Miasto wiecznego słońca- weekend w Walencji

Szukając informacji na temat Walencji pierwsze co udało mi się przeczytać było to, że w jest to miasto w którym przez większość dni w roku świeci słońce, udało mi się nawet znaleźć informację, że tych dni jest 300- przed wyjazdem mój mąż śmiał się, że znając nasze szczęście natrafimy właśnie na te dni kiedy tego słońca nie ma...
Walencja co prawda przywitała nas słońcem, ale zaskoczyła wiatrem, który wnikał pod kurtki i rozwiewał włosy- mimo wszystko było całkiem przyjemnie, a chwilami nawet gorąco- szkoda tylko, że inne dni były mniej słoneczne, ale o tym opowiem wam innym razem!
Korzystając z wolnego weekendu, po zarezerwowaniu hotelu z samego rana w piątek z niewielkimi walizami wybraliśmy autostradę, która trzy godziny potem zaprowadziła nas prosto do centrum Walencji...
W tym poście opowiem wam co zaskoczyło nas w tym mieście, czy Walencja jest miastem wiecznego słońca oraz jak spędziliśmy pierwszy lutowy weekend 2014 roku, a tym samym jaka była nasza pierwsza podróż w Nowym Roku...

Zapraszam!
Walencja jest miastem pełnym parków, które rozciągnięte są wzdłuż całego miasta wzdłuż rzeki- my jednak zostawiliśmy sobie zwiedzanie zielonych miejsc na inny dzień, skupiając się na oglądnięciu najstarszej części miasta, która znajduję się w centrum Walencji.

Miasto jest bardzo przyjemne dla turystów, wstęp do większości miejsc jest bardzo tani- wynosi około 2 euro (oprócz paru  nowocześniejszych budynków, do których wstęp jest o wiele wyższy- jednak o tych miejscach opowiem wam następnym razem).
Innym plusem tego miasta jest wiele punktów widokowych, dzięki czemu bez problemu możemy zobaczyć Walencję z lotu ptaka w całej okazałości...
Architektura miasta, jest ciekawa- jednak moim zdaniem (mam nadzieje, że emigranci i mieszkańcy z Walencji nie obrażą się) Barcelona jest o wiele ciekawsza i ładniejsza...

Katedra w Walencji jest jednym z tych miejsc, które warto zobaczyć- wejście do środka kosztuje parę euro, ale jeśli wolimy możemy wejść na przylegającą wieżę płacąc 2 euro, w międzyczasie możemy zerknąć do wnętrza katedry, a z góry widoki są naprawdę przecudowne- jednak przed tym jak zobaczymy Walencję w całej okazałości musimy pokonać około 207 schodów... no cóż, nie jest łatwo.
Katedra zbudowana została w XIII wieku, a we wnętrzu możemy zobaczyć zarówno cechy romańskie jak i gotyckie czy barokowe- w środku znajduję się też Święty Graal, który datowany jest na I wiek.

Następnym miejscem, do którego się udaliśmy były wieże Serrano- wstęp na górę kosztuje także około 1-2 euro, jest to rozrywka dla osób z kondycją- aby zobaczyć wspaniałe widoki z góry trzeba pokonać kilkadziesiąt schodów, co nie jest łatwe, zwłaszcza jeżeli doliczymy zmęczenie po całodniowym zwiedzaniu miasta...


Wieże te były jedną z dwunastu bram prowadzących do miasta, wykonane w stylu gotyckim pochodzą z końca XIV wieku- jednocześnie są zabytkiem, który jest tym jednym z tych lepiej zachowanych, a znajdując się w środku naprawdę czuć dawny charakter miasta.
Mimo, że wieże te spełniały funkcje obronne, to częściej używano ich jako miejsce różnego typu ceremonii, w których brali udział królowie- Torre Serrano uznawane były za główną bramę miasta.
Jednak od XVI do XVIII wieku w wieżach znajdowało się więzienie, które potem przeniesione w inne miejsce, a bramę do miasta przekształcono w muzeum- taką też funkcję pełni ten budynek do dziś.



Chyba najciekawszym budynkiem, który udało się nam zwiedzić tego dnia była Lonja de Seda (giełda jedwabiu), która od 1996 roku znajduję się na liście UNESCO- jest to też jednocześnie jeden z lepszych przykładów świeckiego gotyku w Europie.
Zbudowana została w XV wieku i zachwyca zarówno z zewnątrz jak i od środka- zachwyca zwłaszcza sala kolumnowa, która wypełniona została wieloma spiralnymi kolumnami, które zdają się nie mieć końca, a jednak gubią się w sklepieniu, tworząc misterną sieć, która wydaje się być utkana z jedwabiu...

Twórca Lonja de Seda chyba miał poczucie humoru- co robi pani na zdjęciu w prawym górnym rogu? 
Sala kolumnowa- La lonja de seda
W środku zobaczyć można także typowe dla architektury hiszpańskiej patio z drzewami pomarańczowymi- to tutaj możemy odpocząć chwilę napawając się cudownymi widokami roślin oraz przypatrując się niesamowitej grze świateł, którą stwarzają dla nas witraże znajdujące się wewnątrz budynku...

W Lonja de Seda warto przypatrzeć się szczegółom- to one właśnie nadają temu miejscu specjalnego charakteru...
Ciekawym elementem Walencji jest też targ główny, do którego jednak nie udało się nam wejść- ale ja myślę, że w środku nie różni się wiele od tego w Barcelonie, jeśli się jednak mylę to poprawcie mnie!
Zbudowany w 1910-1926 na planie ośmioboku roku zachwyca z zewnątrz kolorami i dbałością o szczegóły- nie dziwi więc fakt, że budynek ten szybko stał się jedną z wizytówek Walencji.

