Jeśli byliście w Hiszpanii i nie spróbowaliście czosnkowego sosu alioli to wasza wizyta w tym kraju się nie liczy i koniecznie musicie przyjechać jeszcze raz. Jednak wiem, że większość z was na pewno spróbowała tego kremowego przysmaku i szybko pokochała ten ostry smak. Dobrą wiadomością jest to, że przepis na ten sos jest tak prosty, że z łatwością będziecie mogli przygotować go w domu i to w niecałe 10 minut!
Przez niedoświadczonych smakoszy sos może być porównywany do dobrze znanego majonezu ze względu na podobny smak oraz konsystencję. Nic w tym dziwnego, bo majonez jest wariacją kulinarną alioli powstałą na wyspie Minorka w mieście Mahón (skąd zresztą pochodzi jego nazwa mahonesa).
Krótka historia sosu alioli
Ten kremowy sos pochodzi z Egiptu, gdzie emulsję przygotowywano z czosnku i oliwy jako swojego rodzaju nagrodę, dla wszystkich tych, którzy zasłużyli na specjalne względy, głównie byli to: żołnierze, zapaśnicy i atleci. W późniejszym okresie starożytni rzymianie upowszechnili ten przepis we Włoszech i na Sycylii, gdzie spotkał się dobrym przyjęciem i do dzisiejszego dnia przepis nie uległ zmianie.
Sama nazwa tego sosu to połączenie dwóch słów ali- czosnek i oli- oliwa i własnie taki powinien być skład alioli, gdzie po długim utarciu tych składników powinno otrzymać się jednolitą masę. Jednak otrzymanie sosu w ten sposób jest niezwykle pracochłonne, dlatego mało kto wytwarza sos w ten sposób, a sposobem na łatwiejsze otrzymanie masy stało się dodanie jajka lub samego żółtka.
Niektóre restauracje postanowiły ułatwić sobie jeszcze bardziej życie i sosem alioli nazywają majonez zmieszany ze świeżym czosnkiem, lub co gorsza z czosnkiem z torebki- jednak nawet nie ma co porównywać smaku prawdziwego alioli do tych wariacji...
Przepis
Składniki:
- 220 ml oliwy
- średniej wielkości ząbek czosnku
- sok z ćwiartki cytryny
- szczypta soli
- jajko
Dzięki użyciu blendera przygotowanie sosu stało się bajecznie proste- wszystkie składniki wystarczy wrzucić do wysokiego naczynia i wymieszać do momentu uzyskania jednolitej masy. Aby masa była jeszcze bardziej kremowa można najpierw ubić wszystkie składniki, a potem stopniowo dodać oliwy i soku z cytryny- my jednak posłużyliśmy się przepisem dla leniwych i sos wyszedł lepiej niż w niejednej restauracji! Cały proces zajął nam nie więcej niż 6 minut, a sos który otrzymaliśmy z powodzeniem starczyłby na stół dla wieloosobowej rodziny.
Dlaczego wszyscy szaleją na punkcie tego sosu?
Mój pierwszy sos alioli zjadłam podczas jednej z moich wizyt w Barcelonie przy akompaniamencie frytek-od tego czasu ostry smak sosu towarzyszył nam zawsze podczas wieczornych wypadów na tapas. Okazało się, że frytki smakują o wiele lepiej właśnie z sosem, a co więcej sos potęguje smak każdej potrawy sprawiając, że jest ona o wiele lepsza. Jednakże sos spożywany jest głównie z owocami morza tj. kałamarnice, krewetki czy dorsz; a także z typowymi hiszpańskimi potrawami jak paella czy fideua.
Pewnie uniwersalność tego sosu sprawia, że zaskarbił on sobie tak wielu fanów- a nawet osób, które obsesyjnie myślą o zjedzeniu tego specjału z czym tylko się da.
Mam nadzieję, że skorzystacie z mojego przepisu i dacie mi znać jak wam wyszło!
Smacznego!
Pozdrawiam,
Justa
Jeśli byliście w Hiszpanii i nie spróbowaliście czosnkowego sosu alioli to wasza wizyta w tym kraju się nie liczy i koniecznie musicie prz...
Coraz częściej możemy się przekonać, że w dzisiejszych czasach znajomość jednego języka obcego nie zawsze jest wystarczająca- coraz częściej na rynku pracy jest duża konkurencja i ciężko jest się wybić. Znane jest też stwierdzenie, że nauka nowego języka obcego to nie tylko nauka słówek i mozolne wkuwanie regułek, ale także nauka nowych tradycji i kultury. Okazuje się więc, że nauka języka nie tylko dobrze wygląda w naszym CV, ale także wzbogaca naszą kulturę osobistą i sprawia, że stajemy się bardziej interesującą osobą.
