Zamiast karpia-krewetki czyli o świętach w Hiszpanii

W tym roku Święta były inne niż wszystkie, bo spędziłam je z moją hiszpańską częścią rodziny w Barcelonie- na stole nie pojawił się barszcz, ani pierogi, zabrakło też kolęd i choinki... Jednak nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, poznałam trochę Hiszpańskich tradycji, które pozwolił mi jeszcze lepiej poznać kulturę, w której jest mi dane żyć...

Jeśli jesteście ciekawi jak spędzają święta Hiszpanie to na pewno zainteresuje was mój dzisiejszy post- a więc Zapraszam!!

Pierwszą moją myślą odnośnie Świąt w Hiszpanii było to, że Święta te i radosny czas oczekiwania na nie są bardzo dalekie temu co znam w Polsce, czyli czasem w którym liczy się coś więcej niż prezenty i jedzenie...
Tutaj miałam wrażenie, że społeczność Hiszpańska oszalała na punkcie kupowania (naprawdę jest kryzys?), gorączka zakupowa zaczęła się już na początku grudnia i trwa do dnia dzisiejszego- pewnie prędko się to nie skończy, bo niedługo wyprzedaże. Sklepy w przeciwieństwie do Kościołów były przepełnione, a ludzie wychodzili z wielkimi worami prezentów- czy naprawdę o to chodzi w Świętach Bożego Narodzenia czy nie powinien to być jednak przede wszystkim duchowy czas oczekiwania ?

No dobra, kończę to narzekanie starej baby i pędzę, aby opowiedzieć wam o tym jak właściwie spędza się Święta w Hiszpanii, a właściwie w Barcelonie...



24 grudnia tak jak u nas odbywa się kolacja Wigilijna, która jednak rozpoczyna się trochę później niż w Polsce, bo dopiero około godziny 21 i trwa do pierwszej, drugiej w nocy- to akurat się zgadza, bo moje Polskie Wigilie wraz z wyjściem na pasterkę trwały czasem do drugiej w nocy. Tutaj niektóre rodziny też kultywują tradycje pasterki, ale moja hiszpańska część rodziny nie jest wierząca, więc nie wiem jak to wygląda w Wigilijną Noc.

24 grudnia pojechaliśmy do cioci Pabla, gdzie przy Wigilijnym stole zasiadło koło 20 osób- naprawdę było nas wiele i przygotowań musiało być nie miara (szkoda tylko, że ja byłam tak bardzo zmęczona...).
Na moim Wigilijnym stole znalazło się jedzenie w ramach przystawki takie jak: kolorowe sałatki, karczochy z przepiórczymi jajkami, różnorodne kanapki, szparagi z sosem i inne smakołyki, drugim daniem były popularne w tym dniu canelonii- nasze były rybno-krewetkowe (pierwszy raz jadłam canelonii o takim smaku, ale były naprawdę pyszne !). Na deser podano nam panna cotte z sosem jeżynowym, polvorones (suche cukierki-typowe w okresie Bożego Narodzenia, które trochę przypominają mi trochę marcepan- za bardzo za nimi nie przepadam) oraz suche owoce takie jak daktyle oraz orzechy...


Po kolacji zaczyna się najlepszy czas dla dzieci czyli bicie kijem drewnianej maskotki (caga tio- kupkający wujek), która wypluwa prezenty dla dzieci. Przy biciu zabawki kijem śpiewana jest specjalna piosenka, która śpiewana jest przez całą rodzinę...
Caga tio jest karmiony przez dzieci przez cały grudzień i w zależności od tego czy dziecko było grzeczne czy nie może dać ten wymarzony prezent lub coś całkiem niechcianego...
Tradycja ta ma miejsce tylko na terenie Katalonii i w innych częściach Hiszpanii może być nieznana.
Noc zakończona jest wspólnym śpiewaniem i tańczeniem (niestety nie kolęd...).


Pierwszego dnia Świąt rano dzieci znajdują prezenty w skarpetach- raczej ciężko jest tu kupić choinkę-dzień ten spędzany jest raczej spokojnie w gronie najbliższych. O wiele huczniej obchodzone jest 26 grudnia, w którym obchodzone jest Święto Świętego Szczepana- który był pierwszym męczennikiem, dzień ten spędzany jest w gronie rodzinny, jedząc i ciesząc się swoją obecnością. W obydwa dni pojechaliśmy na obiad do mamy mojego męża, pierwszy dzień spędziliśmy w mniejszym gronie tylko z dziadkami męża, natomiast drugiego dnia świąt było nas o wiele więcej i było nam też o wiele weselej-głównie przez to, że graliśmy w grę, która polegała na odgadywaniu słów poprzez gesty z najmłodszymi członkami rodziny!

Na stole znajdują się przystawki, takie jak: krewetki, hiszpańska kiełbasa, różnego rodzaju sery, małe morskie ślimaczki (ja podziękuje..), oliwki oraz mini krewetki- które spróbowałam, jednak według mnie ich smak przypomina raczej jakieś insekty...Okropieństwo, następnym razem na pewno się nie skuszę!!


Na drugie danie podany został morszczuk w sosie wraz z krewetkami i małżami- danie to jest naprawdę przepyszne, a smak krewetek był jeszcze lepszy niż zwykle ! Pychotka !!