 
Fajnie było się tak powłóczyć uliczkami w Walencji i popatrzeć na nowe miejsca- przypatrzeć się nowym szczegółom i pooglądać ciekawe budowle. Walencja nie jest wcale tak inna od Barcelony, ale warto się  tam wybrać chociaż na weekend...




P.s. No tak trochę mnie tu nie było- jednak wychodzenie o 9 rano, a powrót o 24 nie sprzyjają blogowaniu, mam jednak nadzieję, że teraz się już to zmieni i znajdę czas dla bloga- bo pomysłów jak zwykle mam wiele!!

Photos: Pau i Justa

Share this:

, , ,

CONVERSATION

23 comentarios :

  1. Jak ja Ci zazdroszczę, że mieszkasz w Hiszpanii! :(
    Chciałam tam wyjechać od razu po liceum gdybym nie dostała się na studia, ale pech chciał, że jednak się dostałam. Tak, pech. Bo po moich studiach na dobrą sprawę nie mam nic. No ale jakoś tak wyszło.... zaczęłam studia, skończyłam studia i jednak zostałam...

    ReplyDelete
    Replies
    1. Studia zawsz cos daja, nawet jesli teraz tego nie dstrzegasz :P

      Delete
  2. Oj to musiał być cudny weekend :)))
    300 dni słonecznych piszesz... Właśnie słońca tak bardzo w Polsce mi brakuje.

    ReplyDelete
  3. A gdzie np.slynne Ciudad de las Artes y las Ciencias albo El Carmen, gdzie jedna z najpiekniejszych plaz?to jak byc w BCN I nie widziec Sagrdy. A teraz bajkowe Las Fallas, trzeba bylo teraz przyjechac. Nie argumentujesz dlaczego uwazasz Barcelone za ciekawsza I ladniejsza???? Ja wrecz przeciwnie, mieszkalam w tym molochu barcelonskim swego czasu I wypada slabo na tle Walencji

    ReplyDelete
    Replies
    1. Cierpliwosci. ...
      W ciudad de las artes spedzilam caly dzien i bedzie o tym osobny post
      Co zasugerowalam 2 razy
      Czytalas uwaznie posta?

      Delete
    2. A czemu nie przyjechalam teraz? No coz czasem trzeba przyjechac kiedy mozna... wlasnie w lutym mialam urlop
      Czemu uwazam bcn za ladniejsza? To tylko moje skromne zdanie- Ale jest tu wiecej ciekawszych budynkow z historia, tworzylo tu wiecej znanych architektow - gaudi ,
      lluis I montner etc. ..
      Moze po prostu sie niewczulam w Walencje ...

      Delete
    3. nie moge sie doczytac nigdzie abys cos sugerowala chociaz raz o Ciudad de Las Artes...

      Delete
    4. cyt. (oprócz paru nowocześniejszych budynków, do których wstęp jest o wiele wyższy- jednak o tych miejscach opowiem wam następnym razem).

      moze nie jest doslownie, ale jest ;)

      Delete
    5. no raczej trudno sie domyslec, ze chodzi o Ciudad de Las Artes, bo w Walencji tego typu nowoczesnych budynkow jest caleeeeeee mnostwo, nastepnym razem nazywaj rzeczy po imieniu ;)

      Delete
    6. ;) lubie byc troche tajemnicza :p

      Delete
  4. Piękne miasto, sporo o nim czytałam i jestem pewna, że byłabym zachwycona. Pogoda jak na luty, faktycznie sympatyczna. Ps. Szukam takiej kurtki jak Twoja, tylko granatowej ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Hej!
      moja jest z mango i swojego czasu byly podobne granatowe- nie wiem czy je jeszcze dostaniesz :)

      Delete
  5. Walencja kojarzy mi się przede wszystkim ze słońcem i z pomarańczami. Ale widzę, że i tamtejsza architektura robi wrażenie.
    Pozdrawiam

    ReplyDelete
    Replies
    1. oj tak :)
      slonce, pomarancze, paella :)
      mysmy mieli takze ,,szczescie`` zobaczyc ta mniej sloneczna strone :P

      Delete
  6. Ja miniony weekend spędziłam w Barcelonie (o czym napisze wkrótce na blogu) i muszę przyznać, ze zazdroszczę Ci, ze tam mieszkasz :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. juz nie moge sie doczekac wpisu :)
      no Barcelona czasem jest fajna :))

      Delete
  7. Świetny wypad, widzę, że miłośnicy architektury mają tam co oglądać. Spodobały mi się te tanie wstępy, bo w Barcelonie to były ceny nie do przejścia. Pięknie tam, a Ty wyglądasz równie kwitnąco.

    ReplyDelete
    Replies
    1. ahhh ;)
      ile komplementow jednego dnia :P
      mi tez sie spodobalo placic 2 euro za wejscia, chociaz w Barcelonie tez mozna pokombinowac ;)

      Delete
  8. Ehh.. pozytywnie, ale jednak zazdroszczę Ci tego słoneczka i widoków :-)

    ReplyDelete
  9. Oj, niesamowita okazja do zwiedzania, pięknie miasto! :) Moja siostra byłaby w siódmym niebie, jest architektem :) Pozdrawiam i zapraszam ;)

    ReplyDelete
  10. Mieszkałam w Walencji prawie cały rok i śmiało mogę stwierdzić, że póki co nie znalazłam lepszego miasta w Europie, gdzie chciałabym zostać na stałe. Barcelona jest w jakiś sposób ciekawsza (na pewno bardziej różnorodna), ale Walencja spokojniejsza i bardziej dla mieszkańców, a nie turystów ;) Tam po prostu wspaniale się żyje!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Na pewno dobrze i tanio mozna tam zjesc :)

      Na pewno jeszcze odwiedze!

      Pozdrawiam!

      Delete