiście nie jest to też regułą...).
A więc zaczynamy ten krótki przegląd po hiszpańskich kobietach ;)

Po pierwsze ,,Hiszpanka babcia,, (60-...)- Najstarsze pokolenie w moich dzisiejszych opowieściach, babcie nie siedzą w domu- po obiedzie wychodzą na ławeczkę, spotkać się z koleżankami. Rano lub wieczorem umawiają się na churros, a w soboty chodzą na spotkania emerytów, dancingi lub wyjeżdżają na wycieczki. Nie obce są też im wyjścia na siłownie, gdzie chętnie ćwiczą jogę lub rozciągają się na ćwiczeniach rozciągających.
Nie jest też sekretem, że bardziej aktywne są wdowy- czyżby mężczyźni nas ograniczali? ;)

Po drugie ,,Hiszpanka matka,, (50/60 lat)- pewnie większość z was zna motyw przewrażliwionej mamusi (najczęściej na punkcie synusia), która robi wszystko za dziecko, przypadkiem nie dając mu się przemęczać, a tym samym wykazać. Już dawno zapomniała, że 30 lat to nie jest wiek młodzieńczy, każde potencjalne kandydatki na żonę zabija wzrokiem (uwaga! mamusia ma zawsze ostatnie zdanie i potrafi namówić synka do odrzucenia partnerki- wydaję mi się, że decydujący wpływ na to ma kuchnia, która jak wiadomo, dla synka nie ma sobie równych!).
Ja zawsze, kiedy myślę o hiszpańskich mamusiach mam przed oczami scenę, kiedy synek rozmawia (krzyczy) przez telefon prawdopodobnie z narzeczoną, a z daleka mamusia podpowiada mu co ma jej powiedzieć- sytuacja komiczna i prawie z rodem z serialu Mamuśki, jednak całkiem prawdziwa...
Oczywiście w moim przypadku nie ma większych zgrzytów- co prawda moja teściowa wielbi swojego synka, ale pogodziła się z tym, że w jego sercu jest inna kobieta- synuś zawsze może liczyć na domowe obiadki czy na sprzątanie podczas nieobecności żony, ale trzeba uważać, bo nie wiem jak to by było, gdybym jednak nie przypadła jej do gustu :P

Po trzecie ,,Hiszpanka młoda matka,, (30-50 lat)- dom, praca, dzieci, zakupy, spacer, obiad, wyjście na fitness, weekendowe wyjście z dziećmi na rowery- młoda czy też trochę starsza matka nie odpoczywa- czy znajduję w tej gonitwie czas dla siebie? Może wydawać się dziwnym, ale wydawać by się mogło, że właśnie tak!- ,,młoda,, matka ma wszystko zaplanowane niczym najlepszy manager...

Po czwarte ,,Hiszpanka córka,, (24-30 lat)- córeczka mamusi, która wychodzi w nieznane- sama zakłada swoją rodzinę, staję się konkubiną lub żoną- ustala swoje zasady i swoje rządy. Czasem wychodzi jej to lepiej, czasem gorzej- jak to w życiu, ciężko być idealnym. Czasem mieszka jeszcze z rodzicami, szukając szczęścia. Czasem zaczyna nową pracę, czasem zmaga się z rzeczywistością, naprawdę w tym wieku kobiety robią najróżniejsze rzeczy, sama jestem w tym przedziale wiekowym i wydaje mi się, że to jeden z najtrudniejszych okresów w moim życiu...

Po piąte ,,Hiszpanka dorastająca,, (16-24)- nastolatka lub młoda dwudziestka, to chyba najlepszy i najbardziej szalony wiek w życiu dorastającej kobiety. Jakie są młódki w tym wieku? Na pewno bardziej otwarte niż Polki- jeśli spodoba się im jakiś mężczyzna nie będą czekać, aż to on do nich podejdzie, same zagadają i zdobędą serce faceta. Jednak jeśli zainteresuje się nimi obiekt, który nie spełnia ich oczekiwań odprawią kandydata z kwitkiem, nie zawracając sobie kandydatem. Dziewczyny w tym wieku są też bardziej otwarte na kwestie seksualności niż nasze polskie dziewczyny. Oczywiście nie wszystkie dziewczyny są takie i zdarzają się wyjątki od reguły.
Czego my Polki mogłybyśmy się nauczyć od Hiszpanek? Powinnyśmy być bardziej pewne siebie i otwarte- z resztą nie do końca się zgadzam, ale to kwestia indywidualna każdej z nas...

