14 rzeczy, których dowiedziałam kiedy zostałam mamą

Nasłuchałam się tysiące historii o wiecznie płaczących dzieciach, o nieprzespanych nocach i o tym, że pierwsze tygodnie z dzieckiem wystawią naszą cierpliwość na wielką próbę. Nic więc dziwnego, że do porodu specjalnie mi się nie spieszyło- odpoczywając zbierałam siły na przyjście nowego życia i było mi dobrze. Życzliwi jednak nie mylili się- przyjścia dziecka zupełnie mnie zaskoczyło i zmieniło moje życie!



Jeszcze jakiś czas temu dzieliłam moje życie na to przed i po porodzie- nie wiedząc tak naprawdę czego się spodziewać po tych 9 miesiącach. W głowie kotłowały mi się historie zasłyszane od znajomych o: kolkach, nieustającym płaczu czy nieprzespanych nocach. Nawet jeśli ktoś wychwalał rodzicielstwo to ciężko mi było w to uwierzyć- jednak po dwóch miesiącach bycia mamą śmiało mogę dołączyć do grupy wychwalających, bo jest lepiej niż się spodziewałam! Jednak, żeby nie było tak idealnie jest parę rzeczy, które zupełnie mnie zaskoczyły po tym jak przyszło na świat moje dziecko- nie wszystkie są pozytywne...

1. Piękno to pojęcie względne


Kiedy zajęcia w szkole rodzenia dobiegły końca i każda z nas po kolei lądowała w sali porodowej naszą grupę na whatsup’ie zaczęły zasypywać zdjęcia małych noworodków. Oczywiście nie było końca zachwytom i porównywaniom do kogo maluszek jest podobny- jednak prawdę mówiąc niektóre pokrzywione twarzyczki przypominały raczej coś na kształt pomarszczonego hobbita niż cudownego dziecka. Na szczęście po paru dniach twarz noworodków się wygładza, a rysy łagodnieją- małe dzieci stają się najpiękniejsze na świecie i czasem zachwycą kogoś więcej niż tylko rodziców i najbliższą rodzinę!

2. Czas nie istnieje

Dla noworodków pojęcie czasu nie istnieje i to, że jest akurat 3 w nocy, a ty marzysz o spaniu niewiele ich obchodzi! W pierwszych tygodniach przespanie całej nocy stało się dla mnie największym marzeniem i dopóki nie opanowałam tego, żeby kłaść się spać wraz z dzieckiem chodziłam z oczami na zapałki! Na szczęście w pierwszych tygodniach życia maluszka mogłam wykorzystać rodzinę, która chętnie usypiała małego w momencie, kiedy ja wycieńczona padałam na łóżko. Niestety nikt nie mógł mnie wyręczyć w nocnym wstawaniu do małego (karmienie piersią)- jednak i tu pomógł nam czas, bo o ile na początku nie byłam wstanie zrozumieć tego, że maluch budzi się ze zdwojona energią o godzinie 3. O tyle później Pau zaczął rozumieć, że noc służy do spania i teraz nasze budzenie to tylko szybkie uzupełnienie płynów i powrót do łóżka! Słuchając opowieści moich koleżanek i tak uważam, że mam wielkie szczęście, gdyż mój Pau budzi się zazwyczaj tylko 1-2 razy w nocy (chociaż oczywiście czasem zdarzają się gorsze noce i wtedy cieszę się, że instynkt macierzyński jest tak silny...).

3. Prysznic jest luksusem

Pierwsze tygodnie po narodzinach marzyłam tylko o tym, aby wziąć długi prysznic- w sumie najchętniej nigdy bym z niego nie wychodziła. Nie było to łatwe zadanie bo malutki noworodek rozpoznający tylko zapach mamy niechętnie chciał się z nią rozstawać. Na szczęście dzięki mobilizacji rodziny, a w późniejszym etapie życia ułożenie odpowiedniego planu dnia- długi prysznic, a nawet codzienny  makijaż stał się normą!