Oczywiście nauka języka nie zawsze jest fajna i przyjemna, chociaż wiele szkół językowych stawia na naukę poprzez zabawę i pracę w grupie- to może się zdarzyć, że czasem lekcje ciągną się jak guma i marzymy tylko o ukończeniu zajęć- co raczej nie mobilizuje nas potem do nauki w domu (niestety w większości przypadków lekcje w mojej szkole właśnie wyglądały w ten sposób, przez co zamiast motywować często osiągały odwrotny zamiar).
Po pierwsze - znajdź cel
Nic tak nie de-motywuje jak nauka czegoś czego nie lubimy i wiemy, że raczej nigdy w przyszłości nie wykorzystamy tej wiedzy- wiem, że dla niektórych niemałym koszmarem jest nauka języka niemieckiego i nie potrafią zapamiętać nawet najprostszych słów twierdząc, że i tak nie będą w stanie się dogadać za granicą...
Moją motywacją do nauki była chęć wyjazdu za granicę i dogadanie się z ukochanym, dlatego wykorzystywałam każdą wolną chwilę na naukę nowych słówek czy mozolne uczenie się odmian czasowników. Wiem jednak, że nie każdy ma w swoim życiu cel, który tak bardzo napędza nas do działania jakim jest młodzieńcza miłość.
W takich przypadkach warto pomyśleć co zyskamy, jeśli rzeczywiście zaczniemy się efektywnie uczyć języka- może to być wpisanie nowej umiejętności do CV, możliwość awansu czy dogadanie się na wakacjach z mieszkańcami bez korzystania z pomocy innych.
Wiem też, że znalezienie takiego celu nie jest łatwe, bo w moim przypadku o ile z językiem hiszpańskim poszło mi gładko, o tyle z językiem katalońskim przechodziłam prawdziwe katusze i do dzisiejszego dnia mogę się pochwalić tylko stopniem podstawowym.
Po drugie- zadbaj o otoczenie
Kiedy uczyłam się matematyki czy czegoś co naprawdę sprawiało mi problemy, pierwsze co zrobiłam to kupiłam sobie ładny zeszyt nie bacząc na jego cenę, do tego nowe zakreślacze i żelowe długopisy. Od tego czasu nauka szła mi coraz lepiej i naprawdę nie ma nic lepszego niż nauka z pięknych kolorowych notatek, które samym wyglądem sprawiają przyjemność.
Jeśli naprawdę zależy nam, aby materiał którego aktualnie się uczymy obecny był każdego dnia w naszym życiu to kolorowe notatki warto powiesić nad biurkiem, a pod ręką zawsze mieć listę słówek, których aktualnie się uczymy.
Po trzecie- pomyśl o towarzyskich możliwościach
Jeśli jesteś komunikatywną osobą to znajomość języka przydaje się na każdym kroku i bardzo pomaga w nawiązywaniu znajomości. Polska staje się coraz ciekawszym krajem dla obcokrajowców i właśnie znajomość języka może posłużyć do tego, że banalna wymiana zdań może poskutkować wymianą adresów mailowych i przyjaźnią. A nawet jeśli nie to zawsze fajnie jest porozmawiać z kimś, kto żyje w innym miejscu na ziemi i dowiedzieć się jak spędzają dzień za dniem na drugim końcu świata- czasem rozmowa może zejść także na inne tematy tj. polityka na świecie czy problemy gospodarcze, co jest świetną okazją do szlifowania języka i nauki nowego słownictwa.
Po czwarte- znajomość języka ratuje życie
Tak wiem to jeden z tych raczej ekstremalnych przypadków, jednak jak to mówią nigdy nie znasz dnia ani godziny i przy zagranicznych wyjazdach znajomość paru podstawowych słów może naprawdę pomóc, jeśli nie w ratowaniu życia to na pewno uratuje nie jeden raz naszą kolacje, gdy okaże się, że menu występuje tylko w języku tubylców.
Po piąte- wybór właściwej szkoły językowej
Nic tak nie de-motywuje do nauki języka jak wybór niewłaściwej szkoły językowej- oczywiście jeśli jesteście na etapie liceum to niewiele można z tym fantem zrobić. Jednak jeśli jesteście na studiach lub co więcej płacicie za zajęcie to zawsze można zmienić grupę (na studiach na inny poziom- nawet jeśli miałby być on niższy). Najlepsze szkoły językowe to te, gdzie zajęcia prowadzone są przez native speakerów, bo wtedy można nauczyć się właściwego akcentu, a dodatkowo poznać kogoś kto pochodzi z kraju, który nas fascynuje.