Na mojej drodze spotykam też inne kobiety z ciekawą historią, które nie są Hiszpankami, ale wiele w życiu przeszły i pewnie jeszcze wiele przed nimi- przedstawię wam ich historię, chociaż czasem sama do końca nie rozumiem do końca motywu ich postępowania...

W poszukiwaniu miłości...
S. jest Chinką ma 27 lat i słabo mówi po Hiszpańsku- jest bardzo nerwowa, ciężko ją polubić na początku, ale w końcu zjednuje sobie przyjaciół. Pewnego dnia okazuje się, że ma 4-letnią córkę, którą zostawiła w Chinach z jej rodzicami- tutaj nie mogła jej utrzymać, a może nie miała jej z kim zostawić.
Kiedyś S. między słowami opowiada mi swoją historię- wychowali ją dziadkowie, jej dziadek był bardzo nerwowy, S. musiała wychodzić zawsze godzinę wcześniej na pociąg, który woził ją do szkoły, bo jak nie to dziadek krzyczał- teraz już wiem, dlaczego S. jest taka nerwowa, to po prostu blizna z dzieciństwa. S. znajduje pracę w fabryce, gdzie z tego jak udaje mi się zrozumieć pracuje na recepcji i zdobywa klientów do fabryki. Pewnego dnia do fabryki przyjeżdża Hiszpan J, który zdobywa jej serce- S. zachodzi w ciąże, rodzi śliną córeczkę, a para hiszpańsko- chińska przeprowadza się do Andaluzji do rodziców pana J.
No i wszystko zaczyna się komplikować, S. nie rozumie się z teściową- w końcu nie mówi po Hiszpańsku, a para przestaje ze sobą rozmawiać i współżyć. S. postanawia odejść, wraca do Chin, ale tam nie znajduje swojego szczęścia- mówi rodzinie, że znalazła pracę i mieszkanie w Barcelonie, gdy naprawdę nie ma nic. Z walizką przyjeżdża i zatrzymuje się w chińskim hotelu, po pewnym czasie znajduje pracę- córkę odsyła do Chin.
Jest już tutaj ponad rok, z dala od córeczki, którą zobaczy w lipcu- jest tutaj, bo poszukuje miłości, która w jej życiu ma największą wartość...
Czy nie powinna jej wystarczyć miłość córki? Czy nie zdziwiło jej, że Hiszpan J. miał już dwójkę dzieci z innymi kobietami, którymi się nie zajmował- może liczyła, że to właśnie jej się uda? Czy Chinka S. jest głupiutka czy przebiegła? Tak wiele pytań, których nie zrozumie, może wynika to z innej kultury, a może po prostu z innej sytuacji życiowej czy wartości życiowych...

Ucieczka...
R. jest cyganką, ale całe życie mieszka w Barcelonie- wychowanie u cyganów jest całkiem inne niż nasze Polaków lub Hiszpanów. Dziewczyna ma niewiele do powiedzenia, nie może się uczyć czy pracować, a w pewnym wieku po prostu musi wyjść za mąż i mimo wszytko być z mężem, nawet jakby nie wiadomo jak złym człowiekiem był- często to facet wybiera sobie dziewczynę, nie przejmując się jej zdaniem.
Taka historia się przytrafiła właśnie R., wszystko byłoby dobrze, ale R. nie chciała swojego dziwnego i pokrętnego losu, po ślubie okazało się, że mąż nie traktował jej dobrze- bił i poniżał. R. jest silną kobietą, postanawia uciec- nie wie, że ucieczka od męża oznacza przeklęcie w rodzinie, która nie chce jej już znać...
Zaczyna życie sama, z dala od rodziny, która wykreśla ją ze swojego życia...
Dzisiaj na nowo odbudowuje stosunki z rodziną, szuka własnej drogi- jest obrotna, więc jestem pewna, że uda jej się wyjść na prostą!