4. Stałam się nadopiekuńcza



Przed tym jak urodził się mój syn w duchu śmiałam się i trochę nie rozumiałam nadopiekuńczych matek, które niechętnie spuszczają z oczu swoje latorośle, a po wyjściu na 30 minutowe zakupy witają się z dzieckiem jakby wróciły z podróży dookoła świata. Zawsze myślałam, że ja taka na pewno nie będę i moje dziecko będzie mogło spokojnie odkrywać świat bez nieustającego spojrzenia mamusi. Niestety rzeczywistość zaskoczyła mnie- bo stałam się jedną z tych szalonych mamusiek, dla których rozstanie z maluszkiem na pół godziny wydaje się być problemem nie do przejścia. Normą więc stało się dla mnie sprawdzanie co 5 minut czy dzidziuś śpi i czy na pewno oddycha- nie mówiąc już o tym, jak ciężko mi jest, gdy ktoś inny trzyma go na rękach. Krótko mówiąc stałam się sto razy gorsza niż się obawiałam i obawiam się tylko o mojego męża- czy na pewno ze mną wytrzyma jeśli już taka zostanę!

5. Nic już nie będzie tak czyste jak kiedyś

Czasami mam wrażenie, że ciąża mnie trochę uwsteczniła- nie wcale nie mam na myśli % szarych komórek, które podobno zanikają, ale brudzenie się… Duży brzuch nie tylko spowalnia ruchy, ale powoduje też, że wszystkie płynne i półpłynne pokarmy spadają na niego brudząc dopiero co ubraną koszulkę. Niestety potem jest tylko gorzej- mleko lejące się strumieniami z twoich piersi, dziecko któremu ulewa się na twoją białą bluzkę. Założę się, że każdej młodej mamie pewnie zdarzyło się nieraz, że została obsikana lub obkupkana- ja nie jestem w tym przypadku wyjątkiem. Zdarzyło mi się mieć brudne spodnie, bo akurat trzymałam synka na kolanach…
Wiem z doświadczenia (młodszy brat), że z czasem jest tylko gorzej i nie tylko ubrania są brudne, ale także podłogi, ściany oraz wszystko co stanie na drodze dzieciaczka...Ale mam nadzieję, że przeżyje i to!

6. Każdy wie najlepiej  jak najlepiej wychować twoje dziecko

Kiedy zostałam mamą nagle wszyscy stali się specjalistami w wychowaniu dzieci- o ile dobre rady od bliskich zawsze są mile widziane, o tyle wytykanie błędów czy próba ingerencji w to co robisz przez innych naprawdę potrafi nieźle zdenerwować! Zaczyna się już od karmienia- nagle wszyscy wiedzą czy lepsze jest mleko modyfikowane czy własna pierś. A jeżeli już o tym drugim mówimy to nagle wszystkim wydaje się, że maluch spędza za dużo czasu przyssany do matki. Rady niechciane słyszane są nawet od obcych na ulicy- dotyczą najczęściej płaczu naszego dziecka i powodów jakie mogą go powodować- oczywiście to, że dziecko płacze bo tak już jest- nigdy nie jest wystarczającym wytłumaczeniem. Jedni próbują wmówić ci, że dziecko przyzwyczai się do noszenia- inni natomiast koniecznie chcą zapobiec jakimkolwiek dźwiękom wydawanym przez maluszka- wtykając mu smoczek do buzi (to nic, że twój maluch go nie toleruje).
Większość komentarzy niewiele mnie obchodzi i nauczyłam się je po prostu olewać- wiem jednak, że z problemem tym styka się wiele młodych matek i niektóre są na granicy wytrzymałości słysząc je po raz n-ty od obcych...


7. Towarzystwo mile widziane

Młode mamy bywają czasami samotne- mąż szybko wrócił do porządku dnia codziennego i do pracy, a czas pomiędzy zmienianiem pieluszki i spacerkiem czasem robi się nieznośnie długi. Niemowlak jest naprawdę świetnym towarzyszem dnia, ale czasem woli on po prostu spać, a mama ma ochotę na coś więcej. W moim przypadku świetnie sprawdził się motyw zajęć poporodowych, gdzie chodzą młode mamy wraz z maluszkami w wieku mojego synka. Kurs jest prowadzony przez położną i jest bezpłatny, a na 2 godzinnych spotkaniach opowiadamy o swoich problemach (jak się okazuje są one bardzo podobne) oraz uczymy się pielęgnacji niemowlęcia. Te zajęcia to nie tylko wiedza i dobrze spędzony czas, ale także przyjaźnie na dłużej- w końcu nasze dzieci będą chodziły do jednych szkół czy przedszkoli…
Towarzystwa szukam także w każdym możliwym miejscu np.na zakupach- bo jeśli ktoś tylko zapyta mnie o maluszka to zdarza mi się wygłosić długi wywód na temat stanu zdrowia i mojego życia- nic więc dziwnego, że moimi głównymi słuchaczami stały się staruszki. Na szczęście wkrótce towarzyszami mojej doli zostaną wysłannicy z Polscy, którzy z chęcią przybędą bawić małego Paucia i mnie wspierać.