Nauka w domu też może być fajna, jednak nie ma nic lepszego niż wyjście do ludzi, jeśli trafi wam się fajna grupa to już w ogóle wygraliście loterię. Ja miałam to szczęście i z dziewczynami z lekcji hiszpańskiego utrzymuje kontakt do dzisiejszego dnia, co więcej z niektórymi udaje mi się nawet spotkać w Hiszpanii czy w Polsce.
Po szóste- a jeśli mógłbyś przeczytać książki w oryginale
Nie wiem jak wy, ale ja uwielbiam czytać! Czytanie to nie tylko sposób spędzania wolnego czasu, ale także sposób na samorozwój oraz codzienny relaks- jednak niektóre książki tracą wiele po nieudanym tłumaczeniu oryginału. Doskonałą motywacją do nauki i doskonalenia języka może być właśnie chęć przeczytania książki w oryginalnym języku.
Jednak czytanie książek w obcym języku nie jest łatwe i potrzeba dużo czasu, aby przebrnąć przez daną pozycję- moją pierwszą książkę po angielsku czytałam przez parę miesięcy i chwilami naprawdę nie było to łatwe. Jednak wysiłek nie idzie na marne i satysfakcja z przeczytanej książki jest naprawdę wielka!
Dodatkowo po pewnym czasie możecie wrócić do danej książki i zobaczyć swoje językowe postępy!
Jeśli nie czujecie się jeszcze na siłach, aby sięgnąć po książkę w oryginale zawsze można sięgnąć po gazety w obcym języku- artykuły często opisują zagraniczne zwyczaje, dodatkowo w lingwistycznej prasie często przetłumaczone zostają związki frazeologiczne, które czasami ciężko zrozumieć jeśli chcielibyście je dosłownie przetłumaczyć.
Po siódme- Uwaga na słomiany zapał!
Chyba nie ma osoby, której nie dopadłby słomiany zapał- ja sama muszę bardzo uważać, bo zdarza się, że mam więcej pomysłów niż czasu i zapału do ich wykonania. I tak mam w domu dwie książki do rosyjskiego, kiedy postanowiłam, że to tak łatwy język, który przyda mi się do pracy, że na pewno nauczę się jego sama (no przynajmniej mówić). W drugim koncie stoi książka do japońskiego, którą dostałam od koleżanek parę lat temu, kiedy zafascynowana dalekim wschodem pochłaniałam każdą książkę Harukiego Murakamiego i marzeniem było zwiedzenie Japonii mówiąc biegle w języku mieszkańców tego cudownego kraju. Niestety skończyło się na wielkich planach i braku czasu, chociaż może kiedyś przyjdzie mi ochota na naukę tych języków.
Na szczęście nie poświęciłam za dużo czasu na zgłębianie rosyjskich i japońskich znaków, chociaż dzisiaj na pewno postanowiłabym sobie bardziej realne cele lub dążyłabym bardziej świadomie. Przede wszystkim wyznaczyłabym sobie tygodniowe godziny, w których uczyłabym się języka i za wszelką cenę postrzegałabym ich. Jeśli chodzi natomiast o początki z japońskim, chyba zaczęłabym od jakiegoś kursu, bo nauka w domu tak trudnego języka znacznie mnie przerosła.
Po ósme- Słuchanie też pomaga
Często słowa popularnych piosenek nie mają żadnego sensu, a śpiewanie ich bez zrozumienia może być niestosowne (zobaczcie koniecznie wideo). Zrozumienie niektórych angielskich piosenek i ich specyficznego języka to czasem wyższa szkoła jazdy- jednak na szczęście w języku hiszpańskim już po paru lekcjach można wyłapać podstawowy sens piosenki. A uwierzcie mi, że nie ma nic piękniejszego niż hiszpańskie piosenki w oryginale.
Mam nadzieję, że choć trochę zmotywowałam was do nauki języka, ja aktualnie nie uczęszczam na żadne językowe kursy, chociaż mam zajęcia na uczelni w języku katalońskim (to chyba jednak się liczy jako nauka języka). Jednakże w moim życiu miałam okazję uczęszczać na różnego rodzaju kursy językowe, głównie angielski i hiszpański w Polsce (w szkole uczyłam się także języka francuskiego- jednak z niezbyt dobrym skutkiem), natomiast w Hiszpanii na kursy języka katalońskiego- także uważam, że moje doświadczenie w tym względzie jest naprawdę duże. Jeżeli jesteście ciekawi jak uczyłam się języka hiszpańskiego, odsyłam was do wpisu o mojej nauce języka obcego.
