Tam, gdzie pracuje się najlepiej-budynek katalońskiego parlamentu
Interesujecie się polityką, może śledzicie każdy krok parlamentarzystów w telewizji, a może tak jak ja jesteście trochę z polityką na bakier i wolicie się nie denerwować?
Nawet jeżeli wybierzecie drugą opcję i polityka nie ekscytuje was tak jak poniektórych to warto wybrać się do katalońskiego parlamentu (do polskiego najpewniej też, ale nie miałam nigdy okazji)- mi zdarzyło się być w ciągu ostatniego miesiąca 2 razy i tym samym nadrobiłam moją średnią życiową. ;)
Za pierwszym razem wykorzystałam darmowe wejście z okazji Narodowego dnia Katalonii- mimo wielu chętnych warto było postać trochę w kolejce, która posuwała się bardzo szybko, drugie wejście do parlamentu nie było przeze mnie planowane, a wiadomością zaskoczyła mnie moja nauczycielka katalońskiego, która takową wycieczkę zaplanowała w ramach zajęć- i tym razem się nie zawiodłam, bo pomimo, że widzieliśmy mniej to dzięki przewodniczce dowiedziałam się wielu interesujących rzeczy, a nawet mogłam usiąść w najwygodniejszych krzesłach na świecie (tak tych czerwonych!-nawet przez chwilę zapragnęłam zostać politykiem;) ).
Podczas mojej wizyty okazało się, że budynek oprócz ciekawej architektury i niezwykłych żyrandoli posiada także ciekawą historię, w której okazuje się, że fortuna kołem się toczy!
Jesteście ciekawi?
Zapraszam!
Interesujecie się polityką, może śledzicie każdy krok parlamentarzystów w telewizji, a może tak jak ja jesteście trochę z polityką na bak...