Powtórka z rozrywki...
J. jest muzułmanką, ale jej zachowanie różni się od typowych muzułmanek- nie zakrywa głowy i chyba nie jest bardzo związana z religią. Nie toleruje ojca, zapytana o niego mówi, że jak dla niej on nie istnieje- po chili okazuję się, że owszem istnieje, a co więcej nadal mieszka z jej matką i siostrą. Problem jest taki, że żyją razem, ale tak naprawdę obok siebie, okazuje się, że ojciec nigdy nie zajmował się dziećmi, zawsze był jakby obok, może było coś więcej, ale o tym J.mi nie mówi.
J. żyje ze swoim chłopakiem, trochę starszym od niej- ostatnio narzeka, już od roku żyją obok siebie, nie rozmawiają, nie współżyją. Pytam ją czemu nie odejdzie, ma w planach, nie ma pieniędzy- wymówki, wymówki...
Mówię J: Wiesz, że twoja historia to kalka z historii twojej matki? Czemu nie zmienisz czegoś? dlaczego dążysz do tego, aby być nieszczęśliwą?
Napotykam tylko smutek jej oczu, który mi mówi, że nie potrafi...

Spóźnione, ale szczere- Najlepsze życzenia dla was kobitki!!!

p.s. Wszystkie historie wydarzyły się naprawdę, zostały zmienione imiona moim postaciom!
Hiszpańskie kobiety też są jak najbardziej prawdziwe!!!

Sunday, March 2, 2014

Miasto wiecznego słońca- weekend w Walencji

Szukając informacji na temat Walencji pierwsze co udało mi się przeczytać było to, że w jest to miasto w którym przez większość dni w roku świeci słońce, udało mi się nawet znaleźć informację, że tych dni jest 300- przed wyjazdem mój mąż śmiał się, że znając nasze szczęście natrafimy właśnie na te dni kiedy tego słońca nie ma...
Walencja co prawda przywitała nas słońcem, ale zaskoczyła wiatrem, który wnikał pod kurtki i rozwiewał włosy- mimo wszystko było całkiem przyjemnie, a chwilami nawet gorąco- szkoda tylko, że inne dni były mniej słoneczne, ale o tym opowiem wam innym razem!
Korzystając z wolnego weekendu, po zarezerwowaniu hotelu z samego rana w piątek z niewielkimi walizami wybraliśmy autostradę, która trzy godziny potem zaprowadziła nas prosto do centrum Walencji...
W tym poście opowiem wam co zaskoczyło nas w tym mieście, czy Walencja jest miastem wiecznego słońca oraz jak spędziliśmy pierwszy lutowy weekend 2014 roku, a tym samym jaka była nasza pierwsza podróż w Nowym Roku...

Zapraszam!

Monday, February 3, 2014

Wrażenia po wizycie we Wrocławiu - kartka z pamiętnika


Trochę mnie tu nie było, nie tylko na moim blogu- ale też na waszych blogach, powodem mojej nieobecności była wizyta w rodzinnym mieście, a tam nadrabiałam zaległości: teatralne, filmowe oraz rodzinne, niestety towarzysko za dużo się nie udzielałam- weekendowa choroba dała mi się we znaki i trochę zwaliła mnie z nóg...
Gdzie byłam?
Tak się złożyło, że pochodzę z jednego z najładniejszych miast w Polsce (o ile nie na świecie... :P- tak, tak patriotyzm lokalny), które jest nie tylko idealnym miejscem na weekendową wycieczkę do centrum światowej kultury- ale to też świetny wybór na dłuższy pobyt.
W Barcelonie mieszkam trochę ponad 2 lata, a do Wrocławia staram się przyjeżdżać regularnie- wiem słabo wypadam w porównaniu do innych emigrantów, którzy nie widzą swojej ojczyzny przez parę lat, ale ja inaczej nie potrafię, a stałe kontakty z rodziną są dla mnie bardzo ważne. Mimo tak krótkiego pobytu za granicą i regularnego odwiedzania Wrocławia zauważyłam pewnego rodzaju zmiany, którymi zapragnęłam się z wami podzielić i opisać to co zaskoczyło mnie podczas wizyty w Polsce.