8. Noworodki są całkiem fajne

Noworodki zawsze wydawały mi się po prostu nudne- nie dość, że niezbyt ładne to jeszcze czerwone- dodatkowo strach wziąć to maleństwo na ręce, bo kruche to i cały czas płacze. To prawda- moje wyobrażenia o nowo narodzonym dziecku sprowadzały się do trzech słów: sen, płacz, kupa… Jak się okazało maluszek daje wiele szczęścia, zaczynając od nieświadomych uśmiechów do coraz dłuższych okresów czuwania, w których każda mama ma szansę zobaczyć nowe umiejętności malca.

9. Zaczęłam zauważać potencjalne zagrożenia i utrudnienia

Spacer z niemowlakiem przypomina przejście przez tor przeszkód- wszędzie czyhają niebezpieczeństwa począwszy od chłopców grających w piłkę, głośno przejeżdżających samochodów, a skończywszy na upalnym słońcu. Z czasem można się do tego wszystkiego przyzwyczaić i nauczyć się jak chronić maluszka oraz odróżniać prawdziwe niebezpieczeństwa od tych wyimaginowanych. Jednak to tylko początek problemów spacerowych- naprawdę nieprzyjemnie się robi, kiedy na wycieczce z wózkiem ktoś stanie samochodem na środku chodnika i nie sposób go ominąć nie wychodząc na ulicę. Jeszcze gorsze są sytuacje, kiedy ktoś bez ogródek wrzaśnie nad wózkiem dziecka (to chyba tylko zdarza się w Hiszpanii) lub pali zaraz obok, gdy ty np.karmisz dziecko. Niestety także ze względu na wózek musiałam zrezygnować z wejścia do paru ulubionych sklepów czy restauracji- tym sposobem zrozumiałam osoby niepełnosprawne, które na co dzień muszą zmagać się z tym problemem...

10. Wyjście samemu dalej niż do sklepu za rogiem graniczy z cudem

Jeszcze kiedy byłam w ciąży nie widziałam problemu w zostawianiu mojego przyszłego malca pod opieką kogoś. No cóż kolejny raz się myliłam- oddanie małego komuś jest trudne nie tylko dla mnie (brak zaufania), ale także dla maluszka, który chce być tylko z mamą. Parę razy musiałam zostawić małego pod opieką taty, niestety zawsze kończyło się to płaczem (obu…). Koniec końców w centrum miasta nie byłam od dwóch miesięcy i nie wiem kiedy będę miała znowu okazję przechadzać się spokojnie barcelońskimi uliczkami. Jednak mam nadzieję, że kiedy przejdziemy już wszystkie kryzysy maluch i mama będą bardziej skłonni do rozłąki.

11. Zaczęłam podziwiać samotne matki

Bycie mamą to nie jest łatwa sprawa- na szczęście zawsze mogę liczyć na pomoc męża, który pomaga mi zarówno w prowadzeniu domu, opieką nad maluszkiem, a zwłaszcza na dopełnianiu wszelkich formalności (do których ja zupełnie nie mam głowy). Dziecko to nie tylko obowiązek kobiety, chociaż wiadomo że to właśnie z nią maluszek spędza najwięcej czasu- zwłaszcza jeśli maluch jest karmiony piersią. Nie wyobrażam sobie jednak opieki nad maluszkiem w pojedynkę- nie tylko w okresie niemowlęcym, kiedy pracy jest dużo, ale zwłaszcza w późniejszym okresie, kiedy trzeba pogodzić opiekę nad dzieckiem z pracą oraz prowadzeniem domu.