A może wy znacie jakiś sposób na naukę, którego nie wymieniłam?
Pozdrawiam,
Justa
Coraz częściej możemy się przekonać, że w dzisiejszych czasach znajomość jednego języka obcego nie zawsze jest wystarczająca- coraz częście...
Wiem, że mojego bloga czytają nie tylko ci, którzy wybierają się do Barcelony na wakacje, ale także ci, którzy planują przeprowadzić się na stałe do Hiszpanii lub też przez chwilę pomieszkać w tym mieście. Przeprowadzka do nowego miejsca wiąże się z dużym stresem, dlatego naprawdę warto zminimalizować niepotrzebne nerwy- tak, aby w pełni móc cieszyć się zmianami!
Ja do mojej przeprowadzki przygotowywałam się długie trzy lata, kiedy kończyłam studia magisterskie- jednak wyobrażam sobie, że nie wszyscy z was będą aż tak cierpliwi i zechcą wyjechać trochę szybciej. Dlatego dzisiaj w poście garstka porad, które mam nadzieję, pomogą wam podjąć decyzję i łatwiej przygotować się do zmiany miejsca zamieszkania!
Po pierwsze- nauka języka
Często dostaje od was pytania dotyczące tego na jaką pracę możecie liczyć po przyjeździe do Hiszpanii bez znajomości języka i czy język hiszpański jest niezbędny. Nie wiem, może mój umysł jest jeszcze ograniczony, ale ja nie odważyłabym się przyjechać do obcego kraju na stałe bez znajomości danego języka. Nie chodzi tylko o to, że wraz ze znajomością języka obcego będziecie mogli łatwiej znaleźć pracę w danym kraju, ale także jest to niezbędne aby załatwić wszystkie formalności, a przy tym macie pewność, że nikt was nie oszuka. Znajomość obcego języka bardzo ułatwia funkcjonowanie w danym kraju, od prostego wyjścia do sklepu do założenia konta w banku czy zapisania się na siłownie.
Są jednak sytuacje, kiedy można przyjechać bez podstaw językowych, ja zdecydowałabym się na to w sytuacji, gdyby celem mojej podróży była sama nauka języka lub gdyby miało to formę popularnego za granicą roku przerwy od pracy tzw. sabbatical year. Wtedy zazwyczaj mamy odłożone na podróż jakieś pieniądze i można sobie pozwolić na powolne przystosowanie się do życia za granicą bez zrozumienia jego mieszkańców.
Ja poświęciłam trzy lata na naukę języka od zera, bo od początku zdawałam sobie sprawę że nie chcę być we wszystkim zależna od mojego narzeczonego- ale nawet jeśli przed przyjazdem naprawdę dużo ćwiczyłam porozumiewanie się w języku hiszpańskim, to po przyjeździe okazało się, że do perfekcji jeszcze trochę mi brakuje...
Po drugie- poszukiwanie mieszkania
Mnie na szczęście ominęło poszukiwanie mieszkania w Barcelonie, ale wiem że może to być naprawdę koszmarnym przeżyciem. Znalezienie czegoś odpowiedniego w dobrej cenie jest niemałym wyzwaniem i nawet jeśli wydaje nam się, że coś znaleźliśmy to może się okazać, że właściciel wybrał inną osobę na wasze miejsce.
Często zdarza się także, że z czasem obniżamy swoje wymagania począwszy od miejsca, gdzie ma się znajdować dane lokum, aż do ceny za wynajem, która może przewyższać nasze pierwotne wyobrażenia- warto także zdawać sobie sprawę, że istnieje coś takiego jak minimalny czas wynajmu, który zazwyczaj wynosi 3 lata, o ile nie zostanie ustalone to inaczej z osobą wynajmującą.
Mieszkania warto zacząć szukać parę miesięcy przed planowanym wyjazdem, szybko może się okazać, że centralnie położone dzielnice, które były szczególnie interesujące dla nas- są finansowo niedostępne i trzeba zadowolić się czymś innym.
Jeśli zależy nam na cenie to warto zastanowić się czy nie lepiej podzielić koszty wynajmu i wynająć mieszkanie w więcej osób (nawet jeśli nie będą one nam znane). Takie rozwiązanie jest świetne zwłaszcza w pierwszym okresie pobytu za granicą, dzięki takiemu wynajmowaniu poznamy dużo osób, które mogą nam podpowiedzieć gdzie szukać pracy czy gdzie tanio kupić codzienne sprawunki.