Zapraszam!

Monday, January 20, 2014

Gaudi mniej znany- Casa Calvet- Barcelona

Barcelona jednoznacznie kojarzy się z Antonim Gaudim, który stworzył wiele budynków, które stały się symbolami Barcelony i do dzisiejszego dnia podczas wakacji przyciągają miliony turystów- do najbardziej znanych zalicza się kolorową Casa Batllo czy dzieło życia Gaudiego- Sagradę Familię.
Jednak nawet ten słynny architekt XX-wieku musiał od czegoś zacząć, w Barcelonie i jej okolicach można znaleźć wiele budynków i elementów małej architektury zaprojektowanych przez A.Gaudiego, które ten architekt skonstruował po drodze do stworzenia swoich największych dzieł. 
Taką budowlą jest właśnie opisywany przeze mnie dziś dom rodziny Calvet, który był jednym z pierwszych dzieł A. Gaudiego i gdyby nie ta wiedza to pewnie przeszłabym obok budynku nie zwracając na niego żadnej uwagi, gdyż nie wyróżnia się on niczym specjalnym, dopiero po przyjrzeniu się tej konstrukcji uważniej możemy zauważyć elementy typowe dla architektury A.Gaudiego.


Chcecie wiedzieć więcej?

Sunday, January 12, 2014

Budynek Generalitat de Barcelona- tutaj nic nie powinno was zaskoczyć!

W październiku miałam przyjemność zwiedzać pałac Generalidad de Catalunya czyli jeden z budynków, który należy do Rządu Katalonii- z zewnątrz wygląda on całkiem niepozornie i kto by się spodziewał, że w środku kryje takie skarby i sekrety...
W sumie powinnam się spodziewać, że wnętrze tego budynku nie może być biedniejsze niż wnętrze Parlamentu, które pokazywałam wam w tym poście, jednakże to co zobaczyłam w środku przeszło moje najskrytsze oczekiwania- inną sprawą jest to, że w środku pałacu znajdziemy zarówno te sale, które nie wyróżniają się niczym specjalnym jak i te, które swym bogactwem przyćmiewają wszystko w około.
To zróżnicowanie architektury pałacu wynika z tego, że pałac był budowany w różnych okresach, a w jego wnętrzu znajdziemy zarówno elementy: gotyckie, renesansowe czy zupełnie współczesne- wszystko to powoduje, że zwiedzając wnętrza pałacu nigdy nie wiemy co znajdziemy za rogiem.
Zapraszam was na zwiedzenie tego miejsca moimi oczami, a właściwie obiektywem mojego aparatu!

Monday, January 6, 2014

Książka na styczeń- nowe przygody Bridget Jones

Znacie Bridget Jones?
Na pewno znacie! Kto nie wie kim jest szalona 30-to latka, której życiowym celem jest znalezienie faceta i zrzucenie paru kilo- no cóż te czasy już minęły w drugiej części przygód szalonej Bridget, wychodzi ona za mąż i wiedzie szczęśliwe życie- no i tu pojawia się problem!
W końcu książki o szalonej Bridget królowały w latach 90-tych, a w 2001 roku powstała filmowa adaptacja, w 2013 roku Helen Fielding wraca z nowymi przygodami niepoukładanej Bridget.
''Jej życie się zmieniło, ale ona jest w dalszym ciągu taka sama- zabawna, niepoukładana, chaotyczna, ujmująca i jedyna w swoim rodzaju''- te słowa przeczytamy na okładce książki, ale co tak naprawdę zmieniło się w życiu Bridget?
Mnie do zakupu skłonił ciekawy opis i to, że książka wydała mi się łatwa do czytania- dlatego też skusiłam się na wersję katalońską i nie żałuję tego wyboru- bardzo dobrze się mi ją czytało, a Bridget na nowo pokochałam!
Zapraszam na krótką recenzję tej książki!!