Tak wyglądała ,,choinka´´ u mamy mojego męża, pod którą znalazłam mnóstwo prezentów od Mikołaja- musiałam być w tym roku bardzo grzeczna...


Mimo, że do części dzieci zamiast Mikołaja przychodzą Trzej Królowie 6 stycznia, mnie odwiedził Mikołaj, który zostawił mi mnóstwo rzeczy- to jednak nie wszystko, bo z mężem nie robiliśmy sobie w tym roku prezentu przeznaczając pieniądze na nowy obiektyw do aparatu- który jest w drodze do nas, a za pieniądze od dziadków kupiłam sobie kosmetyki... 


A wy jak spędziliście Święta ?
Pozdrawiam !! Justa

Share this:

, , , , , , , ,

CONVERSATION

13 comentarios :

  1. Bardzo ciekawe, nie wiedzialam ze w Hiszpanii nie ma choinek... pozdrawiam cieplo

    ReplyDelete
  2. Bardzo fajny post! Świetnie zobaczyć stół świąteczny tak inny od tego tradycyjnego polskiego.

    ReplyDelete
  3. No i skusiła mnie ta patelnia z rybą i krewetami!!!
    O tym tio którego się leje nie słyszałam :)))
    A u nas...tradycyjnie. Pachnąca zielona choinka, kutia, karp, uszka...obżarstwo straszne. Dużo spotkań, rozmów, spacery.....intensywnie było

    ReplyDelete
  4. Ja spędziłam je w Polsce, z rodzina. Szkoda tylko, ze tak szybko minęły.

    ReplyDelete
  5. Czy caga tio to coś jak piñata?
    Szkoda, że nie było choinki. I te potrawy, zupełnie inne niż u nas. Ale czasem fajnie poznać inne tradycje, choć nie zawsze łatwo jest się nam do nich przekonać.
    Pozdrawiam serdecznie i życzę Szczęśliwego Nowego Roku

    ReplyDelete
  6. "Sklepy w przeciwieństwie do Kościołów były przepełnione" - hahaha, uśmiałam się ;)
    Również jestem zaskoczona, że w Hiszpanii nie ma choinek :) i naprawdę dostałaś mnóstwo prezentów, zazdroszczę!!!

    Święta spędziłam jak zwykle leniwie, ale bardzo tego potrzebowałam :) Poza tym - lenię się jeszcze tydzień! :D

    ReplyDelete
  7. SMAKOWICIE wygladają te białe szparagi i ta ryba z krewetkami :) całkiem odmienna tradycja niż nasza - ale mimo wszytko duzo wsþólnego - bo najważniejsze zeby rodzina spotkałam sie przy jednym stole i miałą czas dla siebie:)

    ReplyDelete
  8. Fajny post- cały wór hiszpańskich ciekawostek!

    A przy okazji ściskam Cię mocno- jak emigrantka emigrantkę, doskonale rozumiejąca emigranckie święta z dala od rodziny :*

    ReplyDelete
  9. Chciałabym spędzić choć jedne święta w Hiszpanii. To musi być coś wspaniałego spędzić święta z inną tradycją :)

    ReplyDelete
  10. Czesc, mieszkam w barcelonie ok 2 lat i o ile podobaja mi sie niektore hiszpanskie zwyczaje to akurat swieta to katastrofa : ( Zupelnie ich tu nie czuc, za oknem 15 stopni, na stole owoce morza, choinki brak, ludzie generalnie przesiaduja w restauracjach, zupelnie inaczej sobie wyobrazalem swieta. Najbardziej podobaly mi sie podczas studiow w niemczech i jarmarki swiateczne.

    ReplyDelete
  11. Mieszkam w Madrycie i tutaj wszyscy maja w domach udekorowane , niestety sztuczne :( , choinki.
    Co do reszty niestety musze sie zgodzic. Pomimo kryzysu Hiszpanie wydaja majatek na prezenty! Wiekszosc ( przynajmniej wsrod moich znajomych) nie chodzi do kosciola, nawet w Swieta ale slub koscielny kazdy bierze.
    Pozdrawiam ;-)

    ReplyDelete
  12. Alez co za bzdura, ze nie ma choinek...sa i to najprawdziwsze, co roku odbywa sie

    Feria del Abeto w Espinelves, zywe choinki w bardzo dostepnych cenach, ludzie tlumnie kupuja, a juz nie wspomne, ze zywe drzewka mozna kupic w centrach ogrodniczych czy nawet przed Sagrada Familia!

    ReplyDelete
    Replies
    1. No wlasnie Espinelves...
      A ja mieszkam w Bracelonie i nigdy nie bylam w tej miejscowosci...

      Centra ogrodnicze- owszem (mozesz tam kupic nawet kaktusy, co nie oznacza, ze ludzie stawiaja kaktusy na swieta)
      A przed Sangrada Familia nie widzialam...

      Dlaczego choinki sa ,mniej popularne w Hiszpanii?
      Bo to zwyczaj pochodzacy z Niemiec. Moze tutaj sie zaczyna sie ta tradycja, ale raczej nie ma szansy przetrwac. Widziales (widzialas) niedaleko Barcelony duzo drzewek iglastych ?
      hmmm... no nie ;)

      Delete