12. Nauczyłam się co to jest bezwarunkowa miłość

Jakkolwiek banalnie to zabrzmi to uczucie, które wyzwala się w momencie, kiedy na świat przychodzi twoje dziecko jest niewyobrażalne- w jednej chwili twój poukładany świat zmienia się całkowicie. A najważniejsze staje się dobro tego maleńkiego człowieczka, którego uśmiech wynagradza ci wszystkie przykrości dnia poprzedniego. I całe szczęście, że ta miłość jest tak wielka, bo naprawdę nie wiem jak poradziłabym ze wstawaniem w środku nocy czy marudzeniem małego…

13. Nauczyłam się doceniać każdą chwilę

Wiem, że niektórzy nie mogą się doczekać kiedy tylko dziecko nauczy się nowych rzeczy i będzie można z nim spędzać wesoło czas- ja też z niecierpliwością czekam, kiedy będę mogła iść pobawić się w parku z Pauciem. Ale cieszę się z każdej mijającej chwili- w końcu mój Pau rośnie bardzo szybko, a żaden moment już się nie powtórzy!

A kiedy myślałam, że zjadłam wszystkie rozumy i o macierzyństwie wiem już wszystko…

14. Dowiedziałam się, że z małym dzieckiem nic nie jest pewne

Wszyscy chyba lubią chwalić się tym jak cudowne jest ich dziecko- śpi, je i płaczę tylko tyle co niezbędne- sama przez jakiś czas żyłam w przekonaniu, że mój maluszek jest po prostu nadzwyczaj grzeczny. Aż nadszedł dzień w którym poznałam słowo- skok rozwojowy- małego Paucia nie mogło uspokoić nic, ani noszenie na rączkach, ani jedzenie, ani bujanie- po prostu tragedia… Czułam się tak, jakby ktoś w nocy zamienił mojego roześmianego chłopca, w płaczącą bestię, której nic nie może uspokoić. Na szczęście w życiu nic nie trwa wiecznie i każdy zły moment ma swój kres i następnego dnia wszystko wróciło do normy, a ja mogłam się cieszyć moim maleństwem- niestety takich skoków w życiu malucha jest 7, a więc jeszcze 5 przede mną…

Wiem, że pierwsze dni z maluszkiem na pewno nie byłyby takie łatwe, gdyby nie pomoc mojej mamy i babci, które w swoje ręce wzięły gotowanie i usypianie maluszka, kiedy mi już kończyła się cierpliwość- i dlatego jestem bardzo szczęśliwa, że mam taką rodzinę!

A wy jakie macie wyobrażenia o macierzyństwie?
A może macie już dzieci i chcecie podzielić się swoimi doświadczeniami?
Ja wiem, że jeszcze wiele przede mną- jednak jestem niezwykle ciekawa czekającej mnie przygody!

Share this:

, , , , , , , ,

CONVERSATION

16 comentarios :

  1. Super! A mogłabyś mi podpowiedzieć proszę jak się nazywają takie zajęcia poporodowe? Curso posparto, czy jakoś tak? Pewnie wiesz dlaczego pytam (w mailu Ci wytłumaczyłam - moje nowe zajęcie w Hiszpanii :) )

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dokładnie! Clases de postparto! 😊 świetna sprawa!

      Delete
  2. Nauczyłam się, że nie zawsze musi być tak jak straszono, może być zupełnie inaczej bo każdy maluch jest inny. Stwierdziłam, że przed dzieckiem to chyba za bardzo się obijałam mając więcej czasu. Teraz muszę wiele spraw spiąć więc bardziej nauczyłam doceniać się czas. Nauczyłam się, że mieszkanie to twierdza warowna z której trudno jest wyjść i do której tylko wrócić. Ale to przez 3 piętro i brak windy. Gdyby była lub by mieszkaliśmy na parterze to problem by nie istniał wcale. Obecnie to najtrudniejszy problem w macierzyństwie na który wciąż narzekam. Moja mama i większość kobiet z jej pokolenia też mówiło, że wychowywało dzieci bez windy. Cóż, w tym temacie u mnie nie ma postępu ani "luksusu" w porównaniu z tamtymi czasami.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Współczuje ci mieszkania bez windy- to rzeczywiście uziemia! Ja doceniłam mieszkanie na parterze- otwieram drzwi i jestem na dworze... Moja mama też wychowywała mojego brata w mieszkaniu bez windy na 4 piętrze i teraz zaczynam rozumieć jak musiało jej być ciężko!