Strony internetowe, które pomogą wynająć wam mieszkanie to:
Istnieje także możliwość, że znacie kogoś w danym kraju np. ciocię, kuzynkę czy dobrą koleżankę, wtedy możecie skontaktować się z daną osobą i poprosić o lokum na pierwsze miesiące- trzeba się jednak liczyć z tym, że nie można za długo siedzieć komuś na głowie, nawet jeśli jest to bardzo bliska osoba.
Po trzecie- poszukiwania pracy
Najgorszy kryzys w Hiszpanii jest już chyba za nami, nie znaczy to jednak że pracę znaleźć jest łatwo- konkurencja jest naprawdę duża i nawet na najmniej wymagające stanowisko jest paru kandydatów.
Najlepiej przejrzeć oferty pracy parę miesięcy przed wyjazdem, rozmowy o pracę często są w późniejszym terminie, a jeśli okażecie się szczególnie interesującym kandydatem na dane stanowisko możecie zostać wybrani na podstawie rozmowy kwalifikacyjnej przez skype.
Jeśli macie doświadczenie w Polsce czy w innym kraju to na pewno pomoże wam to znaleźć wymarzone stanowisko szybciej i wykorzystać swoje doświadczenie na rynku hiszpańskim.
O szukaniu pracy w Barcelonie przeczytacie w jednym z moich wcześniejszych postów- praca w Barcelonie.
Po czwarte- potrzebne dokumenty
Na szczęście dla nas Polaków po przystąpieniu do Unii Europejskiej papierkowej roboty jest o wiele mniej niż dla osób np. z Ameryki Południowej, jednak to nie znaczy, że wcale ich nie ma. Najważniejszym dokumentem jest coś w rodzaju dowodu osobistego czyli numeru NIE, który dostać można od lokalnej policji po prezentacji paszportu oraz wypełnionej aplikacji. Ja składałam podanie około 7 lat temu i pamiętam, że było to bajecznie proste- aktualnie nie jestem pewna jak wygląda ten proces, ale jak tylko dowiem się więcej na ten temat przygotuje dla was osobnego posta!
Po piąte- zakup biletów i pakowanie
Jeśli jeszcze nie kupiliście biletów w jedną stronę to właśnie nadszedł ten moment- ja polecałabym przeprowadzkę wczesną jesienią lub późną wiosną, tak aby zdążyć się zaaklimatyzować i jeśli nie udało wam się znaleźć pracy trafić na gorący okres ofert: w lecie i okresie świątecznym (wtedy pojawiają się oferty do pracy w restauracjach, barach czy sklepach- co nie jest złym rozwiązaniem zwłaszcza na początek).
Pakowanie walizki w jedną stronę też nie jest niczym łatwym, bo jak zmieścić cały swój dobytek do dwóch toreb (no chyba, że wybieracie się tylko z bagażem podręcznym-wtedy szacunek dla was). Zawsze dobrze jest mieć odłożone pieniądze na większe zakupy, bo nawet jeśli traficie na umeblowane mieszkanie może się złożyć, że jakiś mebel szczególnie będzie was denerwował i trzeba będzie go wymienić. Zaraz potem okażę się, że brakuje mnóstwa małych rzeczy codziennego użytku tj. garnki, łyżki czy lampki- wtedy wycieczka do IKEA okaże się być pierwszą niezbędną czynnością, którą zrobicie po przyjeździe.
Jeśli chodzi o ubrania, to w torbie powinny zagościć nasze ulubione ciuchy, które będziemy mogli użyć w danej porze roku- warto pamiętać, że niektóre mieszkania są nieogrzewane i zaopatrzyć się w polar lub sweter, co ciekawe chłodno jest nie tylko w zimie i w okresie jesieni, ale także wiosną. Przy kompletowaniu swojej garderoby warto wykorzystać swoją najbliższą rodzinę i zlecić im zabranie waszych ciuchów przy nadarzającej się wizycie u was. A jeśli czegoś wam zabraknie to zawsze można udać się na zakupy do Zary lub Primarka...
Kiedy już uda nam się przeżyć w nowym mieście pierwsze dni, to nie pozostanie nic innego jak głęboko odetchnąć i pogratulować sobie głośno odwagi i podjętej decyzji!
A wy co zrobilibyście przed przeprowadzką do Barcelony?
Pozdrawiam,
Justa
Wiem, że mojego bloga czytają nie tylko ci, którzy wybierają się do Barcelony na wakacje, ale także ci, którzy planują przeprowadzić się na...