      Delete
  3. Dojrzała z Ciebie mamusia. Wszystkie spostrzeżenia trafne. Ciekawa jestem co napiszesz jak Pau będzie miał siostrzyczke lub dwie... Wtedy nie zawsze można się położyć razem z dzieckiem... Powrót do pracy to kolejne wyzwanie,ale o tym potem... Pozdrawiam jak zwykle ciekawy wpis.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Oj tak- zdaje sobie sprawę, że powrót do pracy to kolejne wyzwania! A rodzeństwo to już kolejny poziom wtajemniczenia!

      Delete
  4. Bardzo ciekawe spostrzeżenia i całkiem podobne do moich. Emilka wkrótce skończy 9 mcy, wiec z perspektywy czasu mogę Ci powiedzieć, ze z tygodnia na tydzień jest coraz lepiej, ale i coraz ciężej :) Tzn najtrudniejsze były u mnie pierwsze 6 tygodni, wstawanie co 2 h w nocy i karmienie. Dziecko w dzień tez za dużo nie spało, wiec byłam wyczerpana. Mama była tylko w pierwszym tygodniu, potem już radziłam sobie sama, a ze cały czas karmiłam tylko piersią, tak wiec mąż za dużo pomoc nie mógł.
    Gdy niemowlak zaczyna z miesiąca na miesiąc zaskakiwać nas nowymi umiejętnościami wtedy jest super. Po 6 mcu zaczęła raczkować, szybko potem wstawać i teraz jest tylko nie ruszaj, nie bierz do buzi, zostaw itp. Czasem ciężko upilnować. To już nie ten czas, kiedy maluch tylko leży. Przyznam jednak, ze wole niemowlaki od noworodków.
    Mimo, ze czasem nie mam już siły to i tak nic nie zastąpi tego uśmiechu, przytulania, zabaw itp.
    Pozdrowienia dla Was.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Masz racje! Ja obawiam się okresu raczkowania i zrzucania wszystkiego- tym bardziej, że mamy nieocieplane mieszkanie i kamień na podłogach! Po prostu nie wyobrażam sobie tego! Ale mam nadzieję, że rzeczywistość mnie zaskoczy!

      Delete
  5. Podziwiam, ja nigdy nie mialabym odwagi zeby zdecydowac sie na dziecko (mam 30 lat), bo dzieci szczerze niecierpie, jednak jestem pelna uznania za matek za trud ktory wkladaja w wychowanie, a na ktory z racji mojej wygody mnie nie stac :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dzięki! Rozumiem cię- dzieci to poświęcenie i obowiązek- jednak piękne chwile wynagradzają te gorsze!

      Delete
  6. Bardzo prawdziwy wydaje się być punkt 10 oraz "Nic już nie będzie tak czyste jak kiedyś" - ten przyjęłam trochę z uśmiechem, a trochę z myślą "o kurcze, faktycznie może tak być" :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Jest jest! No chyba, że jesteś pedantką i sprzątasz na okrągło. Ja do tych nie należę :P

      Delete
  7. a jeszcze inaczej jest przy drugim, człowiek nabiera luzu i dystansu (przynajmniej ja), dziecko jest co do zasady spokojniejsze i naprawdę nic się nie stanie, jak wyjdę z domu na 2 godziny , nie umrze z głodu, itd.:)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dzisiaj mam zamiar wyjść i zostawić chłopców samych.. Aż się boję, ale mam nadzieję, że dadzą sobie radę!

      Delete
  8. Aaaaa! Gratulacje Kochana! Niech Mały rośnie zdrowo! <#

    ReplyDelete
  9. choc dziecie wydaja sie zlodziejami czasu, w tym dobrym tego slowa znaczeniu, to jednak paradoskalnie im mniej czasu masz tym lepiej sie organizujesz, sama zobaczysz jak wrocisz do pracy . MOze skonczy sie kontemplowanie kazdego mrugniecia ale bedzie czas na zakupy, sprzatanie, pranie praswoanie i zabawe z dzieckiem chociaz wynaga to logistyki, a jak juz bdzie rodzenstwo dla Pau to zobaczysz w mgnieniu oka minie ci jego okres noworodka bp uwagi nawet polowe nie poswiecisz tyle co pierwszemu:) ale dobrze bedzie rozkoszuj sie kazda chwiola bo rosna szybko, za szybko!!!

    ReplyDelete